Po czymś takim prozachodni rząd Nikoli Paszyniana stanie się jeszcze bardziej antyrosyjski.
Służba Bezpieczeństwa Armenii udaremniła kierowane z Rosji przygotowania do zbrojnego zamachu stanu i zatrzymała spiskowców. Wśród nich byli obywatele ormiańscy i uchodźcy z zajętego przez Azerbejdżan Górskiego Karabachu.
Po werbunku przez rosyjskie służby przerzucano ich do wojskowej bazy Arbat w obwodzie rostowskim, gdzie sprawdzano ich na poligrafie, a następnie przechodzili 3-miesięczne intensywne szkolenie wojskowo-dywersyjne. Ćwiczyli m. in. walkę w budynkach i poznawali najnowszy sprzęt.
Zamachowcy otrzymywali wynagrodzenie w wysokości 220 tys. rubli miesięcznie (2,5 tys. USD). Po powrocie do Armenii mieli pełnić „dyżur bojowy” – typować, werbować i wstępnie szkolić kolejnych dywersantów oraz czekać na rozkaz z Rosji do rozpoczęcia zbrojnych działań.
Okazało się jednak, że część dywersantów w końcu odmówiła udziału w planowanym zamachu stanu, kilku kolejnych w ogóle nie chciało wrócić do Armenii, a któryś prawdopodobnie zdradził. Ormiańskie służby specjalne schwytały 3-ch niedoszłych puczystów, za 4-ma wysłano listy gończe, trwa ustalanie tożsamości pozostałych.
Przypomnijmy, że po przegranej wojnie z Azerbejdżanem o Karabach, w której Rosja nie wsparła Armenii, premier Nikol Paszynian dokonał ostrego prozachodniego zwrotu w polityce zagranicznej. Rozpoczął integrację z Unią Europejską, zacieśnił współpracę z NATO, niedawno zawiesił udział Armenii w rosyjskim sojuszu wojskowym OUBZ i coraz bardziej wspiera Ukrainę.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!