W ślad za pułkiem lotnictwa wojskowego pod Polską granicą, Rosja może ulokować na Białorusi inne formacje wojskowe – pisze Deutsche Welle. Według gazety, białoruskie władze stopniowo tracą kontrolę nad polityką zagraniczną kraju.
Oświadczenie rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu, dotyczące wzmożenia prac nad rozmieszczeniem rosyjskiej bazy wojskowej, wydane 4 czerwca w Mińsku, zdaniem dziennikarzy „DW” to dowód na to, że Mińsk przestał prowadzić niezależną politykę zagraniczną. Mając nadzieję na dalsze kredyty i preferencje, pozwalające na wzmocnienie reżimu, w zamian za dyslokację trzeciego z kolei rosyjskiego obiektu wojskowego, Łukaszenka wciąga Białoruś w sferę gier Kremla z Zachodem.
Autor zwraca uwagę, iż znamienne jest to, że zapowiedzi wybrzmiały z ust rosyjskiego ministra, ale nie w imieniu białoruskiego przywództwa. Co wiecej, Łukaszenka tym razem nie dementował, nie zakwestionował słów Szojgu, choć jeszcze nie tak dawno twierdził, że „rosyjska baza” – to zbyt szumne stwierdzenie i że tak naprawdę chodzi tylko o kilka nowoczesnych samolotów „których na Białorusi brakuje”.
Dla Białorusi, która w myśl konstytucji zobowiązuje się do neutralności, pojawienie się kolejnego rosyjskiego obiektu wojskowego (najpierw była stacja radiolokacyjna w Hancewiczach, potem węzeł łączności wojskowej w Wilejce) to nic innego jak łamanie prawa i sprzeniewierzanie się tak często akcentowanym przez prezydenta dążeniom do niezależności i neutralności.
Zwiększona obecność wojskowa Rosji na Białorusi spowodowała zaniepokojenie w sąsiedniej Polsce i na Litwie – pisze Deutsche Welle. Rzeczywiście, bo gdzie gwarancje, że rosyjskie przywództwo powołując się na hasło „wzmocnienia obronności Białorusi” i ustne umowy z Łukaszenką, nie zażyczy sobie nagle rozmieszczenia na wschodnich granicach UE również innych formacji wojskowych?
Przy braku zagrożeń militarnych ze strony państw Unii, takie zachowanie Mińska może się jedynie przyczynić do zwiększenia napięć w regionie i stać się poważną przeszkodą w pogłębianiu procesu integracji z UE, nawet po odsunięciu od władzy Łukaszenki.
„Po mnie choćby potop”?
Jest mało prawdopodobne, aby nowa rosyjska baza wojskowa miała zapewnić Białorusinom szczególny spokój w zakresie ochrony przed nieznanym wrogiem. Tym bardziej, że propagandowe uzasadnienie wzmocnienia potencjału obronnego Białorusi, z powodu dyslokacji obiektów sił zbrojnych Rosji, tworzy tylko iluzję bezpieczeństwa. W przypadku realnego zagrożenia, terytorium Białorusi stanie się główną bazą dla działań bojowych.
Manipulowanie opinią publiczną w temacie rosyjskiej bazy wojskowej, nie trzyma się kupy – pisze DW. Z tego wszystkiego wyłania się jedynie pragnienie Łukaszenki, by naciągnąć Kreml na pomoc finansową w zamian za ustępstwa we współpracy wojskowej.
Ponadto, nawet za cenę utraty image’u kraju miłującego pokój, białoruski dyktator ma nadzieję uzyskać poparcie Rosji w następnych „wyborach” prezydenckich w 2015 roku.
Z kolei Kreml, który konsekwentnie realizuje swoje projekty w przestrzeni postradzieckiej, dawno i z powodzeniem wykorzystuje Łukaszenkę, który za wszelka cenę będzie trzymał się władzy.
Rezultatem taktyki stosowanej przez Aleksandra Grigoriewicza – „Po mnie choćby potop”, jest stopniowe oddawanie pałeczki Moskwie, która ma coraz większy wpływ na politykę zagraniczną Mińska i komplikuje jego relacje Zachodem. Chroniczna zależność od rosyjskich kredytów, którymi Łukaszenka zastepuje reformy, jest coraz bardziej niebezpieczna , ponieważ odbiera Białorusi możliwość podejmowania własnych decyzji politycznych, a przede wszystkim w sferze współpracy wojskowej.
Kresy24pl/dw.de
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!