W czerwcu, po buncie Grupy Wagnera, Rosyjskie Centrum Analityczne Jurija Lewady przeprowadziło sondaż wśród ponad tysiąca mieszkańców Rosji. Między innymi poproszono rozmówców o wyrażenie zaufania do konkretnych polityków.
Co się okazuje. Rosjanie nadal ufają Putinowi bardziej niż innym politykom – 76% ankietowanych wskazało na rzadzacego prezydenta, co zaskoczeniem nie jest.
Eksperci Lewady nie dopatrują niczego dziwnego w fakcie, że minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow z 68% wyprzedza swojego formalnego szefa, szefa rządu Michaiła Miszustina (ma 56%) – w dzisiejszej Rosji premier pełni raczej funkcje techniczne i w zasadzie, w politykę, w klasycznym tego słowa znaczeniu, w przeciwieństwie do szefa resortu spraw zagranicznych, nie angażuje się. Nawet ocena Kadyrowa jest wyższa niż premiera (62%). Poziom zaufania do Prigożyna wynosi 22%.
Ale i Ławrow, Miszustin, Kadyrow, Prigożyn i wszyscy inni, oprócz Putina, ustępują miejsca innemu politykowi.
To Aleksander Łukaszenka. Ufa mu 70% rosyjskich respondentów, czyli tuż za obecnym prezydentem Federacji Rosyjskiej Putinem.
Jak zauważa Siarhiej Naumczyk na portalu Svaboda.org, pojawienia się nazwiska Łukaszenki na liście rosyjskich polityków można postrzegać jako element prowokacji, ale z drugiej strony może być wskaźnikiem pewnych procesów zarówno w elicie politycznej Rosji, jak i w rosyjskim społeczeństwie.
Ekspert nie wyklucza, że Łukaszenka może wejść na rosyjskie pole polityczne już nie jako mediator w negocjacjach, ale jako prawdziwy gracz. Niektórzy rozważają perspektywy jego udziału w walce o stanowisko prezydenta Federacji Rosyjskiej.
Naumczyk przypomina, że Łukaszenki miał ambicje objęcia Kremla, ale Putin mu to uniemożliwił. Już w 1995 chciał zastąpić Borysa Jelcyna na stanowisku prezydenta Federacji Rosyjskiej. Działania Łukaszenki w latach 1994-1999 były w pełni zgodne z tą intencją. I jeśli szereg porozumień z Rosją, które ograniczały militarną i gospodarczą suwerenność Białorusi, można wytłumaczyć chęcią uzyskania preferencji ekonomicznych od Moskwy w celu utrzymania władzy, to utworzenie tzw. Państwa Związkowego Rosji i Białorusi nie jest uzasadnione żadnymi rozsądnymi argumentami ekonomicznymi i politycznymi.
Sierhiej Naumczyk wskazuje, że realizacja marzeń Łukaszenki jest możliwa po spełnieniu co najmniej trzech, ale obowiązkowych warunków.
Pierwsza to podstawa prawna, druga to odejście Putina, trzecia to zgoda elity rządzącej, którą w dzisiejszej Rosji tworzą głównie byli pracownicy służb specjalnych. Bo elity mają poważne powody, by wątpić, czy Putin może zagwarantować im w przyszłości zachowanie zarówno pozycji, jak i kapitału.
„O ile cztery lata temu w oczach rosyjskiego establishmentu Łukaszenka był postrzegany jako „młodszy brat”, który wysysa z rosyjskiego gazociągu, a w 2020 r. – jako wasal, który polityczne (i być może nie tylko) istnienie zawdzięcza Putinowi , to po ataku Rosji obraz Ukrainy uległ znacznej korekcie.
Dziś w opinii zwolenników „wielkości Rosji” Łukaszenka jest wybawicielem Putina (to, że negocjacje z Prigożynem nie mogły przebiegać dokładnie tak, jak sam Łukaszenka o nich opowiadał, interesuje bardzo niewielką część społeczeństwa: jego pozytywną rolę potwierdził sam władca Kremla). Tak, w 2020 roku utrzymał się przy władzy dzięki Rosji, ale już od kilku lat trzyma swój kraj w garści. Żadnej demokracji, żadnego sprzeciwu, żadnych „europejskich wartości” – nic, czego nie lubi Rosjanin z „głubinki”.
(,,,) Ale o wiele ważniejsze jest to, że mając niepowtarzalną szansę, jeśli nie „zresetowania”, to znacznego zmniejszenia napięcia w stosunkach z Zachodem, a następnie, być może, uzyskania określonych preferencji – Łukaszenka nie odmówił wspierania Rosji w wojnie z Ukrainą. W rzeczywistości pokazał, że jest naprawdę oddany „rosyjskiemu światu”. Cóż za kontrast z zachowaniem prezydenta Tokajewa” – pisze Naumczyk na portalu svaboda.org.
Według białoruskiego politologa, Aleksander Łukaszenka jest akceptowalnym kandydatem zarówno dla Kremla, jak i dla większości rosyjskiego społeczeństwa (70% notowań to potwierdza), zaś perturbacje dla rosyjskiego establishmentu będą i tak mniejsze, niż w przypadku dojścia na szczyt władzy szefa PFW „Wagnera”.
A fakt, że Białoruś przestanie istnieć jako niepodległe państwo w momencie realizacji planu „Łukaszenka władcą Kremla”, jest już tylko dużym plusem dla arosyjskiej elity: aneksja Białorusi zostanie przedstawiona Rosjanom jako zwycięstwa, nawet jeśli nie na taką skalę, na jaką wyglądałoby zwycięstwo nad Ukrainą.
Taka nagroda pocieszenia zamiast „Kijów w trzy dni”.
ba za svaboda.org
1 komentarz
coś takiego
17 lipca 2023 o 09:56Już wyzdrowiał? A taki był już słabiutki…