Listopad jest miesiącem zadumy, refleksji i pamięci, ale również w tym miesiącu miało miejsce wiele wydarzeń historycznych. W okresie międzywojennym w różnych latach prasa codzienna poświęcała miejsce tym wydarzeniom. Oto kilka przykładów.
22 listopada 1920 r. Lwów jako pierwsze i jedyne w II RP miasto polskie zostało odznaczone Krzyżem Kawalerskim Orderu Virtuti Militari. Uroczystej dekoracji dokonał naczelnik państwa marszałek Józef Piłsudski. Gazeta Poranna tak relacjonowała te wydarzenia: Rodacy! Lwów w naszych rękach! Dziki najazd na stolicę kraju został po bohatersku w krwawych walkach odparty. Drogą, a obfitą krwią polską okupił Lwów swoją wolność, krwawiąc się trzy tygodnie, wśród strasznych warunków, walcząc z wrogiem. Dzięki mężnej postawie ludności miasta, dzięki jego bohaterskim obrońcom, dzięki wreszcie wytrwałości i cierpliwości, z jaką polska ludność miasta znosiła głód i terror – Lwów pozbył się najeźdźców i dał wobec całego świata dowód, że był, jest i być musi polskim miastem. Wam, mieszkańcy miasta, przypada historyczna zasługa obrony swego grodu. Wam winna dziś cała Polska głęboką cześć, wdzięczność i podziękę za wasze bohaterstwo, za bezprzykładne poświecenie i trudy. (Lwów 22 listopada 1918 roku / /Mączyński)
Słowa komendanta Obrony Lwowa gen. Czesława Mączyńskiego przypomniał marszałek Józef Piłsudski podczas dekoracji sztandaru miasta krzyżem Virtuti Militari 22 listopada 1920 roku:
Lwów w drugą rocznicę swego wspaniałego czynu zbrojnego, który mu w niezapomnianym dniu 22 listopada przyniósł oswobodzenie, w jego w drugą rocznicę, wplata w swój herb starożytny najwyższą odznakę rycerską, jaką Polska rozporządza: krzyż Virtuti Militari. Zaszczyt ten, dobrze zasłużony, spada na wszystkich mieszkańców tego kresowego grodu, należy się przede wszystkim tym w cichych mogiłach sen wieczysty śniącym bohaterom, którzy na ołtarzu zmartwychwstającej Ojczyzny złożyli najświętszą ofiarę swego życia, nieutroskani z tego, że ze słodkich owoców wolności sami korzystać nie będą.
Virtuti Militari. Wali bęben, pochylają się chorągwie. Lwów stoi wyprostowany i bierze na pierś – na pierś ranną Virtuti Militari. Jak przed trzema wiekami na sutannę tego polskiego księdza, co poległ na wałach, w miejscu tem, przedziurawionym przez kulę, przyszyto drogi kamień, tak na ranę i na ból Lwowa, na miejsce, z którego wyciekła jego krew, kładzie się dziś najwyższe odznaczenie wojskowe w państwie. Lwów pozostaje z niem, jako z pokarmem, mającym żywić rosnące pokolenie Polaków, już wolnych.
W 1925 r Kurjer Lwowski donosił o innej ważnej uroczystości – przeniesieniu prochów Nieznanego Żołnierza do Warszawy.
Symbolizm Nieznanego Żołnierza. Oto powstał z grobu i z triumfem bezinteresownej miłości ofiarnej powiodą go do stolicy, aby wszystkim pokoleniom głosił najszczytniejszą ideę bezosobowego poświęcenia. A gdy pójdzie przez szerokie, polskie ziemie, w poryw czci i hołdu miljony serc w jeden rytm nastroi, odprowadzą go zwycięsko powiewające biało-amarantowe sztandary i roziskrzone girlandy zielonej smereczyny, bo on jest symbolem Króla-Ducha narodu, pomnikiem wszystkich marzeń, tęsknot i tego bezimiennego czynu, co w dniach krwawych narodzin wolności ziszczał się w bezimiennym heroizmie na chwałę imienia Polskiego.
Oto w szarym mundurku, bez pychy w sercu i bez nadziei nagród poszedł w bój, gdy zabrzmiało hasło pobudki i oddał wszystko, co człowieczeństwo Ojczyźnie oddać może: młodość, urodę życia, wszystkie namiętne rojenia i tęsknoty, krew i życie, nic w zamian nie wziąwszy.
A przecież w codziennym, szarem życiu tak bujnie krzewi się sobkostwo, egoizm, zamaskowany reklamową blagą i chciwy, namiętny interes kupiecki, usiłujący sprzedać drogo każdy patriotyczny frazes, każdą cnotę obywatelską. Czyż te prochy szarego żołnierza nie są protestem przeciw małoduszności i jarmarcznej moralności społecznej? Do tych prochów powinien każdy dojść w pielgrzymce, i bić się w piersi, wyspowiadać swoje serce. Niech kult „Nieznanego Żołnierza” będzie nie tylko wyrazem wdzięczności, lecz także czynnikiem odrodzenia duchowego.
Dziwnie sprawiedliwym sędzią okazał się los, który pobojowisko lwowskie wskazał jako miejsce kryjące najwspanialsze przykłady porywu bohaterskiego. Z dumą spoglądamy na Lwów, na to najżarliwsze miasto naszych rubieży. Tu tylko, wśród gmachów tego heroicznego grodu, otucha wstępuje w serca, bo dziś poszczerbione jeszcze mury świadczą, że miłość do Ojczyzny nie jest tu liczmanem, ale treścią polskiej duszy, żywą prawdą serc, która w chwilach potrzeby umie się zmienić w piorun nieugiętej woli, w cios wytrwałego czynu.
Niechaj jednak ten pogrzeb Nieznanego Żołnierza będzie także symbolem pogrzebu wszystkich ech wojennych. Niech z chwilą złożenia go do dostojnego grobu zatriumfuje na stałe owoc Jego bezimiennego poświęcenia.
Pokój na ziemi!
W dziesiątą rocznicę walk o Lwów (rok 1928) Gazeta Poranna zamieściła przy artykule redakcyjnym wiersz Edwarda Słońskiego:
Nieznany Obrońca Lwowa
Padł gdzieś pod Lwowem za Polskę,
nikt nie wie, jak się nazywał,
z czyjem imieniem na ustach
pod gradem kul dogorywał
Nikt nie wie, czy w oczach czarną
miał burzę, czy chabry polne,
nikt nie wie przy czyim stole
jest miejsce dziś po nim wolne.
Wsiąkł w ziemię razem z imieniem,
Jak dym rozpłynął się biały
i leży w sławie najwyższej –
On, bez imienia i chwały.
Można być sceptykiem i wszystko wielkie mierzyć miarką drwiącego uśmiechu, ale nie można nie pochylić głowy przed listopadowym czynem Lwowa. Można nie wierzyć w cuda, ale nie można zaprzeczyć, by ów czyn nie przerastał owych „praw naturalnych”, które zdają się rządzić światem, by ich nie przekreślał przez niewspółmierność środków i skutków.
Listopadowy czyn Lwowa, którego 10-lecie dziś obchodzić mamy szczególnie uroczyście, nie wylągł się w głowie stratega, kreślącego plany kampanji z tym rozumnym, wyrachowanym chłodem, z jakim układa swe partje gracz w szachy. Nie był tworem polityka. Powstał – jako poryw, z niczego. Z ulic, z oficyn, z suteren, z biało-czerwonej idei rewolucyjnej, śpiącej w masach, wyrósł ów akt bezprzykładnej w dziejach, zwycięskiej obrony.
Mimo pewnych znaków ostrzegawczych 1 listopad spadł na nas, jak grom. Miasto, przecierając ze snu oczy, znalazło się w zbrojnych rękach.
Każdy doświadczony i przezorny dowódca byłby w tym wypadku radził kapitulację, każdy polityk zalecał by „unikanie czynów nierozważnych”, bo przecież jasno wynikało z rachunku, że protest nie powiedzie się. Ale też obrońcy Lwowa nie radzili się nikogo, poszli za głosem serca, za nakazem obrażonego honoru narodowego.
I wygrali. Okryli miasto sławą nieśmiertelną i godło jego przyozdobili krzyżem „Virtuti Militari”.
Uroczystości listopadowe w 1931 roku tak opisuje Gazeta Lwowska:
Obrońcom Lwowa – w hołdzie. Dni zaduszne zbiegły się we Lwowie z dziejowym momentem naszego grodu, więc myśl i serce polskiego Lwowa zwracają się ku tym, którzy przed trzynastu laty życie swoje Ojczyźnie złożyli w ofierze.
Kościół św. Elżbiety wypełniły, jak corocznie, w sobotę od rana tłumy pobożnych, z p. wicewojewodą Drojanowskim i wiceprezydentem miasta Irzykiem na czele. Uroczystą Żałobną Mszę św. odprawił ks. kanonik Sigmund, na chórze odegrała pienia żałobne orkiestra pracowników miejskich pod batutą p. Bryły. Podczas Podniesienia pochylił się las sztandarów związków i organizacji. Po nabożeństwie wyruszył orszak z kościoła do szkoły Sienkiewicza, która w 1918 r. tak bohaterską odegrała rolę. Zebranie zagaił tutaj p. Antoni Bereś. Następnie sierżant pierwszej załogi, p. Novi snuł wspomnienia pamiętnej nocy 31 października 1918 r. Część deklamacyjno-wokalna wypadła bardzo pięknie.
O godz. 11-tej odbyło się zgromadzenie Pierwszej Załogi. Równocześnie z temi uroczystościami odprawił ks. kapelan Jakubowski Mszę św. żałobną za poległe i zmarłe Legjonistki, poczem ruszono gremialnie na cmentarz, gdzie nastąpiło wieńczenie grobów bohaterek.
1 listopada wstał dzień dziwnie smutny i ponury, mimo to niezliczane rzesze dążyły pieszo, tramwajami i autami na cmentarze lwowskie, by odwiedzić groby swoich bliskich i drogich i pomodlić się za ich dusze.
Rojno było i tłumnie na Cmentarzu Obrońców Lwowa i Kresów Wschodnich. O godz. 2-giej popołudniu zgromadzili się przed kaplicą przedstawiciele władz Lwowa oraz delegacje akademickie ze sztandarami, straż pożarna i orkiestra 40 pp.
Rozpoczął uroczysty akt hołdu dla poległych Bohaterów chór zjednoczonych Towarzystw śpiewackich „Pieśnią żałobną” Rutkowskiego. Następnie w imieniu Zw. Obr. Lwowa wygłosił podniosłe przemówienie poseł dr. Ostrowski. W imieniu młodzieży akademickiej złożył ak. Piekarz ślubowanie wiecznej straży w obronie Lwowa i ziemi kresowej.
Delegacja Zw. Obr. Lwowa i młodzieży akademickiej udała się na mogiłę „Nieznanego Żołnierza”, gdzie złożono wieńce. Orkiestra 40. pp. odegrała „Marsz żałobny” Beethovena, oraz „Boże coś Polskę”, a równocześnie przed kaplicą zapalono znicze.
Po skończonej ceremonji na cmentarzu Obr. Lwowa zjednoczone chóry odśpiewały pieśni na grobach zasłużonych, spoczywających na cmentarzu Łyczakowskim, oraz przy mogiłach Powstańców z 1831 i 1863 r., gdzie straż trzymali wychowankowie Szkoły kadetów.
Uroczystości 1 listopada w 1935 roku tak przedstawia swoim czytelnikom Gazeta Lwowska:
Lwów w hołdzie swym Obrońcom. Społeczeństwo lwowskie oddało wczoraj zbiorowy hołd swym obrońcom, poległym w pierwszych latach zdobywania Niepodległości i w walkach o połączenie Lwowa z Macierzą.
Od wczesnych godzin rannych ciągnęły na cmentarz Łyczakowski tysięczne rzesze z wieńcami. Popołudniu przed kaplicą wokół płonących zniczów na ogromnych słupach stanęły szeregi Związku Strzeleckiego, Kolejowego P. W., poczty sztandarowe Związku Legjonistów, Związku Obrońców Lwowa i t. d. Po odśpiewaniu egzekwii przemówienie wygłosił wiceprez. miasta dr. Ostrowski, mówiąc m. in.: „Od lat zbieramy się rok rocznie wśród ordynku wojskowym ułożonych do snu Obrońców Lwowa. A jest ich wielu, jest ich coraz więcej! Gromada niemała tych, co polegli w listopadowe dnie, gromada niemniejsza, co idą po nich coraz gęściej, coraz częściej, złamani wiekiem lub boleścią. Tu leżą chłopcy: 13-letni Staś Bitschman [tak w oryginale – red.], Czarnielicz, tam młodociany poeta Roman Felsztyn, tu rodzina bezbronnych, tam żołnierze z twardej szkoły, szarże, oficery, generały. Nie zdołasz naraz wyliczyć ich wszystkich, nie możesz zapomnieć, że wśród nich dowódca Mączyński, a naprzeciw „odcinek Nieznanych Żołnierzy”. Schylamy czoła przed wielkością bohaterskiej śmierci, która jest życiem w narodzie. Wznieśmy się mgnieniem myśli na niedawne pobojowiska i stwierdźmy dobrym duchom, że żadna ofiara z życia nie była daremna”.
Oddziały sprezentowały broń i dźwięki hymnu narodowego zakończyły uroczystość pod kaplicą. Następnie odbyło się poświęcenie pomnika na grobie mjr. Tatar-Trześniowskiego. Serdeczne wspomnienie wygłosił tu płk. Boruta-Spiechowicz.
Wszystkie grobowce na polu zasłużonych oraz katakumby i groby na cmentarzu Obrońców Lwowa oraz na cmentarzu Powstańców tonęły w powodzi wieńców i świateł do późnej nocy.
Została zachowana oryginalna pisownia
Opracował Krzysztof Szymański
Tekst ukazał się w Kurierze Gakicyjskim nr 20 (264) 28 października – 14 listopada 2016
Zachęcamy do komentowania materiału na naszym oficjalnym fanpage’u: https://www.facebook.com/semperkresy/
Kresy24.pl
6 komentarzy
leśnik
15 listopada 2016 o 16:19„Rodacy,Lwów w naszych rękach”może w przyszłości doczekamy się tych słów.
józef III
15 listopada 2016 o 20:59Semper fidelis (niestety, to już nie wróci – dbajmy zatem o Pamięć)
voy
15 listopada 2016 o 23:18tego nie wiesz….a dbanie o pamięć kulturę i polską historię tego miasta jest naszym obowiązkiem wobec tych którzy za polskość tych ziem swoje zycie odali
bolek chrobry
16 listopada 2016 o 08:52…oczy pełne łez,gardło ściśnięte do bólu…na pohybel Jałcie… ludzie to ustanowili i ludzie mogą zmienić
666
12 grudnia 2016 o 13:39Ku pamięci!
Ps. Obecnie kompradorscy politykierzy zrobili z Polski „dojną krowę” dla Ukrainy!
Pozdro.
Japa
12 marca 2017 o 11:49W polityce nic nie dzieje się z dnia na dzień. W skali świata stan wojenny był mgnieniem. W skali mojego zycia to czas stracony. To jednak nauczyło mnie pokory dla procesów historycznych i umocniło wiarę. Trzeba czekać, ale nie z założonymi rękami. Dobry czas nadejdzie. Lwów MUSI być polski. Zdaję sobie sprawę, że dewastacja miasta wymaga 20 lat remontów. Podobnie było u Niemców gdy RFN przejęła NRD. Dali radę. My też damy radę. Wszelki ideologie oparte na ZŁU muszą przegrać. W/g mojej oceny w ciągu najbliższych 10-ciu lat Lwów wróci w granice R.P.