W przypadku rosyjskiej waluty mówienie o „czarnych poniedziałkach, wtorkach itd.” nie ma już sensu. W końcu ubiegłego tygodnia mogło się wydawać, że panika na rosyjskim rynku finansowym została opanowana, a rubel zaczyna odrabiać straty. Nic z tego. W poniedziałek zaczął spadać ponownie – wieczorem już o ponad 10 procent.
Dla wielu Rosjan to kolejna przykra niespodzianka tuż przed Nowym Rokiem. O godzinie 20:00 czasu polskiego za dolara płacono w Moskwie blisko 59 rubli, o ponad 10 proc. więcej niż z samego rana.
Niektórzy rosyjscy eksperci tłumaczą, że tak wielki spadek jest spowodowany faktem, iż przed końcem roku wiele podmiotów i graczy giełdowych zaprzestało handlu. Przy małych obrotach każda większa transakcja powoduje więc wielkie skoki kursu. Tyle, że w przypadku rubla są to skoki tylko w jedną stronę – w dół.
Faktycznym powodem spadków były więc zapewne informacje o dokapitalizowaniu z państwowej kasy prywatnych banków rosyjskich w celu uchronienia ich przed bankructwem. Rynek odebrał to jako potwierdzenie coraz większych problemów rosyjskiego sektora finansowego, podobnie jak mroczne prognozy rosyjskiego Ministerstwa Finansów, informacje o spadku rosyjskich rezerw poniżej 400 mld USD oraz doniesienia o tym, że PKB Rosji – po raz pierwszy od 2009 roku – zmniejszyło się listopadzie 0,5 proc.
W ślad za rosyjskim rublem tracił też rubel białoruski – spadł o blisko 7 proc., mimo że władze w Mińsku ogłosiły, iż zmniejszają wprowadzony niedawno drastyczny podatek od handlu walutami z 30 do 20 procent.
Kresy24.pl / Bloomberg
1 komentarz
Stefan F.
29 grudnia 2014 o 22:49No i dobrze, niech żrą rakiety atomowe, kałachami przegryzają, popijając ropą.