Po miażdżącej klęsce w zimnej wojny Rosja nie mogła się pogodzić z utratą wpływów w przestrzeni postsowieckiej. Wbrew woli narodów Europy Środkowej i Wschodniej mocarstwowe ambicje wschodniego sąsiada Ukrainy doprowadziły do ożywienia Imperium Zła i zainicjowania próby ponownego wciągnięcia byłych krajów satelickich w orbitę wpływów Moskwy.
Głównym narzędziem polityki Kremla była stara zasada polityki imperialnej: dziel i rządź, dzięki której Moskwa przez ponad 200 lat dominowała w Europie Wschodniej. Jesienią tego roku na amerykańskim portalu Politico można było przeczytać, że w 2008 roku Władimir Putin próbował wplątać Polskę w inwazję na Ukrainę. Takie słowa znalazły się w wywiadzie, jakiego portalowi udzielił marszałek Sejmu RP, były minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. „Chciał (Putin), żebyśmy uczestniczyli w podziale Ukrainy” – miał powiedzieć Sikorski. Według szefa dyplomacji w rządzie Donalda Tuska przywódca Rosji oznajmił premierowi Polski, że Ukraina to sztuczny kraj, a Lwów jest polskim miastem.
I choć później Sikorski utrzymywał, że rozmowa z Politico nie była autoryzowana i niektóre jego słowa zostały nadinterpretowane, to jednak nie ma dymu bez ognia − taką samą opinią o Ukrainie Putin podzielił się w kwietniu 2008 roku z George’em W. Bushem podczas dyskusji na zamkniętym spotkaniu Rosja − NATO. „Ukraina nie jest nawet państwem! Czym jest Ukraina? Część jej terytorium to Europa Wschodnia, a część, i to znacząca, podarowana przez nas” − powiedział zirytowany prezydent Federacji Rosyjskiej do przywódcy USA. Ta rozmowa potwierdza prawdopodobieństwo, że Putin mógłby promować takie poglądy wśród swoich partnerów z krajów Europy Wschodniej. W tym i w rozmowie z premierem Donaldem Tuskiem. Nieprzyzwoita propozycja podziału Ukrainy pojawiła się nie tylko na poziomie dyplomacji kuluarowej, ale została sformułowana na płaszczyźnie polityki oficjalnej.
Wiceprzewodniczący Dumy Państwowej Władimir Żyrinowski, który często mówi to, czego ze względu na swoje stanowisko nie może publicznie powiedzieć Putin, z trybuny Parlamentu Rosji zaproponował Polsce, Węgrom i Rumunii udział w rozbiorze Ukrainy. Prowokując te państwa, Żyrinowski powiedział, że ziemie zachodniej Ukrainy, które zostały przyłączone do Związku Sowieckiego, nie były ukraińskie. Co więcej, wkrótce do polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych wpłynęło oficjalne pismo wystosowane przez rosyjską Dumę Państwową z propozycją podziału terytorium Ukrainy. Podobną ofertę otrzymały także Węgry i Rumunia. To wszystko potwierdza fakt, że Kreml, który ma agresywne plany wobec Ukrainy, chętnie rzuciłby Polakom ochłap w postaci Wołynia i Galicji. Przecież Putin bardzo chciałby znaleźć wspólników do dokonania nowej zbrodni. To bardzo przebiegła i podstępna strategia. I wygląda na to, że co najmniej jeden z przywódców krajów Grupy Wyszehradzkiej, które otrzymały tę propozycję, już połknął przynętę.
Szokująca informacja o tym, że USA objęły sankcjami sześć osób z węgierskiego establishmentu polityczno- gospodarczego zaskoczyła wszystkich, którzy interesują się problematyką geopolityki w Europie Środkowej i Wschodniej. Była niczym grom z jasnego nieba dla osób niewtajemniczonych w subtelności rosyjskiej dyplomacji. Co spowodowało tak zdecydowaną reakcję administracji Stanów Zjednoczonych? Zachodni obserwatorzy zwracają uwagę na dziwne zachowanie węgierskiego premiera Viktora Orbána, który z zaciekłego przeciwnika Moskwy błyskawicznie zmienił się w lojalnego sojusznika Kremla. Jak inaczej bowiem można potraktować to, że gdy UE i USA starają się zjednoczyć przeciwko rosyjskiej agresji, premier Węgier wciąż domaga się całkowitego zniesienia sankcji wobec Rosji. Viktor Orbán jest obojętny wobec sztywnego stanowiska Unii Europejskiej i stale podkreśla, że anglosaskie sankcje szkodzą gospodarce.
W kluczowych momentach wspiera mniejszość blokującą decyzje Unii Europejskiej. Takie zachowanie wyraźnie świadczy o tym, że węgierski premier stał się liderem lobbystów interesów putinowskiej Rosji w UE. Wszystko przemawia za tym, że Putinowi udało się znaleźć słabe ogniwo we wschodniej flance Sojuszu Północnoatlantyckiego. Stanowi to poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa Europy w perspektywie średnioterminowej. Państwa Europy Środkowej i Wschodniej muszą dokładnie przeanalizować przyczyny i skutki wielu tragedii z przeszłości, aby ich nie powtarzać w przyszłości. Przecież rosyjska polityka wobec sąsiadów jest nie tylko przewidywalna, ale wręcz prostacka. Przypomina sprytną sztuczkę doświadczonego wędkarza, który łapie swoją ofiarę na żywca. Podburzanie do sporów terytorialnych, międzynarodowych konfliktów i nienawiści etnicznych w ciągu ostatnich dwustu lat było głównym narzędziem rosyjskiej polityki w Europie Wschodniej.
Należy uświadomić sobie fakt, że dziś zagrożona jest nie tylko Ukraina, ale także jej sąsiedzi są w niebezpieczeństwie, ponieważ odradzający się eurazjatycki imperializm zagraża bezpieczeństwu całego kontynentu europejskiego. Jeśliby Ukraina straciła niepodległość, to następnymi ofiarami zgodnie z planem imperialistów, w perspektywie średniookresowej, mogłyby być państwa Europy Środkowej i Wschodniej, przede wszystkim kraje bałtyckie i Polska. Potwierdzają to oświadczenia eksdoradcy przewodniczącego Dumy Państwowej, wpływowego ideologa teorii eurazjatyzmu Aleksandra Dugina. W książce pod tytułem „Podstawy geopolityki”, która została opublikowana przy wsparciu Wydziału Strategii Akademii Wojskowej Sztabu Generalnego Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej, napisał on, że „Rosja musi zniszczyć »kordon sanitarny«, utworzony z małych, gniewnych i historycznie nieodpowiedzialnych narodów i państw, z maniakalnymi roszczeniami i niewolniczym uzależnieniem od talassokratycznego Zachodu. W roli takiego »kordonu sanitarnego« tradycyjnie występuje Polska i kraje Europy Wschodniej (…) Zadaniem Eurazji jest to, aby ta bariera nie istniała”. Wpływ Dugina na formowanie międzynarodowej strategii Kremla jest przerażający.
Efekty tego są wyraźnie widoczne na Wschodzie Ukrainy. Polityka ta stanowi poważne zagrożenie dla wszystkich państw byłego obozu socjalistycznego. Z tego punktu widzenia premier Węgier powinien jeszcze raz przeczytać historię własnego kraju. Bo kiedy niepodległa Ukraina upadnie, rosyjskie czołgi, tak jak w 1956 roku, mogą znów pojawić się na ulicach Budapesztu. Aby uniknąć tego scenariusza, kraje Europy Środkowo-Wschodniej powinny odrzucić drobne marginalne roszczenia i małostkowe kłótnie terytorialne. Natomiast warto, by się zastanowiły nad stworzeniem podstaw silnego sojuszu geopolitycznego w regionie Międzymorza Bałtycko-Czarnomorsko- -Adriatyckiego. Mamy wręcz cudowny wzór historyczny − Pierwsza Rzeczypospolita. Musimy wspólnym wysiłkiem powstrzymać ekspansję agresywnego Imperium Zła i nie dopuścić do powtórzenia tragicznej lekcji historii.
Włodzimierz Iszczuk/Listopad 2014 nr 11 (28) – Słowo Polskie
7 komentarzy
pomóż Ukrainie
3 grudnia 2014 o 19:19wejdź na stronę kuloodporni.org i jeśli możesz to pomóż
Jan
3 grudnia 2014 o 19:38„Ochlapy w postaci Wolynia i Galicji”.
Dla przypomnienia:Woj.Wolynskie w 1939r.liczylo 35.754 km2 i ponad 2mln.ludnosci.Zas Galicja to Lwowskie 28.402 km2,Stanislawoskie 16.894 km2 oraz można dodac Tarnopolskie 16.533 km2.Razem to będzie ok.97200 km2 i ok.8mln.osob.Stan na 1939r.przed 17.09.Ten ochlap to prawie Litvusy i Lotwa razem.Ten ochlap nam skradziono a obywateli wymordowano lub zesłano na Sybir i Kazachstan.To jest czesc naszej historii Panie Iszczuk.Ochlapy to psu u rzeznika na Brzeskiej rog Zabkowskiej sprzedawano.
miki
4 grudnia 2014 o 00:29Ehh Janie Janie, nie rozumiesz. Artykuł super-bardzo trafnie wszystko ujęte.Nie tylko ty masz sentyment do Kresów:) , chodzi tu jednak o to aby nie dać się skusić na okruchy z pańskiego stołu gdyż można zdobyć całość! Nie żartuję-do zdobycia jest całość! GRA JEST NIEZWYKLE POWAŻNA I WBREW POZOROM MOŻE TOCZYĆ SIĘ O NAS, POLSKĘ A NIE O UKRAINĘ, UKRAINA TO TYLKO KWIATEK DO KOŻUCHA! Propozycja podzielenia się Ukrainą miała nas wciągnąć w tą grę i ponieślibyśmy niesamowite straty. Stalibyśmy się tym złym a i tak w najlepszym wypadku dostalibyśmy do ręki gorący kartofel(wrogą nam wówczas Galicję)-dlatego że to nie był ten moment.Przy okazji afirmowalibyśmy działanie Putina a tak to my w zasadzie pchamy ten rosyjski wózek ze skarpy, to my jesateśmy tego inicjatorami-i bardzo dobrze.Zauważ że Ukraińcy mają teraz wroga-jest to Rosja i potrzebują przyjaciół a tak naprawdę nie mają ich zbyt wielu, na Majdanie miałem wrażenie że milej nas traktują niż swoich, oni na razie tworzą swoje państwo ale powiedzmy sobie szczerze to się nie ma prawa udać i nie dlatego że my tego nie chcemy ale dlatego że to jest nie do zrobienia przez nich samych, są zepsuci -mentalnie, chęci mają ale to za mało.Minie parę lat, efektów nie będzie i będą szukali innego rozwiązania i ono jest-Rzeczpospolita! Gdyby zrobić im za kilka lat referendum czy chcą do Polski-70-80% będzie na tak, tym bardziej że z miejsca będą w UE i NATO(precedens juz był-NRD).Należałoby jedynie przygotować nowy plan Marshalla-kasa UE i USA, cała reszta to już my-doświadczenie jest, to 25 lat udanej transformacji:)
Jan
4 grudnia 2014 o 09:38@miki: Mnie nie chodzilo o powrot już do macierzy,ale o wyraz/slowo ochlap.Dla mnie im dluzej trwa konflikt rosyjsko-ukraiński tym lepiej dla nas Polakow.Kwestia dwóch lat i cale to niby państwo padnie.Olbrzymia korupcja.Brak poczucia własności.Dalej trwa mentalność homosvietikusa.Kolchozy i sowchozy zabily reszte realnych jednostek myslacych o prywacie i stworzeniu nowoczesnych indywidualnych gospodarstw rolnych.Brak jakichkolwiek powiazan mentalnych miedzy wschodem i zachodem Ukrainy.My powinnismy wykorzystać w/w czas na modernizacje i zwiększenie potencjalu naszej armi bez oglądania się na NATO czy UE bo i tak nas rzuca na pozarcie Rosji gdyby doszło do konfliktu.Jednoczesnie tworzyć tak polskie prawo aby nie było problemu za powrotem naszych rodakow do Polski ani ziemi do Korony.Zapewne UE nie będzie przeszkadzać bo to dobry bylby kasek dla ich inwestycji(grabież)dlatego RP powinna być tez przygotowana w pierwszej kolejności do inwestycji oraz wyplat dla przesiedlanych banderowcow na wschod Ukrainy,bo tych ludzi nie wolno wpuszczać pod nasz dach.
miki
4 grudnia 2014 o 13:14Zgadzam się we wszystkim co napisałeś. My musimy rozwijac naszą gospodarkę i wzmacniać siły zbrojne czekając na dogodny moment, a w sprawach polityki pomagać Ukrainie ale nie wychodzić zbytnio przed szereg ,tak jak to jest w tej chwili.Trochę to jest śmieszne ale to stare chińskie metody-robić to wszystko co napisałem i czekać na dogodny moment a on przyjdzie, to kwestia czasu. Ten konflikt będzie wykańczał głównie Rosję (Ukraina to już jest bankrut) i nie tyle przez Ukraińców ile przez sankcje całego cywilizowanego Świata i brak klimatu inwestycyjnego, strach przed tym że jutro może się zdarzyć dosłownie wszystko-taka niepewność zawsze najbardziej szkodzi- aby kraj się rozwijał musi być stabilizacja i pewność zwrotu kapitału. Zawsze jak Rosja miała problemy my na tym zyskiwaliśmy-wystarczy pobadać historię, tak będzie i teraz i trzeba być przygotowanym aby to odpowiednio wykorzystać.Rosja teraz nie pokazuje słabości ale za lat 2-3 będzie już bardziej skora do negocjacji, zobaczy że jest na straconej pozycji.Przypuszczam że to pokryje się w czasie kiedy Ukraińcy po raz kolejny rozczarują się swoimi politykami-nie może być inaczej-cudów nie będzie.To będzie nasze 5 minut………
Jan
4 grudnia 2014 o 17:59Oby Bozia dala nam na ten czas choć jednego madrego i odpowiedzialnego polityka który będzie wiedział co zrobić.Bo patrząc na obecne miernoty to sobie nie wyobrażam aby były zdolne do czegokolwiek.
ltp
4 grudnia 2014 o 23:23Racje ma autor używając sformułowania ochłap wobec utraconych przez państwo polskie terytoriów na rzecz Sowietów. Nie chodzi o to,ze to jest ochłap, ale tak można zrozumieć wypowiedź niejakiego Żyrynowskiego , politycznego harcownika ruskiego nacjonalizmu . Gdyby Polska ustami władz poparłaby ideę tego nasiąkniętego etanolem ruskiego krzykacza wyrządziłaby sobie niepowetowaną szkodę