Rosyjski resort rolnictwa ostrzegł, że w kraju zaczyna brakować soli – podaje Sobiesiednik.ru. Dotychczas 40% sprzedawanej w Rosji soli pochodziło z Ukrainy. Gazeta sprawdziła też jak obecnie wygląda realna sytuacja z cenami żywności we wszystkich rosyjskich regionach. Czy na skutek sankcji zdrożała ona, czy nie?
Zdaniem przedstawicieli władz, jeśli nawet zdrożała to tylko o ułamek procenta. Zdaniem klientów – o kilkadziesiąt procent. Wygląda na to, że władze i ludność żyją jakby w dwóch różnych światach – pisze Sobiesednik.ru.
W odwiedzonych przez dziennikarzy sklepach na północy Moskwy wieprzowina jest droższa niż przed sankcjami o 50-70 rubli za kilogram, drób – o 20-30 rubli, a ryby na pobliskim bazarze o 200 rubli, czyli o 50%.
W tym roku połowy na Dalekim Wschodzie spadły o 1/3 – tłumaczą dostawcy. Poza tym tamtejsi rybacy wolą sprzedawać ryby Japonii, Korei Południowej i Chinom – oni płacą dobrze, a transport jest tańszy niż przez całą Rosję. Poza tym formalności eksportowe załatwia się w dwa dni, a dostawy na rynek wewnętrzny – dwa tygodnie. Były plany importu ryb z Chile, ale kiedy tamtejsi rybacy zobaczyli jaki jest w Rosji popyt, od razu podnieśli ceny o 60%.
To samo zrobiła Brazylia z eksportem wieprzowiny do Rosji – jej cena skoczyła już o 20%. Obecnie kupujemy wieprzowinę najdrożej na świecie – przyznaje szef Stowarzyszenia Producentów Mięsa Siergiej Juszyn. Również Chiny podniosły dla Rosji ceny mięsa o 15%, przy czym często nie spełnia ono norm sanitarnych. Samowystarczalność w zakresie wieprzowiny osiągniemy nie wcześniej niż za 5 lat, a do tego czasu na Syberii i Dalekim Wschodzie będzie jej brakować – przewiduje ekspert.
Drożeje także drób – w Kaliningradzie prawie 2-krotnie, a nawet wołowina, która w 90% pochodziła przecież z krajów nieobjętych embargiem. „Jak drożeje wieprzowina, to w ślad za nią i drób i wołowina – takie są prawa mięsnego rynku. Zagraniczni dostawcy windują ceny, a miejscowi spekulanci chcą zarobić na zapas, bo nie wiedzą co będzie jutro” – wyjaśnia przedstawiciel dużej handlowej sieci na Uralu.
Na Sachalinie drób podrożał o 60%, mięso o 15%, sery o 10%. Na Syberii – mięso o 25%, owoce o 30%-50%. Na południu Rosji sery podrożały nawet o 50% – na ich cenę wpłynęła także spekulacja. Rosyjskie władze mają nadzieję, że uda się obniżyć ceny dzięki importowi serów i mleka z Białorusi i Ameryki Południowej.
Największy dramat jest jednak z owocami – w środkowej Rosji ich ceny poszybowały o 50%. „Poza jabłkami na skalę przemysłową nie produkujemy żadnych owoców” – wyjaśnia szefowa branżowej agencji Fruitnews Irina Kozij. „Ale nasze jabłka kończą się w październiku-listopadzie i pozostaje tylko import. Obecnie możemy kupować tylko z Serbii i Chin. Ale żeby dostarczyć tyle jabłek ile sprzedawała nam Polska Chiny musiałyby zwiększyć produkcję 5-krotnie, a to jest nierealne. Jabłonie w jeden dzień nie wyrosną” – dodaje ekspertka.
„Podobnie jest z brzoskwiniami. Żeby nasi dostawcy – Turcja i Uzbekistan – mogli zaspokoić nasze potrzeby, musieliby produkować 10 razy więcej” – mówi Irina Kozij. Dlatego w Moskwie brzoskwinie podrożały już prawie o 20%, a im bliżej zimy – tym ceny wyższe. Lepiej jest z bananami z Ekwadoru i cytrusami z Maroka, Turcji i Gruzji. „Ale i tak musimy chyba zweryfikować nasze embargo – przecież z Europy pochodziło 30% sprzedawanych u nas owoców” – ocenia przedstawicielka Fruitnews.
Najbardziej na deficycie żywności w Rosji korzystają Białoruś i Kazachstan – masowo reeksportując tam europejskie towary. Bynajmniej nie po cenach ulgowych. Łukaszenka i Nazarbajew potrafią liczyć i nie zamierzają rezygnować z pokaźnych zysków w imię „bratniej pomocy”.
Można, oczywiście, przejść na „dietę patriotyczną”, jak w czasach sowieckich i poczekać, aż w Rosji odrodzi się własne rolnictwo. Ale na razie na takie „odrodzenie” nic nie wskazuje. Dlatego pojawiają się już pierwsze nieśmiałe głosy o konieczności złagodzenia embarga. Nawet premier Dmitrij Miedwiediew wyraził nadzieję, że „nie potrwa ono długo”.
Zresztą Rosja już zawiesiła „putinowskie sankcje” na witaminy, zdrową żywność i mleko bezglutenowe, po tym jak organizacje pacjentów wysłały do rządu list, w którym porównały zakaz sprowadzania tych produktów do zabójstwa na chorych.
W międzyczasie jednak pojawiły się doniesienia o możliwym embargu na import lekarstw, więc ludzie rzucili się do aptek, aby obkupić się na zapas. Na skutek tego z rynku zniknęła już np. insulina, która w całości pochodzi z importu. W tej sytuacji ludzi chorych mogą w Rosji czekać naprawdę ciężkie czasy, tym bardziej, że mówi się także o planowanym zakazie sprowadzania sprzętu medycznego.
Rosjanie płacą więc za putinowską politykę słoną cenę. Chociaż akurat w przypadku soli władze zapewniają, że brakujące 40% dostaw z Ukrainy pokryją rodzimą produkcją. Cóż, zobaczymy…
Kresy24.pl / Sobiesednik.ru
2 komentarzy
Fàdih
14 listopada 2014 o 19:22Nie znosić sankcji. Jak Rosjanie zgłodnieją to sami wysadzą tego hitlerka z siodła. Narazie niech cierpią za poparcie dla niego.
koliber1
15 listopada 2014 o 23:07No może zaczną głodować jak zrobili to z Ukrainą .