Rosja ponosi ciężkie straty w wojnie z Ukrainą i, według Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy, straciła już 1 178 000 zabitych i rannych żołnierzy. Mimo to agresorowi nie brakuje siły żywej, a wręcz opiera się na piechocie, a nie na sprzęcie. Portal „Politico” wyjaśnia w obszernym artykule, jak Rosji udaje się bez otwartej i pełnej mobilizacji rekrutować tak wielu wojskowych desperatów.
We wrześniu 2022 roku, w obliczu druzgocących porażek na froncie i realnego zagrożenia przegraną wojną, Putin ogłosił częściową mobilizację, wysyłając na front 300 tys. rosyjskich żołnierzy. Wywołało to falę strachu i oburzenia w rosyjskim społeczeństwie. Od tego czasu Kreml unikał nowej fali przymusowej mobilizacji, zamiast tego rekrutując ogromną liczbę ochotników gotowych oddać życie za nagrodę pieniężną ledwie wystarczającą na zakup jednopokojowego mieszkania w małym prowincjonalnym miasteczku.
Pieniądze, a nie przymus, okazały się skuteczne. Rosja rekrutuje około 30 tys. ochotników miesięcznie, co w zupełności wystarcza na pokrycie strat na froncie.
Większość nowych rekrutów do armii rosyjskiej to cywile, którzy podpisali kontrakty. Ich proces rekrutacji jest generalnie bardzo podobny do standardowego procesu rekrutacji w przedsiębiorstwach cywilnych.
Istnieje jednak kilka kluczowych różnic. Kiedy dostajesz pracę, na przykład w fabryce, nikt nie daje ci 25 tys. dolarów za samo podpisanie kontraktu. Ale kiedy zostajesz zrekrutowany do armii rosyjskiej, to tak. Dla przeciętnego Rosjanina, zwłaszcza z terenów wiejskich, to ogromna kwota.
Ponadto, rosyjski rząd oferuje szereg dodatkowych korzyści: umorzenie długów bankowych, gwarantowane miejsca na uniwersytetach dla dzieci żołnierzy kontraktowych i inne przywileje. Co istotne, przeszłość kryminalna i poważne choroby, w tym infekcje zakaźne, nie stanowią już bariery we wstąpieniu do armii rosyjskiej.
Jak zauważa „Politico”, dla wielu rosyjskich mężczyzn, którzy nie znaleźli swojego miejsca w życiu, armia stała się pracodawcą ostatniej szansy.
„Te środki są skierowane do określonej grupy demograficznej: mężczyzn znajdujących się w trudnej sytuacji społecznej. Mężczyzn z długami, przeszłością kryminalną, niską wiedzą finansową – lub tych, którzy utknęli w drapieżnych programach mikrokredytowych. Ludzi na marginesie, bez perspektyw” – mówi politolog Jekaterina Szulmann.
Podczas wojny, w Rosji ustanowiono dobrze ugruntowany system rekrutacji żołnierzy kontraktowych, w którym kluczową rolę odegrały władze regionalne. W rzeczywistości samorządy lokalne stały się centrami rekrutacyjnymi, zmuszonymi do konkurowania ze sobą o liczbę rekrutów, wypłacając nowym rekrutom hojne premie z lokalnych budżetów.
Władze regionalne zawierają formalne umowy z agencjami rekrutacyjnymi, które z kolei zatrudniają niezależnych rekruterów do wyszukiwania za wszelką cenę potencjalnych żołnierzy kontraktowych. Pojawił się system, w ramach którego każdy obywatel Rosji może przyprowadzić osobę do wojskowego biura rejestracji i poboru (a dokładniej, najpierw do agencji rekrutacyjnej specjalizującej się w rekrutacji żołnierzy) i otrzymać znaczną nagrodę pieniężną. Może ona wynieść od 1000 do ponad 3 tys. dolarów.
W wielu regionach Rosji lokalny rynek pracy nie pozostawia zbyt wielu alternatyw. Im gorsza sytuacja gospodarcza w regionie, tym więcej ochotników się tam znajduje.
W pierwszym etapie wojny rekrutacja dziesiątek tysięcy przestępców z rosyjskich więzień była dla armii ogromnym wsparciem. Wielu rzeczywiście zgłosiło się na ochotnika, ale wielu otrzymało odpowiednie „warunki” do zamiany więzienia na okop.
Co więcej, Rosja oficjalnie wprowadziła system, który przewiduje umorzenie postępowania karnego, jeśli podejrzany lub oskarżony podpisze umowę na służbę wojskową. W takich przypadkach rekruterami często są sami policjanci.
Wiosną i jesienią w Rosji wciąż jest przeprowadzany pobór do służby wojskowej. Internet jest pełen skarg poborowych i ich rodziców, że młodych absolwentów szkół zmusza się lub nakłania podstępem do podpisywania kontraktów i pójścia na front jako „ochotnicy”.
„Zdolność Rosji do utrzymania swoich sił zbrojnych pomimo ogromnych strat na polu bitwy pomaga wyjaśnić, dlaczego cztery lata po rozpoczęciu inwazji Władimir Putin wydaje się bardziej przekonany niż kiedykolwiek, że może zmusić Ukrainę do zaakceptowania swoich warunków – czy to poprzez dyplomację, czy wojnę na wyniszczenie” – czytamy w „Politico”.
Przypomnijmy, ukraińscy żołnierze niedawno poinformowali, że w rejonie Łymanu rosyjscy żołnierze coraz częściej idą do walki bez hełmów i kamizelek kuloodpornych. To trend, który praktycznie nie istniał w ubiegłym roku. Według ukraińskich sił zbrojnych i ekspertów jest to konsekwencja wysokich strat w armii rosyjskiej oraz poważnych niedoborów sprzętu, broni i szkoleń, a także wynik podejścia dowództwa, które postrzega idących do szturmu swoich żołnierzy jako „mięso armatnie”. Niektórzy żołnierze są celowo wysyłani w niebezpieczne rejony w ramach kary lub wykorzystywani do noszenia amunicji, przez co stają się łatwym celem dla ukraińskich dronów.
Dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy podejrzewają, że niektóre jednostki rosyjskie nie są w pełni świadome bliskości pozycji ukraińskich z powodu chaosu na linii frontu.
Opr. TB, politico.com











Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!