1 marca 1951 r. w więzieniu na warszawskim Mokotowie, po pokazowym procesie, rozstrzelano siedmiu członków niepodległościowego IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Rocznica tej zbrodni obchodzona jest od 2011 roku jako Narodowy Dzień Żołnierzy Pamięci Wyklętych.
Egzekucja rozpoczęła się o godz. 20. Skazani byli kolejno podprowadzani na miejsce kaźni, a kat strzelał im w tył głowy. Ciał zamordowanych nie wydano rodzinom. Pogrzebano je w nieznanym do dziś miejscu. Śmierć ponieśli: Łukasz Ciepliński, Adam Lazarowicz, Mieczysław Kawalec, Józef Rzepka, Franciszek Błażej, Józef Batory i Karol Chmiel.
Ruch Oporu bez Wojny i Dywersji Wolność i Niezawisłość w swym szczytowym okresie działania (lata 1945 – 1946) skupiał od 20 do 25 tys. członków. Powstał 2 września 1945 r. I choć miał akowskie korzenie, to jego zadaniem nie była walka zbrojna, lecz tajna działalność polityczna. „Musimy przygotować się i przystąpić do walki w odmiennej, nowej formie, o niezmienne, podstawowe cele, o pełną suwerenność, rzeczywistą demokrację w duchu zachodnioeuropejskim” – napisali twórcy WiN w dokumencie programowym.
Dokładniej swe cele sformułowali w dokumencie „O wolność obywatela i niezawisłość państwa”. Mówił on m.in. o konieczności zagwarantowania w Polsce wolności słowa, przekonań politycznych i zrzeszania się. Domagał się zaprzestania represji wobec opozycji oraz żołnierzy podziemia.
Zrzeszenie stało się pierwszorzędnym celem dla komunistycznych służb bezpieczeństwa. Zaledwie w kilka miesięcy po jego założeniu, bezpieka aresztowała kierownictwo organizacji z jej pierwszym prezesem płk. Janem Rzepeckim (listopad 1945 r.). Do 1948 r. rozbite zostały kolejne zarządy: II z płk. Franciszkiem Niepokólczyckim na czele (październik 1946 r.), III – działający pod kierownictwem ppłk. Wincentego Kwiecińskiego (styczeń 1947) i IV – z prezesem mjr. Łukaszem Cieplińskim.
Ciepliński wpadł w ręce bezpieki 27 listopada 1947 r. w Zabrzu. W grudniu 1947 r. przewieziono go do Warszawy i osadzono w więzieniu na Mokotowie. Prezes IV zarządu początkowo uwierzył w „dobrą wolę” funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i za obietnicę rezygnacji z represji wobec członków WiN ujawnił część informacji związanych z działalnością Zrzeszenia.
Gdy jednak zorientował się, że został oszukany, a prześladowania dotknęły członków organizacji odmówił współpracy. Wówczas zaczęły się okrutne tortury. Jeden z więźniów wspominał po latach: „Wielokrotnie Łukasza Cieplińskiego na przesłuchania wynoszono na kocu, gdyż miał połamane kości rąk i nóg, a później przynoszono do celi nieprzytomnego”. Nieludzko traktowano również innych WiN-owców. Wiceprezesowi IV zarządu, mjr. Adamowi Lazarowiczowi wybito zęby, kpt. Franciszek Błażej szef Działu Propagandy miał ciągle ropiejące rany na nogach, kpt. Józef Rzepka, szef Działu Politycznego został doprowadzony do obłędu.
Proces IV Zarządu, który rozpoczął się 5 października 1950 r. był – jak podkreśla Elżbieta Jakimek-Zapart z IPN („Nie mogłem inaczej żyć… Grypsy Łukasza Cieplińskiego z celi śmierci”) – „publicznym pokazem siły ze strony rządzącego reżimu komunistycznego wobec zmęczonego wcześniejszą walką o niepodległość społeczeństwa”.
Na ławie oskarżonych zasiedli: Łukasz Ciepliński, Adam Lazarowicz, Mieczysław Kawalec, Ludwik Kubik, Józef Rzepka, Franciszek Błażej, Józef Batory, Karol Chmiel, Joanna Czarnecka i Zofia Michałowska. Zarzucano im m.in. współpracę hitlerowcami podczas okupacji i działania przeciw władzy.
Ich los był przesądzony jeszcze przed rozpoczęciem rozprawy. Oskarżonym przerywano wypowiedzi, stosowano przemoc psychiczną. Na nic zdały się wyjaśnienia Cieplińskiego, że zarzuty mają fałszywy charakter, że nie zna treści protokołów przesłuchań, że podpisywał je pod przemocą, że nie pamięta, co mówił ponieważ często był nieprzytomny. „W czasie śledztwa leżałem skatowany w kałuży własnej krwi. Mój stan psychiczny był w tych warunkach taki, że nie mogłem sobie zdawać sprawy z tego, co pisał oficer śledczy” – przekonywał prezes WiN.
Rozprawie towarzyszyła propagandowa kampania medialna. Fragmenty procesu transmitowano przez radio i tzw. szczekaczki (głośniki na ulicach). „Trybuna Ludu” pisząc o procesie określała oskarżonych mianem „zwykłej szajki szpiegów i morderców” działających na zlecenie „imperialistów i podżegaczy wojennych”.
14 października 1950 r. sąd wydał wyrok. Prezes IV Zarządu Łukasz Ciepliński został pięciokrotnie skazany na śmierć. Najwyższy wymiar orzeczono także wobec sześciu jego najbliższych współpracowników. Kubik dostał dożywocie, a Czarnecka i Michałowska wieloletnie więzienie.
„Kochana Wisiu ! Jeszcze żyję, chociaż są to prawdopodobnie ostatnie dni. Siedzę z oficerem gestapo. Oni otrzymują listy, a ja nie. A tak bardzo chciałbym otrzymać chociaż parę słów Twoją ręką napisanych (…) Ten ból składam u stóp Boga i Polski(…) Bogu dziękuje za to, że mogę umierać za jego wiarę święta, za moją Ojczyznę i za to, że dał mi tak dobrą żonę i wielkie szczęście rodzinne” – pisał Ciepliński w grypsie do żony miesiąc przed egzekucją.
W uzasadnieniu wyroku płk Warecki napisał m.in.: „Wyrok ten, przeto powinien stanowić przestrogę dla każdego, kto ośmieliłby się podnieść rękę na Władzę Ludową w Polsce i zdobycze mas pracujących”.
Obrońcy wnieśli apelację, ale Najwyższy Sąd Wojskowy w Warszawie 16 grudnia 1950 r. podtrzymał wyroki. 20 lutego 1951 r. prezydent Bolesław Bierut odmówił skazanym prawa łaski.
Dopiero 17 września 1992 r. Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego unieważnił wyrok Sądu Rejonowego w Warszawie.
3 maja 2007 r. Order Orła Białego nadał pośmiertnie Cieplińskiemu w uznaniu znamienitych zasług dla Rzeczpospolitej Polskiej prezydent Lech Kaczyński.
Dzieje.pl/PAP
13 komentarzy
Paweł Bohdanowicz
1 marca 2016 o 09:29Warto podkreślić, że w okresie 1945-1946 podziemie antykomunistyczne zdołało opanować dużą część MO, UB, WP i urzędów cywilnych. W pewnym okresie sowieci wręcz mówili o UB jako o Akowskich dołach i żydowskiej górze. Norman Davies przybliża nam między innymi losy agentki podziemia, która nigdy nie została wykryta i działała aż do 1956 roku.
Dziś, gdy mówimy o Żołnierzach Wyklętych, myślimy przede wszystkim o martyrologii. Nie doceniamy tego, co przyczyniło się do złagodzenia w Polsce przebiegu choroby zwanej „komunizmem”. Komunizm, stalinizm w Polsce, chociaż straszny, miał jednak łagodniejszy przebieg, niż w krajach sąsiednich. Zawdzięczamy to w ogromnym stopniu wpływom podziemia w aparacie władzy. O tym warto ludzi uczyć.
olek
1 marca 2016 o 12:43Głównymi sprawcami tego co się działo w powojennych latach w Polsce są USA i WB ,które w imię swoich partykularnych interesów sprzedały Polskę w Jałcie i Poczdamie sowietom dając im wolną rękę w zaprowadzaniu bolszewickiego porządku.To są główni sprawcy a cała reszta to są skutki i trzeba mówić prawdę a nie znowu owijać w bawełnę .Także trzeba mówić prawdę o tych „walkach” jak ich teraz nazywają „żołnierzy wyklętych” .Żyją jeszcze świadkowie i krewni tych z ,którymi „walczyli” a nie ponownie naginać fakty dla dorażnych potrzeb politycznych kolejnej opcji politycznej.
Paweł Bohdanowicz
1 marca 2016 o 14:34Nie można wrzucać wszystkich do jednego worka. Jak w każdym przypadku, tak i tu, prawda jest bardzo złożona. Oczywiście zbrodnie zdarzały się. Powiedziałbym nawet, że nie były wyjątkiem.
bolek chrobry
1 marca 2016 o 15:43OLEK, to usa i gb nas sprzedały ale mordowali nas sowieci i zdrajcy polacy, mój dziadek był w partyzantce i na pytanie ,: jak wysadzaliście pociąg to ginął polski maszynista , dziadek odpowiadał trudno, wojna
jpt
2 marca 2016 o 15:42nie mozna mowic o zlagodzeniu stalinizmu/komunizmu w Polsce kiedy gineli niewinni ludzie a ich rodziny przez dekady cierpieli przez pokrewienstwo, czlowieku co Ty piszesz? jaka miara mierzysz w ktorym kraju kto jak cierpiał? liczysz zabitych czy rodzaje tortur? litości
bolek chrobry
1 marca 2016 o 10:11„łagodniejsze oblicze” o czym ty człowieku piszesz, i gdzie indziej „było straszniej” w którym innym kraju „demoludów” istniała partyzantka antysowiecka?
Paweł Bohdanowicz
1 marca 2016 o 11:01W Estonii ostatniego Leśnego Brata wywleczono z lasu, o ile pamiętam, w 1974 roku. Na Litwie Antanas Kraujelis otoczony przez NKWD zginął w 1965 roku. Partyzantka antysowiecka istniała w Bułgarii i Rumunii.
Straszniej było na Węgrzech i we wszystkich krajach opanowanych przez sowietów, za wyjątkiem Austrii i Finlandii (o ile można mówić w tych wypadkach o „opanowaniu”).
Zapewniam Cię, Człowieku, że dobrze wiem, o czym piszę.
Paweł Bohdanowicz
1 marca 2016 o 11:56Oczywiście KGB, już nie NKWD.
jubus
1 marca 2016 o 11:33Na Litwie, Łotwie, Ukrainie. Ciekawie przechodziła ten okres, Jugosławia.
olek
2 czerwca 2018 o 09:37przeczytaj moj wpis wolno ze zrozumieniem bo ponoć uczyli w szkole a potem poooooomyśl.
bolek chrobry
1 marca 2016 o 11:18a jeszcze k’woli uzupełnienia tylko dlatego , że wiadomo było że pełna kolektywizacja rolnictwa,drobnego handlu i usług wywoła ogólna niechęć do władzy i porażkę w referendum jak również wyprowadzenie ludzi na ulicę
bolek chrobry
1 marca 2016 o 12:20ile czasu istniały te partyzantki i jaka była skala ich działań ? jak im nie ujmuję tylko chcę zaznaczyc ,że właśnie nasz odpór spowodował takie a nie inne podejście okupanta
Paweł Bohdanowicz
1 marca 2016 o 14:41W granicach ZSRR istniały dłużej niż u nas. Było to spowodowane tym, że tam nie było furtki umożliwiającej powrót do „normalnego” życia. Poza ZSRR rzeczywiście u nas chyba najdłużej. Na terytorium rozpadniętego ZSRR ostatni ludzie wyszli z bunkrów i lasów w 1991 roku. Oczywiście nie można mówić, że walczyli do 1991, ale ukrywali się.