Uderzenia ukraińskich dronów i pocisków w rosyjskie rafinerie okazały się o wiele bardziej skuteczne niż zachodnie sankcje. Rosja – jeden z największych producentów ropy na świecie – została właśnie zmuszona do importu benzyny – pisze Foreign Affaires.
W ostatnim czasie Ukraińcy dokonali co najmniej 20 uderzeń w przedsiębiorstwa naftowe, głównie w środkowej i południowej Rosji. Udało im się w ten sposób zmniejszyć potencjał produkcyjny tego sektora aż 900 tys. baryłek dziennie, czyli o 14%. Deficyt paliw zmusił władze na Kremlu do wprowadzenia na 6 miesięcy zakazu eksportu benzyny, a teraz – do jej zakupów w innych krajach.
Apele amerykańskiej administracji do władz w Kijowie, by nie atakować rosyjskich rafinerii, gdyż spowoduje to wzrost światowych cen ropy są w tej sytuacji kompletnie bezzasadne. Ukraińcy niszczą bowiem jedynie możliwości produkowania przez Rosję benzyny i innych gotowych paliw, co absolutnie nie przeszkadza w wydobyciu i eksporcie surowej ropy.
Co więcej – stawia to Rosję w obliczu konieczności zwiększenia tego eksportu, gdyż nie mogąc samodzielnie przerabiać ropy, musi ona więcej jej sprzedawać, by mieć za co kupować potem gotową benzynę. Już w marcu ten wymuszony eksport rosyjskiej ropy wzrósł o 9 proc.
Możliwości magazynowania ropy na dużą skalę są w Rosji ograniczone, stąd ma ona w tej sytuacji tylko tylko dwa wyjścia: albo więcej sprzedawać za granicę, często po niższej cenie, albo w ogóle zatrzymać wydobycie. Wypowiedzi przedstawicieli rosyjskiego rządu wskazują, że wybrali ten pierwszy wariant.
Decyzja Kijowa, by niszczyć tylko rafinerie, ale nie miejsca wydobycia ropy, ani jej infrastrukturę przesyłową, można więc uznać za wojskowo-gospodarczy majstersztyk. W ten sposób kilka szybkich punktowych uderzeń w dużym stopniu załatwiło to, czego przez ponad 2 lata nie były w stanie dokonać zachodnie sankcje. W wyniku tego również wewnętrzne ceny paliw w Rosji zaczęły rosnąć, co generuje wzrost kosztów prowadzenia wojny i funkcjonowania całej rosyjskiej gospodarki.
Jeszcze w 2023 roku na Rosję przypadało 10% światowego eksportu paliw. Co prawda, sprzedaż na Zachód gwałtownie spadła, ale głównymi odbiorcami pozostały Turcja, Chiny, Indie, Brazylia, czy np. Korea Płn. – w zamian za koreańską amunicję i rakiety. Teraz te dochody Kremla zniknęły, a zamiast nich pojawiły się niebagatelne koszty wymuszonego importu benzyny i oleju napędowego.
Tymczasem kosztowne remonty uszkodzonych rosyjskich rafinerii będą trwać miesiącami, a niekiedy latami, przy czym nie ma żadnej gwarancji, że za chwilę nie nastąpią kolejne uderzenia dronów i rakiet z Ukrainy.
MAB
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!