Udało mu się wydostać z dołu śmierci po tym, jak Rosjanie wykonali egzekucję na nim i jego dwóch braciach.
Niezwykłą historię Mykoły Kuliczenko opisuje portal suspilne.media. 18 marca, po wejściu do wioski rosyjskich okupantów, mężczyzna wraz z braćmi został wyprowadzony z rodzinnego domu . Rzecz działa się na Czernihowszczyźnie.
Tego feralnego marcowego dnia rosyjscy żołdacy weszli do domu rodziny Kuliczenko. Na miejscu zastali trzech braci. Przeszukali dom, znaleźli mundur Sił Zbrojnych i medale dziadka. Według Mykoły, był to oczywisty powód czekających ich tortur i egzekucji.
Sołdaci zapytali tylko, który z nich służy w armii. Najmłodszy z braci, Jawhen nie próbował nawet ukrywać, że to o niego pytają.
Ale zabrali całą trójkę. Jeszcze na podwórku rodzinnego domu mężczyźni zostali pobici. Najmocniej oberwał najmłodszy. Został skatowany pałką, którą sam zresztą zrobił. Zawiązano im oczy, wrzucono na pakę wojskowego samochoodu i wywieziono z wioski.
Jak się okazało, braci przywieziono do miejscowości Wyszniewo, do opuszczonego tartaku zwożono na „przesłuchania” ludzi z okolicznych wiosek.
Jak powiedział Mykoła, oprócz nich, w pomieszczeniu, w którym byli przetrzymywani, leżeli na paletach ranni żołnierze.
Bracia byli przetrzymywani tam przez trzy dni. 21 marca rosyjscy oprawcy zabrali ich z tartaku. Jak się okazało, na egzekucję.
Kaci sami wykopali dla nich grób. Niezbyt głęboki. Cała trójka miała skrępowane ręce, nogi i zawiązane szmatą oczy. Strzelali w głowę, ale nie w potylicę jak sowieci, tylko w twarz.
Najpierw zabili najmłodszego, zwłoki przysypali ziemią. Później kolej przyszła na najstarszego z braci, Dimę. Ale jego nie wrzucili do dołu, zostawili tam gdzie padł od kuli. Wreszcie strzelili do Mykoły. Osunął się na ziemię, a żołdak nogą wepchnął go do dołu, spadł na ciało młodszego brata…
Mykoła przeżył, bo rosyjski żołnierz chybił, kula przeszła na wylot przez policzeki. Po odejściu oprawców, mimo skrępowanych rąk i nóg wydostał się z grobu. Jego bracia nie żyli.
Po zmroku, jakimś cudem minął rosyjski punkt kontrolny. Poszedł do najbliższej wioski. Tam schroniła go mieszkanka wsi Walentyna Pietrowna. Kobieta nakarmiła go i umyła.
Gdy doszedł do siebie, Mykoła Kuliczenko postanowił wrócić do domu, bo została tam jego młodsza siostra Irina. Kiedy braci zabierano, była u sąsiadki. Nie miała pojęcia, co się stało z jej trzema braćmi.
Wrócił do domu piechotą, przeszedł 40 kilometrów do swojej wioski. Już wyzwolonej.
oprac. ba na podst. suspilne.media
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!