Będąc na czele Komitetu Ratunku Ukrainy – organizacji, działającej na rzecz ratowania Ukraińców pod czas Wielkiego Głodu, Polak Hipolit Olgierd Boczkowski odbył wizyty do wielu krajow, opowiadając o straszliwych zbrodniach bolszewickiego reżimu w radzieckiej Ukrainie.
W historii czesko-ukraińskich stosunków w XX wieku zasługuje na uwagę niezmiernie ważna i ciekawa postać Hipolita Olgierda Boczkowskiego. Socjolog, etnolog i politolog był bliskim przyjacielem i nawet uczniem Tomáša Masaryka, pierwszego prezydenta Czechosłowacji. Aktywnie działał na polu naukowym i publicystycznym na rzecz kultury czeskiej i ukraińskiej. Boczkowski był z pochodzenia Polakiem.
Nie wiadomo, co wpłynęło na wybór życiowy młodego Hipolita i przekonało jego do działania na rzecz innych kultur, a nie ojczystej. W archiwum państwowym (Держархів Кіровоградської області) pod sygnaturą ф. 722, оп. 1, спр. 1, арк. 74. znajduje się metryka Boczkowskiego, świadcząca o tym, że urodził się on 1 marca 1885 roku w polskiej rodzinie i został ochrzczony w kościele w Jelizawetgradzie, obecnie Kropywnycky (b. Kirowograd). Matka pochodziła z Litwy z rodu Rajeckich. Pod taką samą datą był zapisany rodzony brat Hipolita – Mieczysław, który umiera w grudniu tegoż roku. W rodzinie później rodzi się jeszcze jeden syn Tadeusz.
Ponieważ Boczkowski-senior pracował na kolei, rodzina czas od czasu w związku z przydziałami na różne stanowiska przemieszczała się z miejsca na miejsce. Prawdopodobnie Hipolit urodził się w jednej z miejscowości pod Kirowogradem, później mieszkali w obecnym Dniepropietrowsku i w końcu osiedli w samym Kirowogradzie nieopodal dworca kolejowego. W 1903 roku chłopak skończył z wyróżnieniem miejscową szkołę i w 1905 roku emigruje z rodzinnych stron. Jego brat Tadeusz kontynuował studia i niebawem został księdzem rzymskokatolickim.
Zdolny, władający dziesiątkiem języków, m. in. gruzińskim i celtyckim, w 1906 roku na krótko osiedlił się w Krakowie. Po dług latach studiów ekonomicznych w Petersburgu, planował kontynuować je właśnie tu. Z nieznanych powodów jednak trafił na Uniwersytet Karola w Pradze na wydział filozoficzny, gdzie studiował do 1909 roku. Później wspominał, że do Europy jechał tak, jakby uciekał z więzienia do swego domu ojczystego.
W Pradze zapoznaje się z polskim środowiskiem i pozostały wspomnienia o jego aktywnej działalności w tych strukturach. Pierwsze znane opracowania jego autorstwa ukazało się w wieku 22 lat pt. „Ruské politické strany a skupiny” (Rosyjskie partie polityczne oraz zrzeszenia). W 1908 roku student zbliża się ze znanym już naukowcem i politykiem Tomášem Masarykiem. Pod jego wpływem zaczyna interesować się ideami narodowymi i nacjonalistycznymi oraz odpowiednimi ruchami politycznymi. W tym czasie ukazują się i pierwsze jego artykuły na ten temat nacjonalizmu. Obiektem zainteresowania naukowca Boczkowskiego stają się prądy narodowe w Czechach i Finlandii. W pracy szczególnie pomagało mu władanie językami. Pod koniec studiów Hipolit rozmawiał na około dwudziestu językach, w tym nauczył się ukraińskiego.
Po studiach Hipolit Boczkowski zaangażował się w badania ukraińskiego ruchu narodowego. W tym czasie także zaczyna działać na rzecz rozwoju ukraińskiego ruchu narodowego Wacław Lipiński herbu Brodzic, Polak z Wołynia. W 1909 roku ukazuję się w Krakowie jedna z pierwszych jego prac „Szlachta na Ukrainie. Udział jej w życiu narodu ukraińskiego na tle jego dziejów”.
Nie wiadomo, czy pobudki działania na rzecz rozwoju kultury ukraińskiej i zaangażowania się w ideologię narodową Ukraińców były identyczne u Lipińskiego i Boczkowskiego. Faktem jest, że dzisiaj uważani są za ideologów ukraińskiego nacjonalizmu i zasad, którzy posłużyły do powstania ruchu narodowościowego po I wojnie światowej.
Jako naukowiec, Boczkowski przyczynił się do powstania ukraińskiej dziedziny naukowej, znanej jako nacjologia, czyli nauka o nacjonalizmie. W 1910 roku, w ślad za pracami Lipińskiego, spod pióra Boczkowskiego świat ujrzała praca „Pytanie ukraińskie”. W następne lata naukowiec publikuje artykuły naukowe dotyczące ruchy narodowego w środowisku polskim, białoruskim, fińskim, litewski i łotewskim. W 1916 roku w Wiedniu wydaje pracę pt. „Ujarzmieni narody imperium carskiego, ich odrodzenie narodowe oraz dążenia autonomiczne”.
Oprócz nauki, po 1918 roku Hipolit Boczkowski angażuje się w politykę ukraińską i przyczynia się do powstania misji dyplomatycznej (odpowiednik MSZ). Z 1923 roku pracuje na stanowisku docenta w ukraińskiej akademii w Pradze oraz przyjeżdża na wykłady do innej ukraińskiej placówki w Podebradach. W 1933 roku staje na czele Komitetu Ratunku Ukrainy. Była to organizacja, działająca na rzecz uratowania Ukraińców pod czas Wielkiego Głodu. Będąc na jej czele, odbył wizyty w wielu krajach, opowiadając o straszliwych zbrodniach Sowietów w radzieckiej Ukrainie.
Zmarł w 1939 roku po wybuchu II wojny światowej. Po sobie pozostawił około tysiąca naukowych i publicystycznych artykułów i dziesiątki prac naukowych.
Jan Matkowski
Kresy24.pl/za: Słowo Polskie
8 komentarzy
Paweł Bohdanowicz
3 sierpnia 2016 o 08:23Pod takimi artykułami pojawia się mało komentarzy. Ale to właśnie dzięki takim tekstom powoli, powoli rośnie w społeczeństwie poziom wiedzy historycznej.
Nawet w najbardziej krwawych latach II wojny światowej, gdy zdawało się, że tragiczna teraźniejszość musi przysłaniać przeszłość, polska prasa podziemna poświęcała wiele miejsca na popularyzację wiedzy o historii. Drukowano nawet periodyki poświęcone wyłącznie historii.
Paweł Bohdanowicz
3 sierpnia 2016 o 09:35Tak więc nawet wtedy uważano, że popularyzacja wiedzy historycznej jest formą walki w obronie Narodu i Państwa. Dzisiaj jest podobnie. Toczy się wojna hybrydowa… propagandowa… psychologiczna… Obrona nie polega wyłącznie na rzucaniu prostych haseł w odpowiedzi na proste hasła.
Pafnucy
9 września 2016 o 10:48Pawło może zacznij lepiej pouczać na temat historii swoich braci w bandersyfie. Myślę że ich histo(e)rykom bardziej się to przyda. Poziom wiedzy historycznej Polaków jest kosmiczny w porównaniu z tym co o sobie wiedzą „u kraińcy”.
Japa
3 sierpnia 2016 o 11:29Dążenia nacjonalistyczne, a banderyzm to dwie różne sprawy. Rozumny człowiek nie ma nic przeciwko innym ludziom-narodom. Tyle, ze Ukraina to twór na tyle sztuczny, że o jednolitym narodzie mówić się nie da. Do czasów Juszczenki było to bardzie czytelne. Od granicy Polskiej do linii Zbrucza, z wyłączeniem Zakarpacia to był obszar o którego mieszkańcy mówili o sobie Hałyczanie. Wszystko na wschód od Zbrucza to było mentalnie rosyjskie. Zakarpacie , też niejednolite, ale to mieszanina Węgierska, Rumuńska, Polska, Łemkowska i Rusini. Wszystko to trzymało się kupy do momentu gdy pojawił się agent USraela Juszczenko i kiedy zaczęto wdrażać ideologie banderowską. Szkoły , organizacje młodzieżowe, a nawet przedszkola zarażono tym syfem. Nijak nie trafiało to do ludnosci rosyjskojęzycznej. Tyle, że migracja ludzi z UPAiny na wschód spowodowała, że Kijów nie jest już dawnym Kijowem. W innych miastach hydra banderowska też ma swoje przyczółki. Pomimo tego można mówić o wiekszościowych wartosciach. Czyli podział na trzy mentalne strefy dalej istnieje. Obecny reżim , jedynie, siłowo utrzymuje w ryzach Odessę, czy Charków. To wszystko się zawali. Ostatnia pielgrzymka prawosławna (patriarchatu moskiewskiego) z całego kraju do Kijowa, dobitnie to pokazała. Banderłogi są w mniejszości. Nawet „stuknięta Nadia lotniczka” to zauważa. Bedzie tak jak narysował to w 90-tych latach Zb. Brzeziński: Państwo Lwowskie i „reszta”. Tyle, że Państwo Lwowskie to bedzie polski problem. Tam będzie kipieć i wrzeć. Jad będzie się wylewał. Banderłogi boja się Rosji jak diabeł swieconej wody, a Rosja nie bedzie miała interesu się z nimi rozprawić. Polityka Niemiec i Rosji w temacie banderowskim jest zbieżna i zawsze była taka. Celowo pozwolą istnieć banderłogom zeby szachować Polaczków.
Paweł Bohdanowicz
3 sierpnia 2016 o 12:14Rzeczywiście, zdarzało się, jeszcze niedawno, że mieszkaniec Lwowa, mówił o mieszkańcach Kijowa „Rosjanie”. Jednak granica między „Ukraińcami” a „Rosjanami” wciąż przesuwa się na wschód.
Świadomość narodowa to jest coś, co buduje się ciągle. I nie jest dana raz na zawsze.
Świadomość narodowa Polaków przed I wojną światową też była słabsza, niż jest teraz. Po roku 1918 też występowała duża mentalnościowa i tożsamościowa niejednolitość. Oficerowie mówiący po rosyjsku nie byli rzadkością.
Pafnucy
9 września 2016 o 11:13Racja. Tzw Projekt Galicja. To wszystko zmierza właśnie ku temu. Banderland wciśnięty w granice Wołynia, Podola, Galicji i Rusi Zakarpackiej. Reszta wcielona lub głęboko zależna od Rosji jako Małorosja. To rzeczywiście będzie problem Polski ale nie duży. Kraj polno – rozrywkowy nawet banderowski nie będzie stanowił dużego zagrożenia. Te banderowskie strzępy z czasem są planowane to przyjęcia jako „ukraina” do UE (o ile będzie istniała). Kompromis Zachodu i Rosji. Rosja swoją upainę szybko wyczyści ale w przypadku zachodniej celowo wspólnie z Niemcami będzie utrzymywany banderyzm jako bat na Polaków. Zapadieńcy muszą się sami uporać ze swoją banderowską przeszłością. Zupełnie nie wyciągają wniosków z historii.
tagore
5 września 2016 o 17:59Masaryk życzliwy Polsce nie był ,blokada transportów broni i amunicji do Polski w czasie wojny 20 roku jest tego najlepszym dowodem. Ten człowiek po prostu realizował Czeską politykę „wschodnią”.
TW Julita
27 marca 2017 o 01:14To, że w 1855 roku Boczkowski „urodził się pod Kirowogradem” jest akurat wyjątkowo mało prawdopodobne. Wszak sam towarzysz Kirow, patron tego miasta, urodził się później 🙂