Obecny prezydent USA jest wszechstronnym deweloperem. Ostatnio chciał nawet w tym celu kupić od Królestwa Danii Grenlandię. Okazuje się, że przed laty chciał zainwestować w deweloperski biznes na Krymie. Wyniki śledztwa opublikował amerykański portal „Politico”.
W 2006 roku Donald Trump mł. przebywał wraz ze swoją siostrą Ivanką na Ukrainie. Celem ich wizyty było omówienie z lokalnymi urzędnikami kwestii budowy hotelu i klubu golfowego. Dwa lata później ponownie przyjechali na Ukrainę, aby omówić sprawę z budowlańcami. Projekt dotyczył Krymu i był związany z budową sieci ekskluzywnych kurortów w krajach poradzieckich. W tym kontekście, Ukraina jawiła się dla Donalda Trumpa st. rejonem bardzo obiecującym.
Biorąc pod uwagę rzeczywistość przeżartej korupcją Ukrainy Trump postępował planowo. Do realizacji swoich przedsięwzięć zaangażował dwóch ukraińsko-rosyjskich przedsiębiorców-inwestorów budowlanych – Dmitrija Buriaka i Feliksa Satera, biznesmenów również z kontaktami w Rosji.
„Teraz, dekady po tym, jak wysiłki jego firmy utknęły w martwym punkcie, prezydent Donald Trump uważa, że to nie on, ale syn jego politycznego rywala Joe Bidena, próbował zarobić na „przeżartej korupcją Ukrainie” – zaczyna relację „Politico”.
Krytycy amerykańskiego prezydenta twierdzą, że owa typowa dla Trumpa sprzeczność doskonale wpisuje się w jego narrację, którą chce wytłumaczyć swój szantaż wobec ukraińskich władz w sprawie wszczęcia dochodzenia przeciwko Joe Bidenowi i swoją rzekomą walkę z korupcją na Ukrainie. Prawda, nikt nie oskarża „Trump Organization” – firmy deweloperskiej Trumpa – o łamanie prawa, podczas jej działalności na Ukrainie na początku XXI wieku. Właściwie ten temat dopiero teraz pojawił się na łamach amerykańskiej prasy. I nie tyle chodzi o przeszłe interesy Trumpa, co o ich związek z jego obecną polityką i stosunkiem wobec Ukrainy, jako amerykańskiego prezydenta. W tym świetle prześwietlenie jego kontaktów biznesowych związanych z Ukrainą sprzed ponad dekady nabiera nadzwyczajnego znaczenia.
Sprawa jest o tyle ważna, bo Izba Reprezentantów Kongresu USA i Senat mają zerowe pojęcie o działalności „Trump Organization” na Ukrainie. Śledztwo „Politico”, oparte na dokumentach sądowych, korespondencji elektronicznej, udostępnionej przez konserwatywną grupę śledczą „Judicial Watch”, a także na doniesieniach zagranicznych mediów, wnosi do sprawy zaskakujące ustalenia. Krótko mówiąc, o ile próba Trumpa wmanewrowania Joe Bidena w korupcyjne konszachty na Ukrainie okazuje się nieudolną manipulacją, to wyniki śledztwa „Politico” nie tylko wzmacniają to twierdzenie, ale pokazują hipokryzję Trumpa.
„Decyzje Trumpa, jeśli chodzi o jego politykę zagraniczną, budzą uzasadnione pytanie, czy zależy mu na narodzie amerykańskim, czy na własnym portfelu” – wymownie ujmuje tę kwestię demokratyczna kongresmenka Pramila Jayapal, członkini komisji wymiaru sprawiedliwości w Izbie Reprezentantów. „Trump Organization” nie odpowiedziała na prośby „Politico” o komentarz w sprawie interesów firmy sprzed dekady. Z kolei służba prasowa Białego Domu poinformowała, że wszystkie przedsięwzięcia firmy deweloperskiej Trumpa na Ukrainie nie mają nic wspólnego z jego polityką, jako prezydenta USA. W latach 90. i na początku XXI wieku obecny prezydent USA, jako ówczesny inwestor, zwrócił uwagę na kraje poradzieckie, w tym na Ukrainę, która otworzyła się na inwestycje zagraniczne. Jego firma rozważała co najmniej dwa projekty na Ukrainie: hotel z klubem golfowym i klub jachtowy na wybrzeżu Morza Czarnego, w Jałcie, która obecnie znajduje się pod rosyjską okupacją. Rząd Ukrainy udzielił firmie Trumpa możliwość budowy w Jałcie. Oba projekty, z nieznanych powodów, nie doczekały się realizacji.
W 2005 roku minister transportu Ukrainy Jewhen Czerwonenko powiedział, że Trump zamierza zainwestować na Ukrainie około 500 mln dolarów. Skądinąd wiadomo, że „Trump Organization”, zamiast bezpośredniego inwestowania w budowę i utrzymywanie nieruchomości, planowała czerpanie zysków z franczyzy swojej marki. Firma stosowała ten model biznesowy w wielu częściach świata. W ówczesnych warunkach był to dla Trumpa najlepszy model prowadzenia biznesu na Ukrainie.
„Według ekspertów, zaangażowanie się na rynku ukraińskim takich inwestorów, jak Donald Trump jest wielką zaletą dla naszego kraju. Jest to rodzaj oficjalnego uznania przez światowe instytucje tego, że ukraińskie nieruchomości zasługują na finansowanie ” – napisano w 2008 roku na portalu Delo.ua.
Podówczas „Trump Organization” współpracowała z Buriakiem, który zarządzał firmą „DeVision”, uważaną za jedną z największych na rynku nieruchomości na Ukrainie. Buriak był także wiceprezesem „Petrochemical Holding” – firmą, która była właścicielem „DeVision”. W 2002 roku dyrektorzy holdingu zostali oskarżeni o przekroczenie pełnomocnictw w związku z kontraktami z „Gazpromem”.
Wobec Buriaka śledztwo wszczęły również władze Litwy. Sprawa dotyczyła finansowania przez „Petrochemical Holding” Partii Pracy, która sprawowała na początku XXI wieku władzę na Litwie. W śledztwie ustalono, że fundusze pochodziły od rosyjskich struktur wywiadowczych. Litwini ostatecznie wyrugowali ze swojego rynku wszystkie firmy związane z Buriakiem, jako „stanowiące zagrożenie dla interesów Litwy”.
Podobnie szemranie wyglądały związki firmy Trumpa z Saterem, który w 1998 roku został skazany za działalność w zorganizowanej grupie przestępczej odpowiadającej za piramidę finansową, której straty wyniosły 40 mln dolarów.
Sater przypomniał o sobie w 2016 roku, podczas wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Mówiono o nim jako o pośredniku Trumpa w planach budowy Trump Tower – drapacza chmur w Moskwie. To zwróciło uwagę prokuratora specjalnego Roberta Muellera w czasie dochodzenia w sprawie rosyjskiej ingerencji w amerykańskie wybory prezydenckie.
W sprawie projektu na Ukrainie Sater współpracował z Tevfikiem Arifem, szefem „Bayrock Group”, której główna siedziba znajduje się w Trump Tower w Nowym Jorku.
„Pamiętam, kiedy byliśmy w Jałcie. Szukaliśmy możliwości” – powiedział Sater w 2008 roku. „Pamiętam, jak rozmawiałem z „Trump Organisation” o tych możliwościach. Pamiętam nawet konkretne możliwości, które omawialiśmy. Jednak sprawa nie dotarła do ostatniej prostej” – dodał.
Dokumenty sądowe wskazywały, że „Bayrock Group” była zaangażowana w projekty Trumpa w Jałcie, a także w Phoenix, Moskwie, Stambule i Warszawie. Dzieci Trumpa również brały bezpośredni udział w kontaktach z ukraińskimi urzędnikami. W lutym 2006 roku Donald Trump mł. przybył ze swoją siostrą Ivanką do Kijowa, gdzie spotkali się z Wiktorem Tkaczukiem, który był doradcą ówczesnego prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki. Spotkali się także z Ondrijem Zajką z konsorcjum „Ukrainskoje stroitielstwo”. W 2008 roku Trump mł. ponownie przyjechał do Kijowa, aby spotkać się z architektami z firmy „DeVision”.
Donald Trump mł. spotkał się z przedstawicielami „DeVision” również w Nowym Jorku, gdzie omawiali projekt hotelu Euro Park i klubu golfowego. Według urzędnika Departamentu Sprawiedliwości Bruce`a Ohra, sam Buriak przyznał, że Trump mł. wspierał dwa projekty: budowę hotelu Euro Park w Kijowie o wartości 60 mln dolarów oraz klub golfowy w Koncza-Zaspie pod Kijowem. Jednak te inwestycje nie wyszły poza stadium koncepcyjne. Podobnie zakończyły wszystkie próby rozszerzenia działalności firmy Trumpa w państwach poradzieckich. Trump odstąpił od budowy 47-piętrowego wieżowca w Batumi. A jego wieżowiec w stolicy Azerbejdżanu jest wciąż niedokończony. Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku Trump pozwał dziennikarza Timothy`ego O`Briena za ujawnienie strat jego firmy, które poniosła z związku z pracami projektowymi w Kijowie i Jałcie. Pozew został odrzucony.
Opr. TB, https://www.politico.com/
fot. Wikipedia
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!