Rosja prowadzi zakrojony na szeroką skalę program „militaryzacji” uprowadzonych ukraińskich dzieci i przygotowuje je do wojny, w tym do udziału w dalszej agresji na Ukrainę. Poinformowano o tym podczas konferencji prasowej w Media Center Ukraina – Ukrinform z udziałem przedstawicieli szeregu organizacji pozarządowych zajmujących się tą problematyką.
Kristina Szkudor, kierowniczka prawna organizacji „Where Are Our People?”, zauważyła, że Federacja Rosyjska nie chce zwracać ukraińskich dzieci, ignoruje prawo międzynarodowe i nie ma możliwości, aby ją zmusić do działań zgodnych z prawem.
„Ukraina będzie mogła odzyskać wszystkich Ukraińców deportowanych przez Rosję – zarówno dorosłych, jak i dzieci, tylko pod jednym warunkiem: jeśli wygra wojnę w wyniku działań zbrojnych. Na razie nie ma jeszcze upragnionego zwycięstwa, szukamy innych metod. Doskonale się rozumiemy, że Rosja deportuje wszystkie dzieci – od noworodków do 16-18 lat, a jeśli dzieci w wieku 11+ już wiedzą, kim są, to dzieciom nowonarodzonym i do 10. roku życia można „wyprać mózgi” i powiedzieć, że mają myśleć o sobie” – zauważyła.
Podkreśliła też, że deportowanym ukraińskim dzieciom zmienia się metryki urodzenia. Oznacza to, że zostają obywatelami Federacji Rosyjskiej, przekazywane są do nielegalnej adopcji, a wtedy odnalezienie takiego dziecka staje się niemożliwe.
Szkudor przypomniał, że według ONZ Rosja deportowała w okresie inwazji na pełną skalę 2,8 mln Ukraińców.
„Wśród nich znamy nazwiska niespełna 20 tys. dzieci, które zostały deportowane. Z deportacji na Ukrainę wróciło jedynie 386. Według przedstawiciela prezydenta, rzecznika praw dziecka Herasymczuk [Darii – red.] liczba deportowanych dzieci wynosi około 250 tys. Ale nie znamy imion ani losów żadnego z nich. Federacja Rosyjska po prostu nie podaje takich danych. Federacja Rosyjska twierdzi, że deportowano 744 tys. dzieci…” – zauważyła.
Jej zdaniem, aby odnaleźć wszystkie te dzieci, trzeba dotrzeć do archiwów Federacji Rosyjskiej, gdzie znajdują się informacje o tym, jak dziecko nazywało się wcześniej, jak ma teraz na imię i kto je adoptował.
„Wtedy będzie można śledzić łańcuch. Teraz nie ma takiej możliwości” – wyjaśniła.
Jednocześnie podkreśliła, że czas działa na niekorzyść Ukrainy, gdyż kraj agresor wydatnie pracuje nad deportowanymi ukraińskimi dziećmi za pomocą agresywnej propagandy, wymazując ich identyfikację narodową. Zarówno wobec tych na terytoriach okupowanych, jak i wywiezionych do Federacji Rosyjskiej. Nasze dzieci są „przerabiane” już od 4-5 roku życia. Dzieje się tak w przedszkolach i szkołach, a odpowiednia praca organizowana jest w edukacji pozaszkolnej. Oznacza to, że dzieci są stale pod wpływem rosyjskiej propagandy.
Według niej wszystkie dzieci są przygotowywane do służby wojskowej, aby później dołączyć do armii rosyjskiej. Bezpośrednia praktyka odbywa się na tzw. „obozach letnich”, które tak naprawdę nie mają nic wspólnego ze zdrowiem.
Z kolei przewodnicząca zarządu Krymskiej Grupy Praw Człowieka Olha Skrypnik zauważyła, że to na okupowanym Krymie Rosja zaczęła budować ten system „militaryzacji” dzieci. Ale teraz to wszystko dzieje się w bardzo szybkim tempie i na dużą skalę na nowo okupowanych terytoriach.
„To nie tylko działania państwa agresora. To namacalna zbrodnia międzynarodowa. Dziś mówimy przede wszystkim o takich przestępstwach jak propaganda wśród dzieci do służby w armii rosyjskiej. Zabrania tego Konwencja Genewska – art. 4, gdyż państwo agresor, okupujące państwo, nie ma prawa uprawiać takiej propagandy wśród dzieci. Co więcej, jeśli weźmiemy pod uwagę Krym, należy powiedzieć, że propaganda, która rozciąga się na dzieci w wieku 10 lat, jest w istocie środkiem popełnienia konkretną zbrodnię wojenną. A tą zbrodnią wojenną jest przymus służby. Jak masową jest ta propaganda, pokazuje system, który badaliśmy i który przedstawiliśmy Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu. Udowodniliśmy, że system ten jest rzeczywiście celowy i stworzony przez Federację Rosyjską na rzecz militaryzacji dzieci, aby później, podczas wojny przeciwko nam na pełną skalę, te dzieci stały się zasobem mobilizacyjnym” – stwierdziła Skrypnik.
Wyjaśniła, że Rosjanie tworzą dla dzieci rzeczywistość, która pokazuje im, że muszą umrzeć „za Rosję”. Duże kwoty przeznaczane są na specjalne programy „patriotyczne”, zwłaszcza na Krymie. W ten proces „militaryzacji” dzieci zaangażowana jest nawet cerkiew. Dochodzi do tego podczas wydarzeń religijnych pod kontrolą władz okupacyjnych… Na przykład „poświęcenie” rakiety, która następnie służy do bombardowania Ukrainy. Otwierane są obozy religijne dla „zwiadowców tropicieli”.
Podczas konferencji prasowej zwrócono uwagę, że w Rosji powstały organizacje masowe, takie jak „Młodzieżowa Armia”, „Ruch Inicjatorów”, „Młoda Gwardia”, a także prywatne „kręgi” i inne struktury, w których także następuje „militaryzacja” ukraińskich dzieci.
„Wyobraźcie sobie: dziecko w szkole – propaganda, dziecko w sporcie – propaganda, dziecko na religii – propaganda, dziecko wychodzi na ulicę – tam rosyjskie czołgi z jakąś wystawą, gdzieś jeszcze ktoś maszeruje. To jest po prostu totalna codzienna propaganda i jest ona prowadzona w bardzo agresywnej formie… Sama Rosja przyznała, że będzie z nami prowadzić długotrwałą wojnę… Potrzebuje zasobów ludzkich. I ona będzie przede wszystkim tworzyć go z naszych okupowanych terytoriów, z naszych dzieci. Jest to zatem naprawdę straszna zbrodnia międzynarodowa na dużą skalę, za którą zdecydowanie powinna być odpowiedzialność. I musimy to teraz zatrzymać. Bo dzieci po prostu giną od okupacji, ostrzału, a za jakiś czas umrą w armii rosyjskiej” – podkreśliła.
Przedstawiciele organizacji zwrócili uwagę na potrzebę pociągnięcia do odpowiedzialności za tę zbrodnię nie tylko najwyższego kierownictwa Federacji Rosyjskiej, ale także sprawców aż do poziomu nauczycieli i wychowawców. Również rosyjscy propagandyści, którzy jednocześnie nawołują do ludobójstwa na Ukraińcach, nie powinni uniknąć odpowiedzialności.
Zdaniem dyrektor Centrum Edukacji Obywatelskiej „Almenda”, Marii Suljaliny, na okupowanych terytoriach Ukrainy żyje obecnie ponad 1,5 mln dzieci, z czego 615 tys. to dzieci w wieku szkolnym.
Przedstawiciele Ukrainy stworzyli petycję wzywającą ONZ do ułatwienia powrotu deportowanych ukraińskich dzieci. Petycja ta, zdaniem Kristiny Szkudor, musi uzyskać 100 tys. głosów do 1 czerwca, po czym ONZ zacznie ją rozpatrywać.
Opr. TB, UNIAN
1 komentarz
Kocur
27 marca 2024 o 08:15Nie od dziś wiadomo, że ruskie mają wszelkie prawo, traktaty, konwencje gdzieś. Oni mają własne prawo. Po dobroci niczego się od nich nie wyegzekwuje. Najpierw w mordę, a potem dopiero rozmowa, inaczej nie ponimajet.