Aleksander Łukaszenka przestraszył się konkurencji ze strony Kazachstanu, który próbował przejąć inicjatywę baćki – odebrać mu rolę pośrednika negocjacji pokojowych i gospodarza dla zwaśnionych stron wojny na Ukrainie – tak niektórzy eksperci tłumaczą entuzjazm prezydenta, z jakim proponował w środę szybkie (w ciągu 1 doby) wyprowadzenie wojsk i sprzętu armii ukraińskiej z rejonu Debalcewe.
„Jesteśmy gotowi być nie tylko pośrednikiem, ale z powodzeniem zatrzymać ten konflikt w rejonie Debalcewe, wycofać stamtąd wszystkich ukraińskich żołnierzy i dać gwarancję, że już nigdy nie będą walczyć” – mówił Łukaszenka w środę podczas spotkania z prezesem Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwój.
„Jeśli kogoś denerwuje ta broń, którą dysponują żołnierze Ukrainy otoczeni w Debalcewe, jesteśmy gotowi przyjąć na terytorium Białorusi tę broń”.
Dyrektor ds.badań w Klubie Liberalnym Jewgienij Prejgerman, w rozmowie z portalem tut.by tłumaczy wysiłki białoruskiego prezydenta ciągłego odgrywania roli posłannika pokoju, dwoma czynnikami;
„Po pierwsze, oczywista była próba przejęcia inicjatywy przez Kazachstan, który zaoferował się jako platforma do mediacji. Oczywiście, jest to konkurencja, a żeby pozostać liderem, trzeba wystąpić z nowymi inicjatywami. Po drugie trzeba wziąć pod uwagę sytuację na Ukrainie, wszystko wskazuje na to, że mińskie porozumienia zostaną zerwane, a jeśli tak się stanie, będzie to cios dla naszej platformy negocjacyjnej…”.
Analityk Białoruskiego Instytutu Studiów Strategicznych (BISS) Denis Mieliancow uważa, że w oświadczeniu białoruskiego prezydenta nie ma nic nowego. Politolog przypomina, że oficjalny Mińsk ogłosił swoje propozycje pokojowego uregulowania konfliktu na Ukrainie jeszcze latem, przedstawił wówczas gotowość wysłania na wschód białoruskiego kontyngentu pokojowego.
„Jest to konsekwentne dążenie białoruskiej władzy, nie tylko do bycia platformą mediacyjną, ale do pełnego zaangażowania się w rozwiązanie konfliktu. Z jednej strony, jest to jakiś splendor i poprawa wizerunku, z drugiej zaś aktywne pośrednictwo zapewnia Białorusi własne bezpieczeństwo. Jeśli wziąć pod uwagę wariant konfliktu z Rosją lub Zachodem, to pressing na aktywnego rozjemcę – byłby niezręcznością”.
Denis Mieliancow nie wierzy, że inicjatywa Białorusi może zostać zrealizowana:
„Nawet duże, poważne państwa nie wzięły na siebie obowiązku, żeby coś gwarantować, nawet nie podpisały umowy w Mińsku. A tu chodzi o to, żeby Białoruś, kraj, który posiada słaby potencjał wojskowy, polityczny i gospodarczy, coś tam gwarantował w konflikcie, toczącym się między Zachodem i Rosją – na terytorium Ukrainy. Raczej jest to retoryka, żeby pokazać gotowość Białorusi do odegrania roli rozjemcy” – podkreślił analityk.
Komentator Wojskowy Aleksander Alesin przekonany jest również, że w praktyce, inicjatywa Białorusi jest mało realna.
„Przede wszystkim dlatego, że termin, który zaoferował prezydent (1 doba- red.) jest bardzo krótki. Walki noszą charakter zogniskowany, nie ma stałej linni frontu. Niektóre oddziały, grupy żołnierzy armii ukraińskiej trzymają się, powiedzmy, jakiegoś budynku, bronią się z budki transormatora czy piwnicy. Bardzo często starcili łączność między sobą, prawdopodobnie utracili już dowództwo…”.
Po drugie, zauważa Alesin, jeśli dla Petra Poroszenko białoruski prezydent jest autorytetem i partnerem dla rozmów, to nie ma pewności, że watażkowie separatystów gotowi są przyjąć gwarancje Łukaszenki:
„Jeśli oni do gwarancji międzynarodowych obserwatorów odnoszą się dość luźno, to jest mało prawdopodobne, że poważnie potraktują gwarancje Łukaszenki”.
„A poza tym, oni mają twardy punkt widzenia – są skłonni puścić wszystkich, byle tylko zostawili ciężki sprzęt: moździerze, systemy artyleryjskie, czołgi itd. Oni nawet nie potrzebują od tych żołnierzy gwarancji, że nie będą później walczyć przeciwko nim, zdają sobie sprawę, że człowiek, który doświadczył takiego piekła, raczej nie zechce dalej walczyć”.
Biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki, eksperci oceniają propozycję białoruskiego prezydenta jako chwyt PR.
Kresy24.pl/tut.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!