Mogłoby się wydawać, że ukryty przed koronawirusem w bunkrze Władimir Putin strasznie się nudzi, skoro postanowił zająć się po raz kolejny historią II wojny światowej. W rzeczywistości jednak napisany przez niego esej – to programowy manifest „nowego wspaniałego świata”, który władca Kremla sobie wymarzył, pisze Aleksander Radczenko na portalu zw.lt.
Władimir Putin opublikował w ubiegłym tygodniu na łamach amerykańskiego magazynu „The National Interest” artykuł na temat II wojny światowej, w którym powtórzył wszystko to, co już niejednokrotnie na ten temat w ostatnich latach mówił. O decydującej roli Armii Czerwonej i narodów Związku Sowieckiego w zwycięstwie nad faszyzmem, ale przede wszystkim – znane jeszcze z czasów sowieckich – oskarżenia wobec Zachodu za rozpętanie II wojny światowej. Natomiast o roli Związku Sowieckiego Putin w swoim artykule ledwo wspomina, zdawkowo stwierdzając, że ZSRS „był ostatnim krajem w Europie”, który podpisał „porozumienie o nieagresji” z hitlerowskimi Niemcami i zapominając dodać, że był też jedynym państwem, które w takim porozumieniu zawarło tajne protokoły dotyczące podziału Europy. Protokoły, które spowodowały, iż Hitler mógł uderzyć na Polskę 1 września 1939 roku, nie obawiając się sowieckich dywizji, i rozpętać katastrofę, która pochłonęła miliony istnień.
Propagandowe passusy Putina
Nad tajnymi protokołami paktu Ribbentrop-Mołotow Putin w swoim artykule tylko się prześlizguje, pisząc, że decyzją Zjazdu Deputowanych Ludowych ZSRS z 24 grudnia 1989 roku „zostały oficjalnie potępione”. I zapominając dodać, że w rosyjskiej Dumie Państwowej buldożerem toruje sobie drogę projekt deputowanego Aleksieja Żurawlowa, który proponuje uznać owo postanowienie za nieważne i „niezgodne z zasadami sprawiedliwości historycznej”. Trudno uwierzyć, że taki projekt mógł powstać bez wiedzy Putina.
W Polsce i na Litwie przede wszystkim odnotowano kłamstwa historyczne, które rozpowszechnia Putin w swoim tekście na nasz temat. Polska, w oczach kremlowskiego autokraty, urosła do rangi największego sojusznika Hitlera i głównego winowajcy II wojny światowej. Te brednie nawet trudno jakkolwiek sensownie komentować. Podobnie jak zawarte w artykule Putina stwierdzenie, że „inkorporacja” państw bałtyckich w skład ZSRS w roku 1940 odbywała się „na zasadzie porozumienia, za zgodą wybranych władz lokalnych” i zgodnie z zasadami obowiązującego wtedy prawa międzynarodowego oraz prawa państwowego. Trudno uwierzyć, że Putin takie banialuki wypisuje przypadkowo w dniach, gdy Litwa obchodzi 80 rocznicę początku sowieckiej okupacji.
Putin chce powrotu do „koncertu mocarstw”
Jednak te wszystkie propagandowe passusy nie powinny przesłonić istoty artykułu Władimira Putina. Podstawowego celu, który sobie władca Kremla wytyczył. Ten cel – to nie obrażenie po raz kolejny znienawidzonych „pribałtów” i „poliaczków”. Ten cel – to nowy porządek światowy, w którym Rosja znów będzie państwem współrządzącym światem. Tak jak przed 81 latami, gdy wraz z Hitlerem dzieliła Europę i tak jak przed 75 latami, po zwycięstwie nad Hitlerem.
Bo artykuł Putina, mimo iż 90 proc. jego treści stanowią rozważania w stylu sowieckiego ośmioklasisty na temat II wojny światowej, wcale o II wojnie światowej nie jest. W tym artykule najważniejsze są ostatnie akapity, w których Putin kreśli wizję „nowego wspaniałego świata”, który ma powstać na ruinach zniszczonego przez COVID-19 dotychczasowego światowego porządku. Marzy się Putinowi powrót do czasów Jałty, Teheranu, Poczdamu. Do czasów tzw. koncertu mocarstw, gdy pięć zwycięskich mocarstw – ZSRS, USA, Wielka Brytania, Francja i Chiny – dzieliły pomiędzy siebie świat.
Ucieleśnieniem stabilności jest dla Władmira Putina prawo blokowania przez Rosję wszelkich decyzji Rady Bezpieczeństwa ONZ, które są sprzeczne z rosyjskimi interesami. Putin zdecydowanie odrzuca wszelkie pomysły reformy mechanizmu podejmowani decyzji w Radzie Bezpieczeństwa. Rosyjski prezydent ucieka się wręcz do szantażu: zniesienie prawa weta, przysługującego stałym członkom Rady Bezpieczeństwa, doprowadzi do wybuchu konfliktów zbrojnych na skalę światową. Ale Putin idzie dalej postulując, że pięć stałych członków Rady Bezpieczeństwa powinni jak najszybciej się spotkać i ustalić nowe zasady gry w pokoronawirusowym świecie. Reguły gry, które w zgodzie z wezwaniami Putina, będą musiałby uwzględniać strategiczne interesy fundatorów tego „nowego wspaniałego świata”. W tym Rosji, która już raz, w 1939 roku, jak dowodzi Putin, z powodów strategicznych, chcąc uzyskać granice zdolne do obrony a nie takie, które są nadmiernie „zbliżone do naszego Mińska”, „musiała” zająć część Polski.
Ważne sygnały
Przesłanie artykułu Putina jest klarowne – USA, Wilka Brytania i Francja otrzymały sygnał, że powinny odrzucić politykę opartą na wartościach i powrócić do polityki liczenia się tylko z własnymi interesami strategicznymi. Rosja ma swoją strefę wpływów strategicznych i musiałaby ona zostać odbudowana. To między innymi dlatego celem historycznych ataków Putina są Polska i kraje bałtyckie, bo bez naszego wejścia do strefy rosyjskich wpływów, odbudowa geopolitycznej pozycji Rosji jest niemożliwa.
W tej sytuacji musimy zademonstrować tak regionalną jak i wewnątrzpaństwową solidarność państw naszego regionu wobec rosnącego zagrożenia ze Wschodu. W ubiegłym tygodniu litewski parlament uchwalił dwie rezolucje piętnujące putinowski rewizjonizm historyczny: „O zakusach Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej zmierzających do przepisania historii i kwestionowania podstaw współczesnej cywilizacji i prawa międzynarodowego” oraz „O sowieckiej okupacji Republiki Litewskiej w 1940 roku i jej skutkach”. Za każdą z tych rezolucji głosowała absolutna większość posłów (nikt nie głosował przeciw, nie wstrzymał się od głosu). W tym nawet ci posłowie Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin, którzy wcześniej niejednokrotnie z takich głosowań wyłamywali się. To ważny sygnał i dobra zmiana.
Aleksander Radczenko/zw.lt
1 komentarz
Jarema
23 czerwca 2020 o 12:11Słowa Putina są skandaliczne, a artykuł dobrze oddaje nastawienie Kremla. Autor dokonał jednej manipulacji łącząc zagrożenie rosyjskie dla państw bałtyckich i Polski. Otóż poważnie zagrożone są te pierwsze, bo są bezbronne. Polska jest w dalszej dopiero kolejności (czas aby kupić te 900 nowoczesnych czołgów!). Ta manipulacja ma uwikłać Polskę w obronę państw bałtyckich w razie rosyjskiego uderzenia i … bierności (oby nie) NATO. Analitycy wiedzą, że wejście polskiej armii w obszar miedzy Kaliningradem a Białorusią idącego na odsiecz państwom bałtyckim jest bardzo niebezpieczne. Polska armia może zostać tam łatwo okrążona i zniszczona przez atak z Kaliningradu i Białorusi.