Firma rosyjska Wireless Lab, która stworzyła niezwykle popularną w ostatnich tygodniach aplikację FaceApp oświadczyła, że choć jej zespół pracuje w Rosji, to dane użytkowników nie są przesyłane na serwery w Rosji.
Aplikacja wzbudziła niepokój oficjalnych instytucji w kilku krajach, w tym w Polsce czy USA. Wątpliwości budzi nie tylko rosyjskie pochodzenie firmy, ale też to, że jej istnieje podejrzenie, że warunkiem użycia aplikacji jest zgoda na niestandardowo szeroki dostęp do zasobów smartfonu, jak i z tego powodu, że wprowadzone w ostatnich czasach w Rosji regulacje umożliwiają swobodny dostęp służb specjalnych oraz innych instytucji rosyjskiego państwa do danych klientów rosyjskich dostawców internetu i innych firm internetowych.
Lider Partii Demokratycznej w Senacie USA Chuck Schumer zwrócił się do FBI i Federalnej Komisji Handlowej, żeby skontrolowano rosyjską aplikację FaceApp. W piśmie, które opublikował na portalu społecznościowym, nazwał niepokojącym, że dane osobowe milionów Amerykanów mogą być przekazane „wrogiemu obcemu państwu”. Zapewnienia twórcy i właściciela FaceApp, że dane użytkowników nie trafiają do Rosji, wydają mu się mało przekonujące i nie dają gwarancji, że tak się nie stanie, gdyby zażądały tego państwowe władze Rosji.
Aplikacja FaceApp powstała w 2017 roku. Jest dziełem rosyjskiej firmy Wireless Lab. Jej twórca, Jarosław Gonczarow, pochodzi z Sankt Petersburga i ukończył Gimnazjum Akademickie przy Państwowym Uniwersytet w Sankt Petersburgu, specjalizujące się w fizyce i matematyce. Potem studiował na tym uniwersytecie na wydziale matematyki i mechaniki. Już na studiach pracował na pełen etat. 2 lata pracował później w USA, w Microsofcie.
Z tego, co mówi o sobie, już wtedy zajmował się sztuczną inteligencją, konkretnie napisał kod do bota, który gra w pokera. Częścią tego kodu była sieć neuronowa. To zagadnienie, użycie modelu matematycznej sieci neuronowej. Z wypowiedzi Gonczarowa dla różnych mediów wynika, że fascynowało i fascynuje odzwierciedlenie w matematyce i nowych technologiach układu nerwowego człowieka.
Pracował też m.in na projekcie analizy mowy. W 2016 podjął decyzję, by tych technologii użyć w obróbce zdjęć. I tak powstał pomysł FaceApp.
Gonczarow był już wtedy znaną postacią nie tylko na rosyjskim rynku informatycznym. Już w 2006 był współzałożycielem firmy SPB Software tworzącej pierwsze aplikacje dla telefonów komórkowych.
W 2011 roku SPB Software została kupiona za około 38 mln dolarów przez znaną, dużą rosyjską firmę informatyczną Yandex, specjalizującą się do dziś w usługach za pośrednictwem internetu.
Po odjeściu z Yandexu, Gonaczarow stworzył właśnie Wireless Lab.
-FaceAPP narodzł się z połączenia dwóch ważnych trendów. Pierwszy to ciąge rosnąca wartość zdjęć i wideo. Panuje opinia, że historie ze Snapchata, Instagramu i ich odpowiedników niedługo zabiją dostawców wiadomości jak Twitter czy Facebook. Facebook już zmierza w tym kierunku – mówił w 2017 roku Gonnczarow w rozmowie z rosyjskim portalem Afisha.
– Drugi trend to sieci neuronowe. To, co nazywają uproszczonym analogiem ludzkiego mózgu wprowadzonym do kodu komputerowego. Aby to stworzyć, zbudowano ogromnną sieć software’owych symulacji neuronów i synapsów zdolnych do analizowania i archiwizowania wiadomości. Takie technologie to podstawa uczenia się przez maszyny, sztucznej inteligencji, cybernetyki i wielu innych rzeczy. Zajmowałem się tym ostatnio przez jakiś czas. Próbowałem pierwszych sieci neuronowych dziesięć lat temu – dodawał Gonczarow.
W zeszłym roku Wireless Lab przeniósł się z Sankt Peterburga do Skołkowa, przedstawianego przez władze Rosji jako „rosyjska Dolina Krzemowa”. Ale Wireless Lab ma też, według portalu theglobepost.com, biuro w USA, konkretnie w Wilmington w Karolinie Północnej. Tam też FaceApp jest zarejestrowana.
Według Gonczarowa, potencjał sieci neuronowych jest nieograniczony, i jesteśmy dopiero na początku drogi jej rozwoju
Po wybuchu popularności, a później krytyki FaceApp Wireless Lab odpiera zarzuty w liście do amerykańskiego specjalistycznego portalu Tech Crunch. „Pobieramy tylko zdjęcie wybrane przez użytkownika do edycji. Nigdy nie przesyłamy innych zdjęć z telefonu do chmury. Możemy przechowywać pobrane zdjęcie w chmurze. Głównym tego powodem jest wydajność i ruch (…) Większość zdjęć jest wykasowywana z naszych serwerów w ciągu 48 godzin” – czytamy między innymi.
Firma utrzymuje, że nie sprzedaje ani nie dzieli się z „trzecią stroną” danymi użytkowników i przyjmuje zgłoszenia od klientów dotyczczące usunięcia ich danych z serwerów. Jednak nie na wszystkie wnioski może od razu odpowiedzieć, bo zespół jest przeciążony pracą.
Oprac. MaH, theglobepost.com, tvp.info
1 komentarz
Piotr
19 lipca 2019 o 15:40Jakoś mu nie wierzę. Zbyt łakomy kąsek dla czerwonych popaprańców, żeby nie mieli z niego skorzystać.