Manewry Zapad -2017 osłabiły międzynarodową reputację Białorusi jako gwaranta bezpieczeństwa regionalnego, zniszczyły wizerunek, który białoruska dyplomacja usiłuje kształtować od trzech lat. Według ekspertów, Moskwa chcąc zademonstrować kto rządzi w Państwie Związkowym doprowadziła też do zepsucia relacji między sojusznikami.
Władimir Putin i Aleksander Łukaszenka prowadzą inspekcję manewrów „Zapad -2017”, ale osobno. Co to oznacza? Rosyjski przywódca pokazał kto jest głównym partnerem w państwie związkowym Rosji Białorusi,- uważa ekspert wojskowy Aleksander Alesin.
Prezydent Rosji Władimir Putin obserwował 18 września manewry na poligonie Łużskim w obwodzie leningradzkim, zaś Aleksander Łukaszenka 20 września odwiedzi poligon pod Borysowem.
Dlaczego nie wspólnie? W końcu Zapad 2017 to wspólne rosyjsko – białoruskie przedsięwzięcie, logika wskazywałaby, żeby obaj głównodowodzący siłami przeprowadzili wspólną inspekcję, podczas której można byłoby określić słabe i silne strony swoich wojsk.
Z tym pytaniem „Biełoruskij partizan” zwrócił się do ekspertów wojskowych.
Według Aleksandra Alesina, Rosja już na etapie przygotowania manewrów, a także w ich trakcie wskazała miejsce Łukaszenki w szeregu, klasyfikując go jako partnera podrzędnego. Co o tym świadczy? Rosjanie nieoczekiwanie dla Łukaszenki przeprowadzili znacznie większe manewry niż pierwotnie zakładano, przy czym cały szereg ćwiczeń odbywała się jeszcze przed ich oficjalnym rozpoczęciem, i jak podkreśla Alesin- nie były one ujęte w scenariuszu. Rosja odpaliła między innymi rakiety Iskander, przeprowadziła potężne manewry dwóch brygad i jednej dywizji: W każdej z brygad minimum po 3 tys. żołnierzy, a w dywizji 10 tys.
Ekspert przypomina, że Kreml wycofał się w przestrzegania traktatu o ograniczeniu broni konwencjonalnej, i to dlatego nie zgodził się na wpuszczenie obserwatorów.
„I myślę, że nawet epizod, który miał miejsce pierwszego dnia manewrów – (chodzi o komunikat Ministerstwa Obrony Rosji dotyczący wysłania 1 Dywizji Pancernej na Białoruś – red.), który pozostawił dość nieprzyjemne wrażenie zarówno wśród sąsiadów jak i wśród ekspertów, nie był przypadkiem, ale przemyślanym krokiem w ramach wojny informacyjnej”.
Alesin zwraca uwagę, że Rosjanie nie uprzedzając strony białoruskiej przenieśli centrum manewrów na swojej poligony, a w rosyjskich mediach to ćwiczenia na Łużskim poligonie, który odwiedził Putin są nagłaśniane jako scena najważniejszych wydarzeń podczas manewrów.
Tymczasem zgodnie z pierwotnym scenariuszem, punkt ciężkości ćwiczeń miał się lokować na Białorusi, a ich aktywna faza zaplanowana jest na 20 września na poligonie pod Borysowem, gdzie wybiera się Łukaszenka. Rosjanie pokazali zatem, kto jest głównym partnerem. No i można odnieść wrażenie, że Moskwa, mówiąc dobitniej „wystawiła” Łukaszenkę.
Czyli manewry Zapad’17 nie tylko osłabiły międzynarodową reputację Białorusi, ale okazuje się, że zepsuły też relacje między sojusznikami?
„Na pewno wyraźnie pokazały rozbieżność interesów między Rosją i Białorusią. Kreml próbuje narzucić swoją wolę, swoje zwierzchnictwo w tym „związku”, choć Łukaszenka robi wszystko by pokazać, że potrafi wybić się na niepodległość. – I można zrozumieć NATO, które mówi o wielkich przygotowaniach do wojny. Inna sprawa, że wypracowywanie agresywnego scenariusza odbywa się poza terytorium Białorusi, mówi ekspert w rozmowie z „Białoruskim partizanem”.
Według Alesina, na Białorusi wypracowany jest defensywny scenariusz: walka z nielegalnymi formacjami, terrorystami, separatystami. Oznacza to, że tak naprawdę rozgrywany jest scenariusz ukraiński, będący zupełnym przeciwieństwem.
„Sama Wejsznoria – to jakby quasi państwa LNR i DNR, a fakt, że fikcyjny twór znajduje się na terytorium Białorusi – jest lustrzanym odbiciem ukraińskich wydarzeń przeniesionych na warunki białoruskie. A na swoim terytorium Rosjanie poszli na całość: Posadzili dziennikarzy i attache wojskowych, którzy po prostu stali na wieży widokowej i obserwowali przedstawienie. – Myślę, że Łukaszenko mógł poczuć się urażony; zaprosił wszak Putina na Białoruś, wychodząc z założenia, że to tam zostanie rozegrany najważniejszy spektakl, tymczasem Putin pokazał mu jego miejsce w szeregu.
Politolog Walery Karbalewicz uważa, że manewry „Zapad – 2017” stały się kolejnym czarnym kotem, który przebiegł między sojusznikami;
„Rozdzielona kontrola manewrów oznacza rozbieżności między przywódcami państw, które zostały wywołane sytuacją wokół ćwiczeń. Świadczy o tym komentarz sekretarza prasowego białoruskiego prezydenta Natalii Ejsmont dla agencji BelTA, mówi Karbalewicz.
– Na ile ja zrozumiałem, odbyły się konsultacje między administracjami obu prezydentów o wspólnym nadzorze nad ćwiczeniami. Kiedy sekretarz prasowy Putina Pieskow na początku września ogłosił, że obaj prezydenci będą uczestniczyć w ćwiczeniach na rosyjskim poligonie, strona białoruska milczała.
Z komentarza Natalia Eismont wynika, że strona białoruska nie otrzymała oficjalnego zaproszenia do odwiedzenia rosyjskiego poligonu. Oficjalny Mińsk wystosował odpowiednie zaproszenie do Putina, który postanowił nie jechać na Białoruś, tylko udać się na inspekcję do obwodu leningradzkiego. A więc wynika z tego, że pojawił się problem, którego stronom nie udało się rozwikłać.
Politolog nie wyklucza, że Ministerstwo Obrony Rosji celowo dolało oliwy do ognia wydając komunikat, że brygada czołgów z Moskwy zostaje przerzucona na Białoruś. Ministerstwo Obrony Białorusi zaprzeczyło tej informacji, ale sama Rosja do tej pory nie odniosła się do tego, nie ogłosiła, że informacja był pomyłką. I dopiero po tej fałszywej wrzutce, pojawiła się reakcja oficjalnego Mińska w formie komentarza Eismont.
„Wydaje się, że na pogorszenie relacji między sojusznikami miało wpływ porwanie przez FSB na terytorium Białorusi (w Homlu) obywatela Ukrainy. Sytuacja jest dla Białorusi bardzo nieprzyjemna – myślę, że białoruska strona została „wmanipulowana”. Wszystkie powyższe fakty zebrane razem wskazują, że między sojuszami „przebiegł czarny kot”, – powiedział Walery Karbalewicz.
Jaka jest istota obecnego konfliktu?
Zdaniem eksperta stosunki białorusko-rosyjskie mają charakter permanentnego konfliktu. Jakiekolwiek konflikty między przywódcami obu państw ze swej natury niosą ładunek pryncypialności. A wiele faktów wskazuje na to, że strona białoruska jest niezadowolona z „zagrywek” sojusznika, bo faktycznie Moskwa konsekwentnie niszczy wizerunek Białorusi jako gwaranta bezpieczeństwa regionalnego, który białoruska dyplomacja usiłuje kształtować od trzech lat. Myślę, że jest to istota konfliktu.
„Białoruś została już wciągnięta na orbitę Rosji – nie ma gdzie się skryć”
Przewodniczący rady najwyższej 12 kadencji Mieczysław Grib jest przeciwnego zdania. Twierdzi on, że w osobnej inspekcji manewrów nie należy się doszukiwać rozbieżności.
„Wszyscy obserwują manewry na swoim terytorium, aby nie prowokować nadmiernego zainteresowania. Wydaje mi się, że Łukaszenka i Putin uzgodnili to, nie sądzę, że nie przedyskutowali szczegółów dotyczących manewrów wojskowych” – mówi Grib. Na pytanie czy manewry Zapad -2017 wpłynęły na międzynarodową renomę Białorusi odpowiada;
„Z jednej strony Mińsk używa retoryki zbliżenia z krajami Zachodu, z drugiej – na granicy Unii Europejskiej i NATO robi deal z Rosją, która w oczach krajów zachodnich jest agresorem. Niewątpliwie okoliczność ta nie zwiększyła szans na zbliżenie się z Unia Europejską, ze Stanami Zjednoczonymi. A czy to oznacza jeszcze większe wejście Białorusi w orbitę Rosji? – Już bliżej nie można (śmiech), już się wciągnęliśmy tak głęboko, że głowy nie widać. Nie ma takiej już możliwości”, – cytuje „Białoruskij Partizan” byłego polityka.
Można zdać pytanie dlaczego nie? Wszak pewnym momencie Putin proponował Łukaszence przystąpienie sześciu obwodów (Białorusi) do Federacji Rosyjskiej. Ale odpowiedź jest prosta:
„Białoruskie władze nie podejmą tego kroku: jeśli Łukaszenka przyłączy się do rosyjskich guberni, to może się okazać, że to nie on zostanie tym gubernatorem. Taka opcja nie jest mu na rękę: najważniejsza jest dla niego władza. A dzisiaj Łukaszenka to król i car, chce – przyjmuje dekrety, chce – reguluje prawa dekretami…
Kresy24.pl/AB
5 komentarzy
Kocur
20 września 2017 o 13:56Jak trzeba, to i najbliższego sojusznika ruskie wpuszczą w maliny. Realizują swój własny plan i nie liczą się z nikim i z niczym. Po raz kolejny potwierdza się fakt, że soviet jest nieprzewidywalny i nieobliczalny w swoich działaniach, a „przyjaciela” jak zajdzie potrzeba, utopi w łyżce wody.
Mirek
20 września 2017 o 19:19Łukaszenka nie widzi że wybrał złego partnera? Świat idzie do przodu a Białoruś już ma jakieś 20 lat do nas. Zamiast trzymać się z mądrzejszymi to on woli mięśniaka.
tomaszk-poz
20 września 2017 o 22:29Tak się kończy przyjaźń z kacapią.
JaF
21 września 2017 o 07:56Cytując klasyka: Rosja nie ma przyjaciół. Rosja ma wrogów albo poddanych.
A cytując innego klasyka: Rosja to stan umysłu.
Znafca
9 marca 2018 o 14:56„Łukaszenka nie widzi że wybrał złego partnera?”
Dobrze że nie wybrali gorszego jak Niemców,Izraela czy USA tak jak Polska.Za PRL Polakom nie było tak źle jak teraz.