Czy Polacy i Litwini mogą dojść do porozumienia w różniących ich kwestiach historycznych? Na nieśmiertelne pytanie poszukiwali odpowiedzi polscy publicyści w debacie zorganizowanej przez Ośrodek Karta w Domu Spotkań z Historią w Warszawie. Przeszło dwugodzinna dyskusja, którą opisuje portal wilnoteka.lt, zakończyła się konkluzją dotyczącą sytuacji polskiej mniejszości na Litwie.
W dyskusji „Polsko-litewski pat” w Domu Spotkań z Historią udział wzięli: Zbigniew Gluza, redaktor naczelny „Karty”, twórca Ośrodka Karta, Jerzy Haszczyński („Rzeczpospolita”), Jacek Pawlicki („Newsweek”) oraz Piotr Zychowicz („Do Rzeczy”). Spotkanie poprowadził Krzysztof Ziemec z TVP. Dyskusję dotyczącą trudnych momentów w historii sąsiadujących ze sobą narodów Polacy postanowili przeprowadzić we własnym gronie. Strona litewska, podobnie zresztą jak Polacy z Wileńszczyzny, reprezentowani byli jedynie z widowni.
Trwającą dwa lata dyskusję rozpoczęła publikacje w „Karcie” 74 (luty 2013), montaż świadectw przedstawiających litewski punkt widzenia na relacje polsko-litewskie w okresie 1920–38. Bodźcem dla tej realizacji były przypadające w marcu 2013 dwie rocznice wydarzeń, które zasadniczo zaciążyły na relacjach Polski i Litwy w okresie międzywojennym: 15 marca 1923 mocarstwa zachodnie zaakceptowały granicę polsko-litewską, co oznaczało przyznanie Wilna Rzeczpospolitej, zaś 17 marca 1938 – władze polskie wystosowały wobec Litwy „Kowieńskiej” ultimatum, które wymusiło na Litwinach nawiązanie z Polską stosunków dyplomatycznych. Tamte zdarzenia zaciążyły nad naszą wspólną współczesnością. Publikacja wywołała żywą dyskusję, która jednak nie przyczyniła się do zbliżenia stanowisk wobec nadal dzielącej nas historii (zapis najważniejszych głosów ukazał się w lutym 2015 – w „Karcie” 82)
Zbigniew Gluza zaczął od stwierdzenia, że tylko Polska, jako znacznie silniejsza, może poprawić stosunki polsko-litewskie. Redaktor „Karty” określił politykę względem Litwy jako płytką i niemądrą. Uznał również, że problemy polskiej mniejszości na Litwie mają korzenie w historii ostatnich stu lat. Rozwiązanie problemu Gluza widzi w prowadzonym na zasadach partnerstwa dialogu, jednak to Polska powinna zrobić pierwszy krok.
Z takimi poglądami nie zgodził się Jerzy Haszczyński, według którego Polacy w sprawie sporu o historię zrobili już wszystko. „Polska nie jest zagrożeniem dla Litwy” – podkreślił dziennikarz „Rzeczpospolitej”. Jednocześnie wyraził żal, że tak łatwo rosyjska propaganda wypiera polską kulturę wśród Polaków mieszkających na Litwie.
Jacek Pawlicki nie zgodził się ze stwierdzeniem, że Polska zrobiła już wszystko w sprawach polsko-litewskich. Według niego na rozwiązanie kwestii historycznych jest jeszcze zbyt wcześnie, zarówno ze strony polskiej, jak i litewskiej. Zwrócił także uwagę na obecną sytuację na Ukrainie i niebezpieczne porównywanie jej do zajęcia Wilna w 1920 r.
Historycznym aspektem zajął się Piotr Zychowicz, przypominając, że przez pokolenia pojęcia Polaka i Litwina nie wykluczały się. Według dziennikarza „Do Rzeczy” dopiero przyjęcie przez Litwinów koncepcji etnicznej, zgodnie z którą Litwinem jest ten, kto mówi po litewsku, postawiła pod znakiem zapytania prawo Litwy do Wilna, które wówczas nie było etnicznie litewskie. Odnosząc się zaś do kwestii bieżących, Zychowicz uznał, że należy wyrzec się nacjonalizmu (zarówno polskiego, jak i litewskiego) i nawiązać do tradycji mocarstwowej Rzeczypospolitej.
Prawdziwe emocje przyniosła jednak dyskusja z udziałem publiczności. W tym przypadku spór o historię znalazł się w cieniu bieżących wydarzeń – czyli kwestii związanych z sytuacją polskiej mniejszości na Litwie. Polacy z Wileńszczyzny – główni bohaterzy ostatnich minut dyskusji – nie byli na sali zbyt licznie reprezentowani. W ich imieniu wypowiadali się Rajmund Klonowski, który na debatę przyjechał z Wilna i Gabriel Gorbaczewski, studiujący w Warszawie.
W dyskusji zabrała także głos, podkreślając, że występuje jako osoba prywatna, Rasa Rimickaite – attaché kulturalny Ambasady Litwy w Polsce. „W takich spotkaniach uczestniczę od 20 lat, czyli od kiedy mieszkam w Polsce. Zawsze mają one identyczny scenariusz i padają w nich takie same pytania. Co więcej – w dzisiejszej prasie pojawiają się te same tematy, co w gazetach z okresu międzywojennego” – mówiła, nie kryjąc zaangażowania emocjonalnego. Wskazywała również na istniejącą polsko-litewską współpracę, która odbywa się na różnych szczeblach oraz na konieczność coraz lepszego, wzajemnego poznania, w wymiarze osobistych spotkań a także wymiany kulturalnej, gdyż polsko-litewskim stosunkom najbardziej szkodzi głęboka niewiedza.
W konkluzji dyskusji prelegenci zgadzali się co do tego, że wobec rosyjskiego zagrożenia zbliżenie polsko-litewskie jest potrzebne.
Zbigniew Gluza, zamykając debatę, przyznał, że nie można zaakceptować litewskiej polityki wobec polskiej mniejszości, stwierdził jednak, że należy z Litwinami rozmawiać, a polityka powinna przekraczać historyczne uprzedzenia. „Musimy się na siebie otworzyć” – stwierdził redaktor „Karty”.
„Dyskusja według mnie nie wniosła nic nowego, nieustannie powtarzano dawno słyszane stwierdzenia – mówił po powrocie do Wilna Rajmund Klonowski – Cieszy mnie natomiast konkluzja debaty. Do niedawna w Polsce próbowano za wszelką cenę usprawieliwiać litewską politykę względem polskiej mniejszości. Teraz wszyscy prelegenci, reprezentujący przecież różne środowiska, zgodzili się co do tego, że na Litwie mniejszość polska jest dyskryminowana. Cieszę się, że coraz więcej osób w Polsce rozumie, że my, Polacy na Wileńszczyźnie, powinniśmy mieć zagwarantowane nasze podstawowe prawa”.
O tym, jak przebiegała dyskusja, każdy może przekonać się sam. Spotkanie w całości można obejrzeć w internecie. Mimo że nie jest to jakiś przełom w budowaniu relacji polsko-litewskich warto poświęcić trochę czasu, choćby po to, by zobaczyć jak „salon warszawski” patrzy na Litwę, Wileńszczyznę i tutejszych Polaków.
Rozmowę prowadził Krzysztof Ziemiec.
wilnoteka.lt/pl na podstawie: radiownet.pl, dsh.waw.pl
6 komentarzy
Jan53
28 kwietnia 2015 o 13:24Polska od 1918r wyciagala i wyciąga reke do pojednania wobec litvusow jednak ci którzy zawłaszczyli historie WKL nimi po prostu nie sa.WKL to obecnie tylko czesc litvusolandi zas pozostale ziemie to Bialorus,kawalek Rosji i Ukrainy.Obecnie litvusi to takie „przechszty” ze Zmudzi.
Gdyby Polska przegrala Bitwe Warszawska w której to litvusi pomagali bolszewikom to tego „mocarstwa” niebyloby na mapie już od 1920r.Byliby jedna z republik tzw.”Kraju Rad”.Zreszta po upadku Polski taka republika stali się na 50 lat.I znowu gdyby nie Polska to „Pribaltyka” w tym litvusi znowu uzyskali niepodleglosc.
Problemem jest to ze do władzy w litvusolandi dorwali się byli aparatczycy KGB i KPZR.Przeciez Landsbergis,Garszwa,Ozolas czy czerwona Dalia to nie opozycja wypuszczona z wiezien czy lagrow za swa dzialalnosc ale byli działacze KP Litwy,wiec jakie mogą mieć poglądy wychowankowie partyjnych szkol i struktor?Zmienili niby swe poglądy i zostali „litvuskimi patriotami” czyli z partyjniaka cwwaniaka zrobil się nacjonalista – obronca litvusolandi.
Nasi mało rozgarnięci politykierzy(nie mylic z politykami)w osobach Walesy,Kwasniewskiego,Kaczynskiego czy Komorowskiego swiecie wierzyli ze podawanie „serca na dloni” „strategiczne partnerstwo”,obrona litvuskiego nieba oraz zrealizowanie w 100% postanowien Traktatu z 1994r wobec 5tys.mniejszosci litvuskiej w RP wreszcie „oswwieci” matolow.Kaczynski poszedł dalej i wp……..kupe kasy w Mozdzejki zamiast to o……….i zostawić sprawę Kazachom.Tusek zgodzil się na tzw.”Most Energetyczny”,tylko biedak nie pomyslal po co nam on skoro litvusi już nie maja Elektrowni Atomowej z której energii miała korzystać RP.Wyglada na to ze litvuska siec energetyczna majaca polaczenie z rosyjskim systemem będzie przesylac nam Ruska energie zarabiając kupe kasy na transferze.Tak jakbyśmy nie mogli robic tego sami.Z litvusami nie ma co się obchodzić jak z jajem bo to dla nas jest po prostu „dzbuk”.Do czasu gdy nie wypelnia wszystkich swych zobowiazan wobec naszej mniejszości które podpisali bez przymusu w Traktatowych porozumieniach nawet nie warto patrzeć w ich strone.A tymbardziej pchac się tam z jakas pomocą.Nasza racja stanu to nasza mniejszość a nie jacys szaulisi.
Paweł
29 kwietnia 2015 o 12:54Putinowcy przegrali na Litwie z kretesem. Nic nie pomogą wklejki w Internecie. Nic nie pomoże wypisywanie głupot na murach. Zbliżenie polsko-litewskie jest powolnym, ale stałym procesem. Najgorsze mamy już za sobą.
Jan53
30 kwietnia 2015 o 07:25Nie ma czegos takiego i raczej nie będzie.Reprezentowanie „hura optymizmu” w wydaniu naszego i litvuskiego rządu poprawia jedynie wskaźniki w sondażach – podobnie jak w wyborach.
Malec
29 kwietnia 2015 o 22:16Uważam że jeśli są polakami, powinni przyjechać tu i budować przyszłość polski, po co mają na Litwie być dyskryminowani, jak w Polsce mogą się wykazać?
Jan53
30 kwietnia 2015 o 07:33@Malec:Oni sa u siebie.Przodkowie wielu z nich na tych ziemiach zyja od 1265r.
Mam do Pana prosbe – proszę o wyjaśnienie tak dziwnej sytuacji odnośnie wykazania się młodych w RP(proponuje to Pan rodakom z litvusolandi) – dlaczego ci młodzi wybierają emigracje a nie prace na smieciowkach w RP która i tak jest dostepna nie dla wszystkich?
jan karol śmigło petarda
7 maja 2015 o 21:03lietvusy(zmudzini) to organicznie antpolski żywioł, nie ma sensu wywodzenie w czyim interesie tak naprawdę robią, co robią żadne „zbliżenie” i „dyskusja” z nimi nie ma racji bytu, POdobie jak sowieci, rozumieja tylko mowę siły i władzy, tylko idiota może im „robić loda”….