Nasiliły się ataki wspieranych przez Moskwę separatystów na kierunku mariupolskim. Pod ostrzał trafiły umocnienia ukraińskich wojsk w okolicach Wodianego, Hnutowego, Tałakiwki oraz Szyrokino. Z armat przeciwlotniczych ZU-23 ostrzelane zostały ukraińskie pozycje pod Nowotroickim.
Napięta sytuacja utrzymuje się w pobliżu Awdiejewki, którą wczoraj wielokrotnie ostrzeliwano z broni strzeleckiej, wielkokalibrowych karabinów maszynowych, granatników i moździerzy kalibru 82 mm – podaje biuro prasowe sztabu operacji antyterrorystycznej (ATO).
Gorącym punktem była wczoraj również Nowoseliwka Druga, którą w godzinach popołudniowych rosyjscy separatyści atakowali używając moździerze kal. 120 mm.
W pobliżu Marjinki ukraińscy wojskowi odparli szturm grupy zwiadowczo-dywersyjnej.
W związku z rosnącym natężeniem ostrzałów przewodniczący Rady Najwyższej Andrij Parubij zwołał specjalne posiedzenie ukraińskiego parlamentu, o którym poinformował podczas odbywającego się w Kijowie Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Najwyższej Ukrainy, Sejmu Republiki Litewskiej oraz Sejmu i Senatu Rzeczypospolitej Polskiej.
Kresy24.pl
8 komentarzy
SyøTroll
2 czerwca 2016 o 11:28Pewnie rewanż za niedawny ostrzał Dokuczajeska. Jak zwykle kresy24.pl kibicują jednym obywatelom Ukrainy w ich walce przeciw drugim, dzieląc na tych do których wolno i do których nie wolno strzelać, bo są „pro-europejscy”.
Co do owego zgromadzenia kilkuosobowych delegacji parlamentów Ukrainy, Polski i Litwy, obradujących o kwestiach „integracji europejskiej i euroatlantyckiej Ukrainy,( na którym zostaną omówione kwestie współpracy euroatlantyckiej przed szczytem NATO w Warszawie)” to ja bym nie przeceniał jego znaczenia.
Sis
2 czerwca 2016 o 12:27Nie ma psychicznej możliwości walczyć dwa lata, jeśli jest się zwykłym obywatelem. Walka jest wyniszczającym psychikę doświadczeniem, i oczywiście można ją toczyć, ale wymaga to wsparcia, czy nawet przymusu z zewnątrz. Doświadczenia wszystkich wojen partyzanckich pokazują, ze bez inspiracji zewnętrznych (np. instruktorów), bez wsparcia krajów, czy sił ościennych, odizolowane grupy stawiających opór obywateli prędzej czy później (w zależności od pierwotnej motywacji jednej i bezwzględności drugiej strony konfliktu) kapitulują. jeśli Ukraińcy są az tak bezwzględni, jak ich opisują źródła rosyjskie, to dla równowagi mieszkańcy Donbasu musieliby mieć analogiczne, lub nawet większe wsparcie sił ościennych. Jedyną silą ościenną, która deklaruje wsparcie dla Donbasu, jest FR. Trwałość tego konfliktu świadczy o zaangażowaniu bezpośrednim FR w tę wojnę. Fakty są nieubłagane drogi panie.
pzdr 9.10.1610.
SyøTroll
2 czerwca 2016 o 14:18Na jednej płaszczyźnie ma pan konflikt wewnątrz-ukraiński, na drugiej wojnę o wpływy na Ukrainie, i na tej płaszczyźnie ma pan faktycznie „bezpośrednie zaangażowanie FR”, jak i UE oraz NATO. Okropnie ta FR jest straszna, że w związku chęciami rozszerzenia wpływów przez nasze UE i NATO, dobrowolnie nie wycofała swojego poparcia dla swoich wpływów i nie zostawiła sierot na naszą pastwę. Ja bym powiedział że to raczej normalne.
ps. Dziękuje za pozdrowienia z okazji 9.10.1610. W rocznicę oczekuję jakiś szczególnych pozdrowień, sis.
pol
4 czerwca 2016 o 17:38… w Petersburgu setki ludzi stukają w klawiatury komputerów. Są na linii frontu wojny propagandowej. Nazywa się ich „kremlowskimi trollami”. Ich zadaniem jest propagowanie w sieci putinowskiej wizji Rosji i świata. Propagandowa fabryka działa 24 godziny na dobę. Ludmiła Sawczuk, 34-letnia dziennikarka pracowała w petersburskiej komórce wojny propagandowej do połowy marca. Kobieta opisała, jak każdy z trolli prowadzi pod różnymi pseudonimami po kilkanaście kont na portalach społecznościowych. W wydziale, w którym pracowała, każdego obowiązywało napisanie 160 postów na 12-godzinnej zmianie. Trolle z innych wydziałów zalewają internet spreparowanymi zdjęciami i proputinowskimi komentarzami na temat materiałów, ukazujących się na rosyjskich i zachodnich portalach. Niektóre z nich otrzymują codzienne instrukcje, określające, co mają pisać i jakie emocje wywoływać. „Wydaje mi się, że ci ludzie nie wiedzą, co robią. Po prostu powtarzają to, co im powiedziano” – mówi Sawczuk. Dodaje, że większość trolli to młodzi ludzie, skuszeni względnie wysoką płacą. Petersburski dziennikarz Andriej Sosznikow, jeden z pierwszych, którzy informowali o „fabryce”, mówi, że pracuje ich w Petersburgu około 400. Operację nasilono w marcu 2014 roku, kiedy Rosja zaanektowała ukraiński Krym. W ostatnich miesiącach poszukuje się anglojęzycznych trolli, by – jak twierdzi Sosznikow – wpływać na opinię publiczną w Stanach Zjednoczonych. Jak poznać? USA, Unia, Ukraina, Izrael opisane jako wrogowie Polski i zagrożenie, ostra krytyka Turcji (po strąceniu samolotu); Rosja – przyjaciel, sojusznik, wyzwoliciel, Putin – mąż stanu. Namawianie do zniesienia sankcji. Krytyka „Solidarności” i ostatnich 27 lat, gloryfikacja PRL-u, wyśmiewanie armii i polityków. Nawoływanie do kłótni, protestu i opuszczenia sojuszy – najlepiej jak Polska będzie sama poza Unią i NATO. Manipulacja ocenami. Czasem oskarżanie o rusofobię i/lub nazywanie „banderowcem” oponentów. Podajcie dalej.
SyøTroll
2 czerwca 2016 o 12:06chwala Ukrainie
SyøTroll
2 czerwca 2016 o 14:19Witam imiennika.
pol
4 czerwca 2016 o 17:37… w Petersburgu setki ludzi stukają w klawiatury komputerów. Są na linii frontu wojny propagandowej. Nazywa się ich „kremlowskimi trollami”. Ich zadaniem jest propagowanie w sieci putinowskiej wizji Rosji i świata. Propagandowa fabryka działa 24 godziny na dobę. Ludmiła Sawczuk, 34-letnia dziennikarka pracowała w petersburskiej komórce wojny propagandowej do połowy marca. Kobieta opisała, jak każdy z trolli prowadzi pod różnymi pseudonimami po kilkanaście kont na portalach społecznościowych. W wydziale, w którym pracowała, każdego obowiązywało napisanie 160 postów na 12-godzinnej zmianie. Trolle z innych wydziałów zalewają internet spreparowanymi zdjęciami i proputinowskimi komentarzami na temat materiałów, ukazujących się na rosyjskich i zachodnich portalach. Niektóre z nich otrzymują codzienne instrukcje, określające, co mają pisać i jakie emocje wywoływać. „Wydaje mi się, że ci ludzie nie wiedzą, co robią. Po prostu powtarzają to, co im powiedziano” – mówi Sawczuk. Dodaje, że większość trolli to młodzi ludzie, skuszeni względnie wysoką płacą. Petersburski dziennikarz Andriej Sosznikow, jeden z pierwszych, którzy informowali o „fabryce”, mówi, że pracuje ich w Petersburgu około 400. Operację nasilono w marcu 2014 roku, kiedy Rosja zaanektowała ukraiński Krym. W ostatnich miesiącach poszukuje się anglojęzycznych trolli, by – jak twierdzi Sosznikow – wpływać na opinię publiczną w Stanach Zjednoczonych. Jak poznać? USA, Unia, Ukraina, Izrael opisane jako wrogowie Polski i zagrożenie, ostra krytyka Turcji (po strąceniu samolotu); Rosja – przyjaciel, sojusznik, wyzwoliciel, Putin – mąż stanu. Namawianie do zniesienia sankcji. Krytyka „Solidarności” i ostatnich 27 lat, gloryfikacja PRL-u, wyśmiewanie armii i polityków. Nawoływanie do kłótni, protestu i opuszczenia sojuszy – najlepiej jak Polska będzie sama poza Unią i NATO. Manipulacja ocenami. Czasem oskarżanie o rusofobię i/lub nazywanie „banderowcem” oponentów. Podajcie dalej.
Luki
2 czerwca 2016 o 12:51KARALUCHY MOSKIEWSKIE NIE ODPUSZCZAJĄ, WOŁYŃ BYŁ LUDOBÓJSTWEM NA POLAKACH. ALEE… DOKOPCIE RUSKIM!