Prezydent Kazachstanu demokratą może nie jest, ale pewnie właśnie dlatego nie ma złudzeń, czym może się dla niego skończyć „bliskie sąsiedztwo” z Rosją. Po najnowszym wyskoku rosyjskiej mniejszości ma prawo zacząć być nerwowy. Czy będzie następnym do golenia?
W Dniu Zakochanych kazachscy Rosjanie sprawili Nursułtanowi Nazarbajewowi przykrą niespodziankę. Ich przedstawiciele w parlamencie zaproponowali – ni mniej ni więcej – tylko przeprowadzenie przedterminowych wyborów prezydenckich – jak na Kazachstan rzecz to niesłychana. Zgodnie z konstytucją wybory powinny się bowiem odbyć dopiero w przyszłym roku.
Co gorsza, inicjatywę Anatolija Baszmakowa – wiceszefa zdominowanego przez Rosjan Zgromadzenia Narodów Kazachstanu – poparło szereg deputowanych izby niższej parlamentu.
Oczywiście dla każdego jest jasne, że nawet w przedterminowych wyborach Nazarbajew uzyskałby co najmniej 95-procentowe poparcie i rządził sobie spokojnie już 5-tą z rzędu kadencję, ale sam fakt, że Rosjanie zaczynają pod nim kopać jest dla prezydenta wielce niepokojący.
Nie chodzi już nawet o to, że blisko 4-milionowa mniejszość rosyjska stanowi 25% ludności kraju, ale o świadomość, że nie zaczęłaby ona „podskakiwać” prezydentowi, gdyby nie miała na to jasnego przyzwolenia i zachęty z Kremla.
Powodów, dla których Putin chciałby – po Ukrainie – położyć rękę na Kazachstanie jest aż nadto. Przede wszystkim to łakomy kąsek gospodarczy i surowcowy. Ze zrujnowanego Donbasu i bankrutującego Krymu pożytek niewielki, tymczasem kazachskie kopalnie węgla w Karagandzie mają się doskonale. Największe na świecie wydobycie uranu, do tego ropa, gaz, rudy metali, srebro, złoto i w ogóle duża część tablicy Mendelejewa.
Na wszystkim tym od lat próbują położyć rękę Chińczycy i Amerykanie, a pragmatyczny Nazarbajew wie jak na tym zarobić i specjalnie im nie przeszkadza. Putina to niepokoi, podobnie zresztą jak brak zdecydowanego poparcia Kazachstanu dla rosyjskiej agresji na Ukrainę, a nawet demonstracyjny polityczny flirt Nazarbajewa z Kijowem i militarny z USA.
Nieprzypadkowo kazachski prezydent zabronił noszenia w kraju „georgijewskich wstążek”, a kazachskich najemników wracających z Donbasu w tempie ekspresowym stawia przed sądem. Nie przyłącza się też bynajmniej do prorosyjskiego chóru krytyków Poroszenki i „kijowskiej junty” i proponuje nawet własne pośrednictwo w rozmowach pokojowych.
To wszystko Putin pewnie mógłby jeszcze ścierpieć, w końcu przez wiele lat mógł już przywyknąć, że „bliskim sojusznikiem Rosji” Nazarbajew jest głównie w świetle jupiterów, a poza kamerą potrafi zadbać o swoje.
Ostatnio jednak Kazachstan spłatał Moskwie dość przykrą niespodziankę, wprowadzając zakaz importu szeregu rosyjskich towarów. I to będąc jednocześnie członkiem putinowskiej Unii Celnej i Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej.
Nazarbajewowi trudno się dziwić – gwałtowny 50-procentowy spadek kursu rosyjskiego rubla wobec kazachskiego tenge sprawił, że import z Rosji stał się dla rodzimej kazachskiej produkcji poważnym zagrożeniem. Dla Putina to jednak wyraźny sygnał, że czas pokazać chwiejnemu sojusznikowi gdzie jego miejsce.
Tym właśnie należy tłumaczyć coraz większe ożywienie wśród potencjalnych kazachskich „zielonych ludzików”, które – podobnie jak na Ukrainie – koncentrują się głównie w bliskich Rosji najbardziej uprzemysłowionych regionach górniczych Kazachstanu. Po „rosyjskiej wiośnie” na Krymie i w Donbasie wielu z nich uznało, że być może i oni powinni „wrócić do mateczki-Rosji”.
Z militarnego punktu widzenia byłoby to z pewnością łatwiejsze niż na Ukrainie. 100-tysięczna kazachska armia do potęg nie należy i pod względem siły zajmuje dopiero 80 miejsce na świecie. A przecież w Kazachstanie Rosja ma już na stałe swój pułk lotnictwa w Kustanaj, duży poligon strategiczny i rakietowy, centrum wojsk kosmicznych i kosmodrom. Rosyjskie samoloty mają więc w razie czego skąd startować.
Jak zareaguje Nazarbajew na ostrzeżenie z Kremla – czas pokaże. Jako polityk przebiegły, widząc co się stało na Ukrainie i dobrze znając metody rosyjskie z pewnością łatwo ograć się nie da, tym bardziej, że może w tym przypadku liczyć nie tylko na życzliwość USA, ale przede wszystkim – Chin. A to już dla Putina znacznie trudniejszy orzech do zgryzienia.
Kresy24.pl
Zobacz także: Amerykanie wylądują w Kazachstanie i Kazachstan zrywa z Rosją! Koniec Unii Euroazjatyckiej?
2 komentarzy
Frodo
18 lutego 2015 o 22:54Z Rosjanami się w żadne układy nie wchodzi, a tym bardziej się ich nie wpuszcza a najlepiej izolować, bo wiadomo jak to się prędzej czy później kończy, ten kto robi inaczej ten głupi i naiwny…
bolo
18 października 2015 o 23:30to chyba dlatego oblakany jelopie podpisali umowe o wspolnym wydobyciu ropy i gazu z morza kaspijskiego i dlatego spotkali sie z reszta panstw wnp by stworzyc wspolne sily do walki z terroryzmem ,