Jak informowaliśmy, w sobotę 26 listopada w wieku 64 lat zmarł Władimir Makiej, minister spraw zagranicznych białoruskiego reżimu.
Makiej pełnił funkcję szefa resortu spraw zagranicznych Białorusi od 2012 roku. Wcześniej przez cztery lata kierował administracją prezydenta, w tym podczas pogromu po wyborach prezydenckich w 2010 roku. Wcześniej, przez osiem lat, od marca 2000 r., był asystentem Aleksandra Łukaszenki. Został nim tuż po zniknięciu bez wieści przeciwników Łukaszenki w 1999 roku (zamordowanych przez szwadrony śmierci).
Makiej miał reputację osoby probiałoruskiej. Jak zauważa portal Nasza Niwa, tę białoruskość manifestował tym, że jako jedyny w obecnej elicie mówił od czasu do czasu po białorusku. To on był architektem „miękkiej liberalizacji” (nazywanej też „miękką białorusyfikacją”) z lat 2015-2019, gdy w Mińsku i innych miastach zaczęły się pojawiać sklepy z symbolami narodowymi, pozwalano na oddolne inicjatywy związane z nauką języka białoruskiego, co dziś postrzegane jest jako marzenie. Na inne przejawy w prorosyjskim reżimie się nie odważa.
Zresztą jako wierny sługa dyktatora zrobił wiele, by wzmocnić niepodzielną władzę Łukaszenki i zniszczyć wszystko, co niezależne. W 2020 roku wybrał stronę Zła.
Oficjalna wersja śmierci Makieja to zawał serca.
Minister zasłabł w swoim domu w Drozdach. Już wcześniej miał się źle czuć, ale nie potraktował swojego stanu poważnie.
Minister wybierał się jutro do teatru – na przedstawienie swojej żony, aktorki Wiery Poliakowej-Makiej, która po pogromach w środowisku teatralnym w latach 2020-2021 objęła kierownictwo Teatru Młodego Widza.
Białoruskie media oceniają, że Makiej ze swoim doświadczeniem mógłby być kluczową postacią w procesie wyłonienia następcy w przypadku nagłego odejścia Aleksandra Łukaszenki. Zresztą przed 2020 rokiem wielu wiązało z nim takie nadzieje.
I daleko mu było do najbardziej prorosyjskiego elementu obecnej mińskiej elity. W związku z tym pojawiają się głosy, że do nagłej śmierci ministra rękę przyłożyła Moskwa.
Makiej był szefem resortu, którego dziesiątki pracowników w trakcie kampanii wyborczej 2020 (wybory prezydenckie) przeszło na stronę narodu, w tym jego rodzony syn. Wówczas prawie wszystkie białoruskie ambasady odnotowały przytłaczające zwycięstwo w wyborach prezydenckich liderki opozycji Swietłany Tichanowskiej. Skutkiem tego była jeszcze większa kompromitacja resortu – odwołanie wyników głosowania za granicą. Aleksander Łukaszenka ma reputację człowieka, która nikomu nie wybacza. W związku z czym można się w śmierci Makieja doszukiwać zemsty za zniewagę.
A może było to po prostu ostrzeżenie?
ba za nashaniva.com
1 komentarz
Stary olsa
27 listopada 2022 o 05:41kaPutin,
Wolność dla Białorusi i Ukrainy może kiedyś zawrzemy przymierze i pokażemy wała i Niemcom i Ruskim.Takie moje marzenie.