Uruchomiony jesienią 2020 roku pierwszy blok energetyczny białoruskiej elektrowni atomowej pod Ostrowcem „został odłączony od sieci automatycznej ochrony generatora” 12 lipca. Ministerstwo Energii nie potrafiło wyjaśnić przyczyny awarii. Ściągnięto specjalistów z Rosji, którzy prawie miesiąc próbowali ustalić, co się stało.
W czwartek służba prasowa Ministerstwa Energii poinformowała, że przegląd urządzeń i systemów technologicznych na bloku nr 1. został zakończony.
Resort poinformował, że testy wykazały konieczność wymiany jednego z elementów turbogeneratora.
„Odpowiednie prace prowadzone są z udziałem specjalistów z rosyjskiego producenta” – poinformowało ministerstwo.
Nie wiadomo jednak, kiedy prace zostaną zakończone i kiedy odbędą się „dodatkowe testy i diagnostyka urządzeń i systemów turbogeneratora”.
Ministerstwo obiecuje, że spróbuje to zrobić jesienią 2021 roku, „dopiero wtedy urządzenie zostanie podłączone”.
Przypomnijmy, że zbudowana przez rosyjski Rosatom (według rosyjskiego projektu i finansowana przez Rosję) elektrownia jądrowa w Ostrowcu oddalona jest 250 km od Polski.
Przeciwko jej budowie protestowała Litwa, wskazując na niebezpieczeństwa tej inwestycji; podczas budowy dochodziło do wielu awarii i wypadków śmiertelnych. Według białoruskich mediów zginęło tam 5 budowniczych. W 2018 roku uszkodzeniu uległ korpus reaktora – spadł z wysokości siedmiu metrów (Białorusini próbowali ukryć ten fakt przed opinią publiczną). Litwini obawiają się skażenia środowiska, gdyż źródłem chłodzenia reaktorów Ostrowca ma być płynąca przez Wilno rzeka Wilija.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!