„Miasto Stanisławów założone zostało przez polskiego magnata Jędrzeja (Andrzeja) Potockiego na cześć swojego ojca” – jest to stwierdzenie, znane każdemu mieszkańcowi obecnego Iwano-Frankiwska. Każdy, kto chciałby poznać lub przypomnieć sobie okoliczności rozwoju potęgi jednego z najważniejszych polskich rodów arystokratycznych – powinien przeczytać niniejszy artykuł.
Czy Potoccy byli Polakami? Często można przeczytać, że byli z pochodzenia Rusinami, którzy się spolonizowali, porzucając rodzinne korzenie. Sprawdźmy, kim byli.
Książę i młynarz
Historyk Sadok Barącz w książce „Zabytki miasta Stanisławowa” przytacza dawną legendę. Miało to być w roku 1132, gdy polski książę Bolesław Krzywousty wyprawił się na Ruś. Wówczas mieszkańcy tych terenów dali najeźdźcom dobrze w kość, tak, iż książę z kilkoma rycerzami zmuszony był szukać schronienia w krzakach. Wieczorem książę ostrożnie podszedł do młyna, stojącego na rzece Złoty Potok. Młynarz, Rusin, serdecznie przyjął gości w swym domu – nakarmił, napoił, przenocował. Rycerze przebywali u niego przez kilka dni. Gdy sytuacja uspokoiła się, Bolesław ruszył do domu, ale przed tym wyznał młynarzowi, że podejmował on nie zwykłych rycerzy, lecz samego księcia polskiego. Za oddanie i przyjęcie nadał mu szlachectwo i herb rodowy – Pilawę. Potomkowie młynarza założyli miasteczko Złoty Potok i zaczęli nazywać się Potockimi.
Ale kilka rzeczy tu do siebie nie pasuje. Niby dlaczego młynarz Rusin miał serdecznie podejmować polskich rycerzy? Może był zdrajcą? Wówczas Potoccy mają wątpliwy honor pochodzić od renegata. Wątpliwe jest też zachowanie księcia Bolesława. Dlaczegóż miałby on po porażce nie kryć się na swych terenach, a iść na Wschód – w głąb terenów wroga? Złoty Potok leży na południu obw. tarnopolskiego. Dlaczego polski monarcha daje szlachectwo obcemu poddanemu? Jeżeli nawet tak było, to tereny Rusi przeszły do Królestwa Polskiego dopiero w 1349 roku. Proszę sobie wyobrazić sytuację: do polskiego króla przychodzi jakiś młynarz z odległej wioski i mówi, że jego ród przed 200 laty został obdarowany szlachectwem i rodowym herbem przez polskiego księcia. Są to bzdury. Sadok Barącz też tak uważał i sprawdził polskie kroniki i nie znalazł tam żadnej wzmianki o wyprawie na Ruś w 1132 roku. Legenda, chociaż piękna, jest nieprawdziwa.
Bitwa pod Pilawą
Sami Potoccy uważają za swego protoplastę rycerza Żyrosława z Potoka koło Jędrzejowa, leżącego w obecnym woj. świętokrzyskim. Jest to południowo-wschodnia Polska i żadnych Rusińskich korzeni Potoccy nie mają.
W 1166 roku książę Bolesław Kędzierzawy wyprawił się na Prusów – pogańskie plemię, mieszkające na wybrzeżach Bałtyku. W decydującej bitwie Prusy przypuścili trzy ataki na skrzydło, którym dowodził Żyrosław z Potoku. Odważny rycerz obronił się przed dwoma atakami Prusów, a podczas trzeciego osobiście zabił ich wodza w pojedynku. Za ten czyn książę Bolesław nadał Żyrosławowi osobisty herb: dwie całe poprzeczki – symbolizujące dwa odparte ataki, i jedną złamaną – wspomnienie triumfalnego zakończenia bitwy.
Herb nazwany został Pilawa od miejscowości, pod którą rozegrała się bitwa. Miejscowość ta znana jest dziś pod inną nazwą – Bałtijsk w obw. kaliningradzkim Federacji Rosyjskiej.
Trzy gałęzie jednego rodu
Potomkowie Żyrosława rozmnożyli się szybko, podzielili pomiędzy siebie rodowy Potok i sprzedawali go częściami. Na początku XVI wieku Potoccy stali się zwykłą ubogą rodziną szlachecką, jakich wiele było wówczas w królestwie polskim. Odrodzenie rodu rozpoczęło się od Jakuba (1481–1551). Sprzedał on swą część Potoku i przeniósł się na Ruś. Walczył z Tatarami i Mołdawią i dosłużył się stopnia rotmistrza. Genealog Kacper Niesiedzki pisze, że doświadczonego żołnierza zauważył król Zygmunt I i dał mu posadę nauczyciela swego syna. Jakub ćwiczył królewicza w fechtunku i jeździe konnej, za co otrzymał wioski Sokołów i Zagajpole. Tę ostatnią przemianował Jakub na Potok – na cześć swej małej ojczyzny. Później miejscowość otrzymała Prawo Magdeburskie i stała się miasteczkiem, a w 1601 roku, na prośbę kolejnego właściciela, król zezwolił na zmianę nazwy na Złoty Potok. W taki sposób Potoccy utworzyli nowe rodowe gniazdo na Ziemi Tarnopolskiej i stąd rozpoczęła się ich ekspansja na tereny obecnej Ukrainy.
Syn Jakuba Mikołaj został starostą chmielnickim, a z czasem stanął na czele starostwa kamienieckiego, które przynosiło mu około 4 tys. złotych rocznego dochodu. Za te pieniądze Mikołaj masowo skupywał tereny i wioski i w ten sposób założył podstawy potęgi rodu.
Jednak prawdziwy renesans Potockich miał miejsce za jego synów – braci Jana, Andrzeja, Jakuba i Stefana. Jan pożyczył królowi Zygmuntowi 12 tys. złotych pod zastawę starostwa lityńskiego, i wkrótce otrzymał województwo bracławskie i został pierwszym wojewodą wśród Potockich. Zmarł bezdzietny, ale jego bracia stali się protoplastami trzech kolejnych gałęzi rodu.
Jakub przemianował miasteczko Czesybiesy w Jezupol i założył tzw. „gałąź jezupolską”. Jego syn Mikołaj dla swej olbrzymiej siły otrzymał przezwisko „Niedźwiedzia łapa”. Był hetmanem i wszedł do historii jako zażarty wojownik przeciwko Bohdanowi Chmielnickiemu.
Stefan osiadł w Buczaczu i dał początek „Złotej Pilawie” – na jej herbach rodowy krzyż malowano na żółto. Najbardziej znanym z tej gałęzi był starosta kaniowski Mikołaj Bazyli Potocki, który wsławił się dziwactwami i był mecenatem: sprowadził do Buczacza Pinzla i fundował wspaniałe obiekty w Buczaczu, Horodence i Poczajowie.
Jeden z potomków Stefana został arcybiskupem gnieźnieńskim – najwyższym dostojnikiem kościelnym w Polsce, prymasem. Często potomkowie tej linii nazywani są „Gałęzią prymasowską”. W XIX wieku Potockich ze „Złotej Pilawy” było tak wielu, że zubożeli i z czasem zeszli z historycznej areny.
Największe osiągnięcia przypadły na linię Andrzeja – „Srebrną Pilawę”.
Przeciętność przy wysokich tytułach
Andrzej Potocki (1553–1609) nie mógł pochwalić się karierą. Był kasztelanem kamienieckim – namiestnikiem zamku. Był kalwinistą i zaciętym obrońcą granic Rzeczypospolitej, zaprezentował się jako zdolny dowódca.
Ale już jego syn Stanisław od życia otrzymał prawie wszystko, z wyjątkiem chyba tronu królewskiego. Początkowo był kalwinistą, ale na początku XVII wieku przeszedł na katolicyzm, a kirchę protestancką nakazał przebudować… na stajnię. Brał udział we wszystkich wojnach, które toczyła Rzeczpospolita, za co nagradzany był przez króla i pieniędzmi, i ziemią, i tytułami.
Był starostą halickim, kołomyjskim, wojewodą bracławskim i kijowskim. Stworzył olbrzymie dobra ze stolicą w Podhajcach w Tarnopolskim. Otrzymał przezwisko „Rewera”, bowiem często używał wyrazu re vera, oznaczającego „zaprawdę”, „zaiste”, „w rzeczy samej”.
Będąc w poważnym wieku i zmęczony wojnami, Potocki zdecydował się na dymisję i spoczynek. Według legendy, gdy wracał on na swe włości, jakiś wieśniak wyorał starą buławę i przekazał ją hetmanowi. Po przyjeździe do Lwowa dowiedział się, że w bitwie zginął hetman polny Kalinowski i król na nowego wodza wyznaczył właśnie jego. Po dwóch latach Potocki zostaje hetmanem wielkim koronnym i wodzem wojsk koronnych.
Historycy odnotowują, że Rewera był miernym wodzem, nie miał autorytetu wśród żołnierzy, nadużywał alkoholu, był wybuchowy i często konfliktował z bardziej utalentowanymi dowódcami. Jednak jedną dobrą sprawę w życiu stary magnat zrobił – spłodził Jędrzeja Potockiego, założyciela Stanisławowa. Wprawdzie ten z ojcem stosunki miał napięte, dlatego nowe miasto nazwał nie na cześć ojca, ale imieniem pierworodnego syna, co zaznaczył w przywileju nadania miastu Prawa Magdeburskiego.
Iwan Bondarew
Tekst ukazał się w Kurierze Galicyjskim, nr 13 (305) 17-30 lipca 2018
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!