900 policjantów oddelegowanych do ochrony obiektów olimpijskich w Soczi z Moskwy i Petersburga żyje jak w więzieniu. Nie mogą się poruszać poza wyznaczoną strefą. Śpią w obozowych barakach na piętrowych pryczach, a nieraz wręcz na podłodze.
Poza ogrodzenie obozowisk, w których mieszkali przed nimi gastarbeiterzy budujący olimpijskie obiekty, policjanci wychodzą jedynie na wyznaczone patrole.
Do 7 grudnia mogli uzyskać zgodę na krótki spacer po mieście, ale teraz i to się skończyło.
„Reżim jest niemal więzienny” – relacjonują. „Będziesz stwarzać problemy, wylecisz ze służby” – słyszą od zwierzchników. Ci, którzy ze służbą rozstawać się nie zamierzają, nawet wychodząc z baraku na papierosa muszą nakładać mundur. Według przełożonych, pokazywanie się koło baraku w niedbałym cywilnym stroju mogłoby spowodować rozluźnienie dyscypliny i być zagrożeniem dla bezpieczeństwa.
Otrzymują za pracę 200 rubli dziennie. Pieniędzy wystarcza, bo są żywieni nieodpłatnie w trybie „koszarowym”, w obozowym sklepie nic nie ma, a poza ogrodzenie obozowisk wychodzić nie można.
Nic dziwnego, że kilku z nich postanowiło uciec z tego „raju”. Próbowali to zrobić 13 stycznia, udając cywilów. Zostali zatrzymani przez umundurowanych kolegów ze służby lotniskowej.
Jaki będzie los uciekinierów, na razie nie wiadomo. Ma o tym zadecydować pierwszy zastępca ministra spraw wewnętrznych, do którego trafiła ich sprawa.
Petersburscy stróżowie porządku przesłali do mediów zdjęcia ilustrujące warunki pracy i atmosferę przedolimpijskiego Soczi opatrzone lakonicznym tekstem: „Tak służymy dzień i noc po 12 godzin patrolując wioskę olimpijską. Do środka obiektów nas nie wpuszczają nawet do toalety. Rozgrzać się nie ma gdzie, zapalić na służbie nie wolno. A tak można odpocząć”.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!