Pod flagami FR, rosyjskiej marynarki wojennej i Noworosji przemieszcza się z Krymu ogromna kolumna rosyjskich BTR-ów. Wcześniej od strony Rostowa wjechały na Ukrainę kolumny ciężarówek pod plandeką, cystern i autobusów.
Z kolei 26 października, kiedy na Ukrainie trwały jeszcze wybory, kolumny rosyjskich czołgów i pojazdów wojskowych wjechały do obwodów donieckiego i ługańskiego. Zaobserwowano minimum 20 czołgów, 60 kamazów ciągnących działa artyleryjskie, oraz kilka pojazdów opancerzonych i pojazdy łączności radiowej.
„To obserwatorzy wyborów w Donbasie” – kpią internauci.
Samozwańcze republiki na wschodzie Ukrainy zamierzają 2 listopada przeprowadzić wybory swoich władz. W Doniecku i Ługańsku planują wybrać „głowy państw” i „parlamenty”. Zgodnie z zapowiedziami, wybory miałby być przeprowadzone w systemie proporcjonalnym i być ważne, jeśli frekwencja wyniesie 50 proc.
Nie wiadomo co to oznacza, bo oba „państwa” nie mają przecież granic (pod kontrolą separatystów znajduje się nie do końca sprecyzowana część ukraińskich obwodów ługańskiego i donieckiego) ani określonej liczby mieszkańców (tysiące osób opuściło te tereny). Nie wiadomo więc, jak sporządzane miałyby być spisy uprawnionych do głosowania, na podstawie których można określić frekwencję.
Nad przebiegiem „wyborów” mają czuwać „międzynarodowi obserwatorzy” – m.in. z Osetii Południowej i Górskiego Karabachu Ghany, Rosji, Niemiec i… Polski (takie informacje podaje „centrum prasowe” w Doniecku).
Ukraina zapowiedziała, że jakiekolwiek wybory, które sankcjonują odrębność Donbasu, nie będą przez nią uznane.
Co zrobi Rosja?
Kresy24.pl
2 komentarzy
zenon
28 października 2014 o 01:58a wiec wojna….tyle za ta wojne mamy od dawna
ltp
29 października 2014 o 20:48dla kozłomordych takie niuanse , jak liczba uprawnionych do głosowania, czy terytorium , na jakim maja odbywac sie wybory to nie problem. Szybkie drukarki i paru pisatych waciaków załatwią problem frekwencji i zapewnienie wygranej odpowiednim osobom