Litewski biznesmen rosyjskiego pochodzenia, były właściciel Ūkio Bankas, Władimir Romanow twierdzi, że o kłopotach, z jakimi borykał się jego bank, a które miały być powodem zamknięcia go przez centralny Bank Litwy, wiadomo było już kilka lat temu.
Romanow zaskarżył państwo i Centralny Bank Litwy do sądu. Stawia zarzut, że z Bankiem Litwy został uzgodniony plan naprawczy. Ūkio Bankas miał według niego ten plan wykonać w 90 proc., ale i tak został zamknięty. I to tuż po tym, jak jego sytuacja uległa poprawie.
Przypomnijmy: w lutym br. dokumenty Ūkio Bankas trafiły do prokuratury, która wszczęła dochodzenie w sprawie roztrwonienia mienia. Pojawiły się też podejrzenia, że bank uczestniczył w praniu brudnych pieniędzy wykradzionych z rosyjskiego budżetu według schematu ujawnionego przez Siergieja Magnitskiego.
Według kowieńskiej prokuratury okręgowej przez konta Ūkio Bankas przetransferowano 13 mln dol. W lutym, kiedy o sprawie zrobiło się głośno, prokuratura podała, że trwa ustalanie nazwisk właścicieli kont, o których już jednak wiadomo, że są obywatelami Rosji.
Romanow był głównym udziałowcem Ūkio Bankas – miał prawie 65 proc. akcji. Drugim co do wielkości akcjonariuszem była spółka First Partneriai (9,5 proc. akcji). W zeszłym roku Romanow założył własną partię i bez skutku próbował wejść do litewskiego parlamentu. To wtedy musiał ujawnić majątek, który wzbudził zainteresowanie inspekcji podatkowej próbującej ustalić, od kogo Romanow dostał tylko w ciągu tylko jednego dnia w styczniu prawie 90 mln dol.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!