Kadra oficerska armii okupacyjnej od początku inwazji na Ukrainę na pełną skalę starała się utrzymać kontrolę nad własnymi podwładnymi. Zwykle przez oszustwo i groźby.
Jednak z każdym dniem wojny, morale najeźdźców spadało a presja wyższego dowództwa na kapitanów i sierżantów rosła. Dlatego na froncie pojawiły się plutony egzekucyjne Kadyrowa, które wezwano w te miejsca, w których Rosjanie odmówili udziału w walce. Miały mobilizować „opornych”, pisze kanał 24tv.ua.
Z informacji, do których dotarły ukraińskie służby specjalne wynika, że o ile do 15 maja, żaden z rosyjskich oficerów nie śmiał potwierdzić demoralizujących pogłosek, krążących wśród żołnierzy okupanta, że Kreml nie planuje przeprowadzać rotacji. Ale od kilku dni podejście wielu oficerów do komunikacji ze zwykłymi żołnierzami znacznie się zmieniło.
Jak informuje Kanał 24, powołując się na SBU, dowódcy plutonów i kompanii zaczęli mówić wprost, że nie planowana jest generalnie żadna rotacja.
W ten sposób w obwodzie chersońskim cały rosyjski personel wojskowy pozostanie na terytorium Ukrainy „aż do końca”. Jednym słowem mają małe szanse na przeżycie.
Portal 24tv.ua wskazuje, że od początku wojny na pełną skalę, „odpoczywać” mogli tylko ci, którzy brali udział w atakach na obwody kijowski, czerniowiecki i sumski. Odpoczynek był jednak krótki, ponieważ okupanci zostali natychmiast wysłani do walki w rejonie Donbasu i Charkowa.
Wszystkim innym uczestnikom krwawej „operacji specjalnej” Putina powiedziano tylko, że „zostaną wymienieni na rezerwy, które wkrótce nadejdą”. Ale nie nadeszły, wszystki dostępne rezerwy zostały natychmiast rzucone do walki, aby Putler mógł dziś utrzymać swoją pozycję.
Należy zauważyć, że Rosja nie dysponuje dużą liczbą rezerw ludzkich, mimo że prowadzi niejawną mobilizację. Dowództwo wojskowe doszło do wniosku, że przeprowadzenie rotacji może doprowadzić do załamania całego frontu.
Oczywiście taka postawa dowództwa rozgniewała wielu żołnierzy. Niektórzy coraz częściej myślą o ucieczce z pola bitwy i poddaniu się Siłom Zbrojnym Ukrainy. Inni mówią nawet wprost o zabiciu własnego dowództwa.
Portal zwraca uwagę, że dowódcy wojskowi nie ukrywają już swojego niezadowolenia z pracy komisarzy wojskowych i otwarcie mówią, że wszelkie kampanie propagandowe, reklamujące krótkoterminowe kontrakty z kosmicznymi pensjami, nie rozwiązują problemu, z jakim boryka się armia inwazyjna tu i teraz. Nie pomogły też próby ostrzelania Biełgorodu i zrzucenia wszystkiego na Ukrainę, by rozzłościć miejscową ludność i zachęcić mężczyzn do wstąpienia do wojska.
Sytuacja ta doprowadziła do tego, że z każdym mijającym dniem odmowy wzięcia udziału w wojnie zaczęły coraz głośniej rozbrzmiewać ze strony oficerów, a nawet funkcjonariuszy FSB, którzy nadal przebywają w Rosji. To ci, którzy cokolwiek rozumieją z tego, co dzieje się na Ukrainie, znają skalę strat armii inwazyjnej i rozumieją brak szans na globalne zwycięstwo. Są w 100% pewni, że nie powinni jechać na tę wojnę.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!