Polscy przewoźnicy w dalszym ciągu prowadzą strajk na granicy z Ukrainą i apelują do rządu o reakcję. Sprzeciwiają się nieuczciwej konkurencji ze strony ukraińskich firm transportowych.
Polscy przewoźnicy blokują przejścia graniczne w Dorohusku, Hrebennem i Korczowej. W ten sposób chcą zamanifestować sprzeciw wobec nieuczciwej konkurencji z Ukrainy, która nie jest objęta unijnymi wymogami. Mają swoje konkretne postulaty i żądają pilnej reakcji rządu. Chodzi m.in. o przywrócenie systemu zezwoleń komercyjnych, z których miałyby zostać wyłączone transporty humanitarne i wojskowe. Protestujący chcą też m.in. stworzenia osobnych kolejek dla aut zarejestrowanych w Unii Europejskiej oraz dla samochodów wracających na pusto z Ukrainy. Protest polskich przewoźników popiera cała branża transportowa.
Protestujący przepuszczają tylko jeden samochód na godzinę i tylko niektóre transporty: pojazdy przewożące żywe zwierzęta, autobusy i samochody osobowe.
Do blokady przejść granicznych pomiędzy Polską a Ukrainą odniósł się ukraiński wicepremier Ołeksandr Kubrakow.
„Nasze oficjalne stanowisko jest takie, że blokowanie granicy szkodzi interesom i gospodarkom obu krajów. Ma to także wpływ na funkcjonowanie Linii Solidarności, które miały na celu eksport ukraińskich produktów rolnych. Jednocześnie jesteśmy gotowi na konstruktywny dialog, który uwzględni interesy przewoźników obu krajów”
– zaznaczył Ołeksandr Kubrakow, wicepremier, minister rozwoju społeczności lokalnych i infrastruktury Ukrainy.
Protest polskich przewoźników zarejestrowany jest do 3 stycznia; oznacza to, że może on potrwać nawet dwa miesiące!
RES na podst.: TV Trwam News; sad24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!