Abchazja i Osetia Południowa mają przed sobą jeszcze dwa lata „niezależności”? Na razie Rosja ich nie zaanektuje?
Siergiej Ławrow gościł dzisiaj w Moskwie szefów resortów spraw zagranicznych separatystycznych republik Abchazji i Osetii Południowej. Przed spotkaniem powiedział, że „nie ma tam nastrojów” do pójścia w ślady Krymu.
Eksperci uważają, że tym oświadczeniem Moskwa próbuje ukrócić spekulacje na temat przyłączenia obu gruzińskich regionów do Rosji.
Informacje o tym, że dla Osetii Południowej i Abchazji na Kremlu już napisano „krymski” scenariusz, pojawiły około półtora miesiąca temu. Wypowiadało się w ten sposób kilku rosyjskich polityków, a nagłośniły ich wypowiedzi rosyjskie media.
Ławrow powiedział dzisiaj, że „wstyd mu za takie wypowiedzi” i uważa je „za niedopuszczalne”, bo Krym to „przypadek absolutnie wyjątkowy – rosyjska ziemia, na której przelano morze rosyjskiej krwi”.
Dla potwierdzenia deklaracji, że na razie „Krym” obu gruzińskim republikom nie grozi, szef rosyjskiego MSZ zaprosił swoich odpowiedników z Abchazji i Osetii Południowej do podpisania dwuletniego planu międzyresortowych konsultacji. Gdzie jest gwarancja, że w Abchazji i Osetii Krym się nie powtórzy? Ma nią być ów plan, w którym mówi się o dwóch latach współpracy z „niezależnymi państwami”.
Obawy, że gruzińskie terytoria zostaną włączone skład Federacji Rosyjskiej, dotyczą w pierwszej kolejności Osetii Południowej, gdzie – w odróżnieniu od Abchazji – są siły polityczne działające na rzecz związania się z „północnym sąsiadem”. Co więcej, w rozpoczętej niedawno kampanii wyborczej do osetyjskiego parlamentu, jest to jeden z głównych tematów.
Analityk z Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych Kaha Gogolashvili uważa, że oświadczenie Ławrowa nie przerwie w Cchinwali dyskusji o przyłączeniu do Rosji. Będzie kontynuowana, ponieważ jej podtrzymywanie leży w interesie Moskwy. Ma m.in. pokazać Gruzji, że zagrożenie aneksją jej terytoriów jest realne i pokazać „dobrą wolę” Kremla, który na razie tego nie robi – uważa Gogolashvili.
Rosja jest w tej chwili bardzo zaangażowana w wydarzenia na Ukrainie i nie w głowie jej dołączanie kolejnych regionów. Ponadto, gdyby zaanektowała obie separatystyczne republiki, utraciłaby istotne narzędzia oddziaływania na Gruzję – to opinia prof. Tornike Sharashenidze z Gruzińskiego Instytutu Spraw Społecznych, który jest zdania, że Abchazja i Osetia Południowa mają być dla Gruzji rosyjskim argumentem przeciwko zbliżeniu Tbilisi z Zachodem.
Kresy24.pl/ekhokavkaza
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!