Pododdziały Specnazu wchodzą z Białorusi na Ukrainę, by zbadać słabe miejsca obrony.
Podziemne struktury Związku Białoruskich Kolejarzy alarmują, że dowództwa pododdziałów kolejowych armii białoruskiej i rosyjskiej rozpoczęły intensywną tajną koordynację przerzutu wojsk, sprzętu i amunicji z Rosji na Białoruś. Czy Rosjanie planują ponowne otwarcie „białoruskiego frontu” z Ukrainą?
„To są raczej przygotowania do kolejnych wspólnych ćwiczeń. Nie możemy natomiast wykluczyć, że po tych ćwiczeniach rosyjski kontyngent pozostanie na Białorusi, przy granicy z Ukrainą” – ocenia ukraiński ekspert płk Siergiej Grabski. Według niego, nie należy pochopnie zakładać, że to początek kolejnej rosyjskiej ofensywy z Białorusi na Ukrainę.
„Gdyby powstawało jakieś nowe rosyjskie zgrupowanie ofensywne, obserwowalibyśmy równolegle duże działania logistyczne w celu stworzenia zaplecza materiałowo-technicznego i socjalnego dla tych wojsk. To nie jest tak, jak w grze komputerowej, że przesuwa się tylko pionki na mapie. W realu ci ludzie muszą gdzieś mieszkać i coś jeść. A takich przygotowań nie widzimy. Czas pokaże, czy to tylko krótkoterminowe ćwiczenia, czy dłuższy pobyt” – ocenia ukraiński ekspert.
Jednocześnie przyznaje, że w ostatnim czasie z terytorium Białorusi zaczęły wchodzić na Ukrainę grupy dywersyjne Specnazu, by rozpoznać ewentualne luki w liniach ukraińskiej obrony. „Nie jest to jednak dla nas zaskoczeniem, gdyż granicę z Białorusią od dawna traktujemy jako potencjalną linię frontu, a białoruską armię – jako część armii rosyjskiej”.
„Powiedzmy sobie szczerze: nie ma żadnej samodzielnej armii Łukaszenki. Jest tylko białoruski korpus armii rosyjskiej. W przypadku działań bojowych przeciwko Ukrainie lub NATO będzie on wykorzystany jako rezerwa głównych sił rosyjskich” – ocenia ekspert.
„Nie oznacza to jednak, że lekceważymy potencjał bojowy sił białoruskich. Pamiętajmy, że od kwietnia 2022 trwają w nich w zasadzie bez przerwy działania mobilizacyjne i zwiększanie gotowości bojowej. Szacujemy, że w wyniku tych przedsięwzięć potencjał bojowy tego 'białoruskiego korpusu armii rosyjskiej’ wzrósł co najmniej 2-krotnie” – zastrzega ukraiński pułkownik.
„Mimo to, w perspektywie najbliższych 3-5 miesięcy nie należy oczekiwać ponownego otwarcia przez Rosjan 'frontu białoruskiego’ z Ukrainą. Dlatego też na razie nie mamy podstaw, żeby atakować obiekty na terenie Białorusi. To skomplikowana gra pochłaniająca dodatkowe środki, których nie mamy w nadmiarze” – ocenia ekspert.
Według niego, Ukraina wcale nie musi obecnie bezpośrednio uderzać np. w dwie białoruskie rafinerie, żeby sparaliżować dostawy paliw do Rosji. Wystarczą ataki na rosyjskie instalacje przesyłowe w Smoleńsku. „Ale w przypadku jakichkolwiek agresywnych działań ze strony Białorusi, nasza odpowiedź będzie nieuchronna” – ostrzega pułkownik Grabski.
MAB
3 komentarzy
rafal
19 maja 2024 o 00:43Prędzej czy później Putin wciągnie Łukaszenkę w wojnę.Albo kulka w łeb.
Ziew
20 maja 2024 o 08:20W sumie , to Ukraińcy mogą naparzać ruska amerykańską bronią na Białorusi.Zakaz dotyczy tylko Rosji.Głupi rus znowu popłynie , jak z tą ich słynną trzydniową operacją.
biruba
21 maja 2024 o 08:53Nie ma szans na front Białoruski. Łukaszenka boi się jak ognia wciągnięcia Białorusi do wojny, mógłby jak dwa lata temu co najwyżej użyczyć swojej ziemi do ataku Rosjan, ale ruskie nie wydają się być zainteresowani tworzeniem nowego frontu. Dwa lata temu mieli prawie 200 tyś na Białorusi i wycofali się. Obecnie na Ukrainie wschodniej Rosja ma około pół miliona żołnierzy i z trudem udaje im się dokonywać jakichkolwiek sukcesów, więc żeby utworzyć nowy front białoruski trzeba by tysięcy ludzi i sprzętu, co dałoby się łatwo wyśledzić zawczasu.