Białoruskie służby celne nadal domagają się od Teresy Strzelec zapłacenia cła za samochód kobiety, który wcześniej zarekwirowały i sprzedały. Zabiegi polskiej dyplomacji nie przynoszą rezultatu. Białorusini nie zareagowali na notę dyplomatyczną, nie pomogło też wezwanie do MSZ ambasadora. Kobieta od ponad czterech tygodni nie może wyjechać z Białorusi. 9 kwietnia decyzję w tej sprawie ma wydać białoruski urząd celny.
Rzecznik MSZ Marcin Bosacki powiedział w środę, że MSZ robi wszystko od czasu, kiedy polski konsul dowiedział się o tej sprawie, aby Teresa Strzelec mogła wrócić do Polski. Dodał, że o całej sprawie polskie władze dowiedziały się zbyt późno, co utrudniło udzielenie pomocy.
Do zdarzenia doszło w kwietniu ubiegłego, a polskie służby konsularne zostały o sprawie powiadomione dopiero 6 marca tego roku, czyli po upływie prawie roku . W opinii rzecznika MSZ doszło do niefortunnej sytuacji, bo tak późne powiadomienie służb konsularnych zaważyło na przebiegu całej sprawy.
Jak zaznaczył Bosacki, konsekwencje wyciągnięte przez władze białoruskie wobec polskiej obywatelki są niewspółmierne do wykroczenia, jakiego według prawa białoruskiego się dopuściła.
– Wstrzymywanie prawa wyjazdu z kraju osoby oskarżonej o takie wykroczenie jest karą całkowicie niewspółmierną do zarzucanego jej czynu, czyli oddania białoruskiemu obywatelowi nieoclonego samochodu. Natomiast, jeśli chodzi o prawo białoruskie, ono po prostu takie jest – powiedział Bosacki.
Przypomnijmy, w kwietniu 2012 r. kobieta wybrała się swoim samochodem na wycieczkę do Mińska. Jej auto zepsuło się tuż za Brześciem, więc zostawiła je w warsztacie samochodowym, a sama udała się w dalszą drogę wynajętym samochodem.
Po powrocie z wycieczki, okazało się, że samochodu nie ma, bo po jego naprawie, nieletni syn białoruskiego mechanika potajemnie wziął kluczyki, aby się przejechać. Zatrzymała go milicja, a ponieważ samochód był na polskich numerach rejestracyjnych, przekazała go służbom celnym. Według prawa białoruskiego obcokrajowiec wjeżdżający na teren tego kraju własnym samochodem, po wypełnieniu deklaracji celnej, nie może go odstąpić innej osobie. Służby auto zatrzymali, oświadczając, że o jego dalszym losie zdecyduje sąd.
Pod koniec stycznia zapadł wyrok sądowy, nakazujący zwrot samochodu państwo Strzelec. Kiedy małżeństwo udało się po odbiór swojej własności, okazało się, że Jeepa nie ma, bo urząd celny sprzedał go jeszcze w zeszłym roku. Celnicy poinformowali panią Teresę, że musi zapłacić karę za… dopuszczenie auta do sprzedaży na terenie Białorusi, podatki i cło.
5 marca Teresa Strzelec i jej mąż pojechali na Białoruś, by wynająć adwokata, który wyjaśni to nieporozumienie. Wracając wieczorem do domu zatrzymał ich białoruski żołnierz ochrony pogranicza, który powiedział, że nie wypuści kobiety, ponieważ z powodu niezapłaconych kar została jej cofnięta wiza.
kresy24.pl/polskieradio.pl
2 komentarzy
piłsudczyk
5 kwietnia 2013 o 13:17POlacy powinni w odwecie zamknąc wszytskie przejścia graniczne z Białorusią i nie wpuszczać nikogo aż pani Stezlec zostanie wypuszczona do Polski. Jest to bezprawne przetrzymywanie obywatela polskiego na terytorium obcego kraju. Niech wreeszcie wszyscu Białorusini odczują na własnej skórze implikacje międzynarodowe polltyki tego bandyty Łukaszenki
Gienek
5 kwietnia 2013 o 17:16bandyt Łukaszenka.a nie bialorusiny i ludzi w Bialorussi.