W Rosji lawinowo rośnie liczba napadów na wideokamery rejestrujące naruszenia przepisów ruchu drogowego.
Łamie się słupy na których są montowane, rysuje i smaruje się obiektywy kamer. W obwodzie swierdłowskim pewien mężczyzna użył do tego celu kija bejsbolowego i uwiecznił swoje działania na smartfonie. W Krasnojarsku właściciel terenowego Uaza z rozmysłem najechał na słup z kamerą i pobił naprawiającego ją operatora.
Do podobnych sytuacji dochodzi już tak często, że media i eksperci zaczęli szukać przyczyn tego „powstania”.
Przewodniczący Ruchu Automobilistów Rosji uważa, że zachowania te są chamskie i naruszają prawo, lecz są reakcją ludzi na niesprawiedliwe ich zdaniem kary. Kamery nie spełniają funkcji regulacji ruchu drogowego, lecz są częścią systemu podatkowego.
Zdaniem adwokata Piotra Dombrowskiego, rynek usług wideonagrywania opanowany jest przez szarą strefę. Złożona została w tej sprawie petycja do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, lecz odpowiedź nie nadeszła.
Dane z kamer trafiają na serwery Państwowej Inspekcji Samochodowej i tam wyznaczane są kary. To olbrzymi biznes, który przynosi miliardy. Od każdej nałożonej kary, firma obsługująca kamery otrzymuje odpowiedni procent. Jest tajemnicą poliszynela, że kamerę można tak ustawić, że zawsze zarejestruje przekroczenie dopuszczalnej prędkości.
„Kary w całości powinny trafiać do budżetu – twierdzi Dombrowski – a nie do czyjejś kieszeni”.
Adam Bukowski
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!