
Skup zboża w Autonomicznej Socjalistycznej Republice Sowieckiej Niemców Nadwołżańskich. Fot. russian7.ru
Każdego roku pod koniec sierpnia w Rosji upamiętnia się ofiary kolejnej stalinowskiej deportacji – Niemców Powołża. Sowieccy Niemcy przeżyli kilka fal przymusowych przesiedleń. Jedna z nich, w 1936 roku, dotknęła zarówno Niemców, jak i Polaków mieszkających na terenach przygranicznych ZSRR. Jednak 28 sierpnia 1941 roku zajmuje szczególne miejsce w kalendarzu sowieckich zbrodni. Dekretem Prezydium Rady Najwyższej ZSRS „O przesiedleniu Niemców mieszkających w regionach Powołża” zlikwidowano utworzoną na początku lat dwudziestych autonomiczną republikę Niemców, a przymusowa deportacja na Syberię, do Kazachstanu i Azji Środkowej tylko we wrześniu i październiku objęła prawie 450 tys. osób.
W sumie w latach II wojny światowej w głąb ZSRS przesiedlono do 950 tys. Niemców. Ich łączna liczba, którzy zginęli w miejscach zesłania i w drodze do nich, pozostaje do dziś nieznana. Badacze posługujący się najbardziej konserwatywnymi szacunkami podają liczbę 300 tys. osób. Inni badacze sugerują, że zginąć mogło nawet pół miliona niemieckich obywateli ZSRS.
Za tę zbrodnię Związku Sowieckiego Niemcy nie otrzymali ani prywatnych odszkodowań, ani przywrócenia swojej autonomii. Chociaż kwestia ta była poruszana przez nich od lat osiemdziesiątych, jeszcze za czasów Jelcyna zrobiono wszystko, aby sytuacja nie zmieniła się.
W rezultacie postsowiecka Rosja nie tylko nie zadośćuczyniła tej mniejszości etnicznej, ale nadal wykorzystuje ją w swoich grach geopolitycznych. Po aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku liczne narodowo-kulturowe organizacje autonomiczne rosyjskich Niemców, utworzone w miejscach ich zwartego zamieszkania, stały się „mostami współpracy” między Rosją a Niemcami, które pomagały agresorowi omijać sankcje gospodarcze.
Naród zamieniony w most – to nie jest moje porównanie. W 2017 roku ówczesny pełnomocnik rządu federalnego Niemiec ds. przesiedleńców i mniejszości narodowych, poseł Bundestagu Hartmut Koschyk, w wywiadzie dla finansowanej przez rząd RFN „Rosyjskiej Gazety” stwierdził dosłownie, co następuje:
“Rosyjscy Niemcy i nasi rodacy, których nazywacie byłymi rosyjskimi Niemcami, a my – późnymi przesiedleńcami – są naturalnym mostem w stosunkach między dwoma krajami”.
Wywiad dotyczył wznowienia finansowania „rosyjskich Niemców” – a dokładniej regionalnych organizacji, które mówią w imieniu tej mniejszości narodowej. Rosyjska propaganda przedstawiła to wydarzenie jako zapowiedź szybkiego zniesienia sankcji, które zaczęto nakładać na Rosję po aneksji Krymu.
„W niemieckim Bayreuth XXII Międzyrządowa Komisja Rosyjsko-Niemiecka ds. Niemców Rosyjskich przyznała kolejną transzę – 66,3 mln rubli od Rosji i 9,5 mln euro od Niemiec – Niemcom rosyjskim” – tak zaczynała się ta notatka.
„To kapitał, który należy wykorzystać. I to nie na „bla-bla-bla” – coś w rodzaju pomocy humanitarnej, ale na przeformatowanie stosunków między dwoma krajami. Na przykład poprzez projekty biznesowe. <…> Cieszę się, że mój rosyjski kolega Igor Barinow rozwija nie tylko kulturową, ale i ekonomiczną część naszych stosunków. Wkrótce w Omsku i Kaliningradzie odbędą się fora gospodarcze, na których zbiorą się biznesmeni z prawie wszystkich krajów związkowych Niemiec — obiecał Koschyk w wywiadzie dla rosyjskiego wydawnictwa rządowego.
Wspomniany przez Koschyka Igor Barinow jest szefem Federalnej Agencji ds. Narodowości, wywodzi z FSB i pracował w organach bezpieczeństwa państwowego w latach 1993–2003. Już sam ten fakt jest symboliczny: komu jeszcze w Rosji reżim Putina mógłby powierzyć sprawy narodowości, jeśli nie czekiście?
Drugą symboliczną okolicznością jest wspomniany aspekt ekonomiczny. Jak wielokrotnie narzekali w rozmowach z autorem tych słów niemieccy aktywiści z obszaru postsowieckiego, agenda handlowa zaczęła aktywnie wypierać kwestie tożsamości narodowej i kultury.
Nic dziwnego, że pełną inwazję Rosji na Ukrainę niemieckie organizacje autonomiczne w Rosji przyjęły tak, jak przystało na całkowicie marionetkowe struktury pozbawione własnego ja. Część z nich po prostu udawała, że nic się nie dzieje. Inne natomiast zaczęły agresywnie powielać narrację putinowskiej propagandy, przewyższając ją nawet pod względem szaleństwa.
Na przykład Wiktor Dic, szef „Domu Niemieckiego” Republiki Tatarstanu, zaproponował, aby „wszyscy mężczyźni naszego narodu zaczęli składać podania o przyjęcie do prywatnej firmy wojskowej Wagner” (tekst Dica ukazał się w jednym z prorządowych wydawnictw w marcu 2023 roku – jeszcze zanim właściciel prywatnej firmy wojskowej „Wagner” Jewgienij Prigożin zdążył rzucić wyzwanie Putinowi i zorganizować marsz na Moskwę).
Dic stwierdził, że tylko coś „niezwykłego” pomoże Niemcom w Rosji „ocalić się i przetrwać” jako naród. Według niego recepta na to cudowne rozwiązanie jest bardzo prosta: wszyscy niemieccy mężczyźni powinni wyruszyć na wojnę przeciwko Ukrainie.
„Niech połowa naszych mężczyzn okaże się tchórzami i zacznie uciekać za granicę, ale druga połowa będzie nadal z wielką pompą i hałasem wstępować do Prywatnej Kompanii Wojkowej Prigożina, a nasza rosyjska władza będzie zmuszona nas wysłuchać i pomóc naszemu narodowi przetrwać w historii i na naszej planecie” – dzieli się swoim planem Dic.
Wypowiedzi rosyjskich Niemców i dla rosyjskich Niemców, gloryfikujące „specjalną operację wojskową” Putina przeciwko Ukrainie, można znaleźć nie tylko na poziomie lokalnym. Jednym z dostawców tego rodzaju propagandy dla mniejszości etnicznej stała się „Moskiewska Gazeta Niemiecka”, co nie przeszkodziło jej redaktorce Oldze Martens w przeprowadzce do Niemiec już po rozpoczęciu wojny na pełną skalę, a nawet w udziale w wyborach do Bundestagu na początku 2025 roku.
Losy zwykłych rosyjskich Niemców nie układają się niestety tak pomyślnie. Od 24 lutego 2022 roku w wojnie na Ukrainie zginęło już ponad tysiąc rosyjskich Niemców, jak obliczył jeszcze wiosną 2025 roku niemiecki aktywista Andrej Triller, z którym przeprowadziłem wówczas wywiad dla gazety „The Moscow Times” (https://www.themoscowtimes.com/2025/04/17/hundreds-of-ethnic-germans-are-dying-for-russia-in-ukraine-this-man-is-tracking-them-a88765).
Liczbę tę warto porównać z ogólną liczbą Niemców mieszkających w Rosji. A oni, według danych jeszcze „przedwojennego” spisu ludności z lat 2020-2021, stali się ginącą mniejszością. Wówczas spisujący naliczyli w całej Rosji nieco ponad 195 tys. Niemców. Sytuacja Niemców nadwołżańskich jest typowym przykładem, kiedy reżim Putina jednym strzałem zabija dwa zające: eksterminując Ukraińców, jednocześnie wrzuca do pieca wojny kolejną mniejszość etniczną, która jeszcze przed rozpoczęciem „specjalnej operacji wojskowej” znajdowała się w Rosji na skraju wyginięcia.
Tragiczny los Niemców w Rosji po raz kolejny pokazuje nam prawdziwą cenę sowieckiej „przyjaźni narodów” oraz sytuację mniejszości narodowych w putinowskiej Rosji, która przejęła pałeczkę od imperium sowieckiego.
Andrei Grigorev, współpracownik Radia „Swoboda”
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!