(na podstawie relacji Ireny Bujalskiej – Warszawa 30.05.2014 r.)
We wrześniu 1939 r., kpr. pchor. Cezary („Cezik”) Bujalski z Wołożyna znalazł się w sowieckiej niewoli. O tym fakcie rodzina dowiedziała się od koleżanki Ireny Bujalskiej, Stanisławy („Stasi”) Kijowskiej, której ojciec w listopadzie powrócił do domu w Wołożynie. Koleżanka powiedziała siostrze Cezarego Irenie, „żeby wieczorem jej mama przyszła do nas”. Mama poszła, i wróciła uśmiechnięta, i zadowolona. „Cezik żyje !”
W sowieckim obozie w Starobielsku widział go ojciec Stasi Kijowskiej !
Okazało się, że na podstawie polecenia generała NKWD Piotra Soprunienki, zwolniono szeregowych, wśród których był ojciec Stasi Kijowskiej. Z sowieckich obozów w Starobielsku, Kozielsku i Ostaszkowie „wyselekcjonowano” 432 podchorążych i oficerów Wojska Polskiego, których potraktowano tak samo – podchorążych wliczono do oficerów, i wszystkich zatrzymano w Griazowcu.
Jednego z najmłodszych wiekiem kpr. pchor. Cezarego Bujalskiego (rocznik 1921) z obozu w Starobielsku, przewieziono najpierw do obozu w Pawliszczym Borze, a stamtąd do obozu w Griazowcu. Potem była sowiecka „amnestia” , do Griazowca przyjechał z Łubianki gen. Władysław Anders, i w sowieckiej Rosji zaczęto tworzyć Wojsko Polskie – Buzułuk, Tatiszczewo, Tockoje.
Rodzina Ireny Bujalskiej była w 1940 r., wywieziona z Wołożyna do Kazachstanu. Po zakończeniu II wojny światowej „rozproszyła się”: Ojciec rodziny Bazyli Bujalski będąc w Armii gen. Władysława Andersa, zmarł w Egipcie, jego syn kpr. pchor. Cezary Bujalski po kampanii włoskiej ożenił się, i pozostał w Italii. Irena Bujalska z siostrą powróciły z ZSRR, i zamieszkały w Warszawie. Ich mama Wera Bujalska powróciła z ZSRR dopiero 10 lat po zakończeniu wojny !
W czasach PRL – u, rodzinę Bujalskich odwiedziła w Warszawie koleżanka Ireny z Wołożyna Weronika („Wera”) Kokoszko, która pracowała w skandynawskich liniach lotniczych SAS. Przywiozła ze sobą korespondencję – listy Polaków z USA do rodzin w Polsce. Irena i „Wera” mając adresy, powiadamiały telefonicznie rodziny, które zgłaszały się po listy. W ten sposób zgłosił się również warszawski lekarz dr Zbigniew Godlewski, który był ordynatorem Szpitala Kolejowego.
Dr Zbigniew Godlewski (rocznik 1909) zapytał „Werę” czy była w Moskwie, i dodał, że mając bezpłatne loty warto tam być. Opowiadał, że będąc turystycznie w Moskwie, i fotografując na leżąco Sobór Wasyla Błażennego – chciał mieć ujęcie fotograficzne z dołu, przechodzący milicjant zapytał go co robi, czy jest cudzoziemcem, i który raz jest w Moskwie ? Dr Zbigniew Godlewski odpowiedział, że jako turysta jest pierwszy raz, ale kiedyś mieszkał po adresem…: Moskwa nr…
Kiedy tą rozmowę usłyszała Irena, od razu się zorientowała, że jej brat Cezary także miał taki sam adres: to de facto był adres obozu w Starobielsku – tak podczas wojny szła korespondencja do sowieckich obozów z polskimi jeńcami wojennymi ! Kiedy dr Zbigniew Godlewski obejrzał w albumie fotografię Cezarego Bujalskiego, od razu stwierdził, że go rozpoznaje: „Jezu ja go znam” ! i, że razem przebywali w Starobielsku, Pawliszczew Borze i Griazowcu.
Jakby smutny i zalękniony dr Zbigniew Godlewski nagle ożył, wstał i wyprostował się, i było widać, że poczuł się bezpieczny. Od tego czasu dr Zbigniew Godlewski został przyjacielem rodziny, spotykał się we Francji z Cezarym Bujalskim, z księdzem prałatem Zdzisławem Peszkowskim, z hr. Józefem Czapskim, gen. Władysławem Andersem i innymi.
Powojenne losy sprawiły, że powodem tajemniczego spotkania w mieszkaniu Bujalskich w Warszawie był list od polskiej rodziny z USA do dr. Zbigniewa Godlewskiego, w którym dziękowali za wyleczenie ich chorej córki. „Przypadkowy list” był przyczyną odnowienia obozowej przyjaźni, i nawiązania nowych powojennych relacji przez ocalałych od zagłady oficerów Wojska Polskiego.
Pro memoria
Stanisław Karlik
1 komentarz
Adam
17 listopada 2016 o 15:55Mieszkałem wówczas w Toskanii, kiedy w TV Polonia ukazał się film o panu Cezarym. Ruszyłem na poszukiwania: okazało się, że mieszkał jedynie 20 km ode mnie, w okolicach Castellina in Chianti. Do końca mojego pobytu w Italii spotykaliśmy się wielokrotnie… niezapomniane chwile … +R.I.P