Była kandydatka na prezydenta Swietłana Tichanowska w sobotę po raz pierwszy od czterech miesięcy rozmawiała telefonicznie ze swoim mężem Siergiejem Tichanowskim, który został aresztowany pod koniec maja i przebywa w więzieniu.
W rozmowie uczestniczył Franak Wiaczorka, doradca Swietłany Tichanowskiej ds. Międzynarodowych. Oto, co powiedział na antenie kanału Nastojaszczije Wriemia.
– Do Swietłany zadzwoniła siostra i powiedziała, że trzeba się pilnie skontaktować z mężem, że szuka on telefonu Swietłany. Swietłana przekazała numer, a po chwili zadzwonił. Ale były też takie informacje, że zadzwoni nie Siergiej, tylko Łukaszenka. Dlatego, kiedy Swietłana oczekiwała na telefon, nie wiedziała dokładnie, kto zadzwoni, kto będzie w tym pokoju i czy będzie to Siergiej. Ale zadzwonił Siergiej, ona wyszła do pokoju. Postanowiliśmy nagrać tę rozmowę, ponieważ wiemy, że wszystkie rozmowy z drugiej strony są dokładnie nagrywane, i zdecydowaliśmy się tę rozmowę opublikować, ponieważ wiedzieliśmy, że jeśli tego nie zrobimy, propaganda Łukaszenki przedstawi ją w swoim własnym świetle.
Franak Wiaczorka pytany, skąd w ogóle pojawiły się informacje, że chce zadzwonić Siergiej, a może Łukaszenka, i kto był w kontakcie z władzami, powiedział, że nie wie dokładnie z kim rozmawiała Swietłana, ale w takich momentach wszystko jest bardzo pogmatwane:
– Ludzie dzwonią do ciebie z anonimowych numerów, a bardzo często nie wiesz, z kim rozmawiasz. Rozumiem, że dla tych, którzy zorganizowali tę rozmowę – to najprawdopodobniej Służba Bezpieczeństwa Łukaszenki, czy jakieś inne służby specjalne, albo KGB – nie mieli numeru telefonu Swietłany, i dla nich ważne było, żeby uzyskać ten kontakt – i dostali go – mówi Wiaczorka. Dodaje, że Swietłana zmieni teraz numer telefonu.
– A jak Ty i Swietłana oceniacie to, co się stało? Co to było?
– O ile nam wiadomo, Łukaszenka spotkał się z Babaryko i innymi więźniami politycznymi w areszcie śledczym KGB i podczas tego spotkania obiecał lub w jakiś sposób oświadczył, że pozwoli też Tichanowskiemu zadzwonić do żony. Nie wiemy, ile w tym prawdy, ale telefon zadzwonił 10-15 minut po tym, jak Łukaszenka wyjechał z siedziby KGB. Czy to był jakiś warunek, czy to była jakaś prośba – nie wiemy. Ale sam (Łukaszenka nie rozmawiał z Swietłaną. Myślę, że są też różne powody. Ale zrobił taki gest i pozwolił Siergiejowi zadzwonić, zrobił to. Nie sądzę, żeby to była jakaś zainscenizowana rozmowa. Nie możemy oczywiście powiedzieć na pewno, ale najprawdopodobniej Siergiej Tichanowski nie zgodziłby się na żadne warunki (reżimu).
– We fragmencie rozmowy małżonków pada jedno zdanie, kiedy Siergiej mówi: „Trzeba być twardszym”. Swietłana zgadza się z tym: „Więc będziemy twardsi”. Co to znaczy?
– Ciężko powiedzieć. Rozumiem, że zarówno Siergiej, jak i wielu więźniów politycznych chcą jak najszybciej wyjść na wolność. Wielu z nich może się wydawać, że jeśli protest będzie bardziej dynamiczny, odważniejszy, że jeśli apele polityczne będą bardziej stanowcze, jeśli ludzie wyjdą na ulice, to może ta rewolucja, to powstanie skończy się szybciej. Ale to tylko jedno wyjaśnienie.
Drugie, to sygnał, przesłanie: nie ufaj nikomu, nie ufaj Łukaszence, nie dojdziesz z nim do porozumienia, oszukają cię. To można rozszyfrować na różne sposoby. Myślę, że nikt nie wie dokładnie, nawet Swietłana, co to znaczyło. Słyszeliśmy to, ale Siergiej nie wyjaśnił tego w rozmowie. Kiedy Swietłana zapytała, co to znaczy, nie wyjaśnił.
– Czy rzeczywiście będzie teraz twardsza, jak powiedziała? Czego zatem możemy się spodziewać po zaostrzeniu się białoruskiego protestu?
– Uważam, że Swietłana i tak jest twarda. Ale co najważniejsze, trzeba być twardszym nie na ulicy, trzeba być ostrzejszym w żądaniach, bo władze chcą podzielić ruch protestu na twardszych radykałów, którzy co niedzielę wychodzą na ulice, i konstruktywnych, którzy razem z Łukaszenką piszą konstytucję, proponują poprawki, wnoszą jakieś sugestie. Swietłana cały czas trzyma się złotego środka. Jej zadaniem na teraz nie jest być twardszą. Jej zadaniem jest zjednoczenie zarówno tych, którzy wychodzą na ulice, jak i tych, którzy jeszcze nie odważyli się przejść na stronę narodu z szeregów nomenklatury i władzy. Ona rozmawia z Moskwą, rozmawia z Brukselą i jest otwarta na wszystkie strony. To jest teraz jej siła i rola: zjednoczyć te strony w celu szybkiego rozwiązania [obecnego] konfliktu. Ale Swietłana nie steruje ulicą. Ulica jest raczej skutkiem tej przemyślanej strategii pokojowego protestu.
– Kilka dni wcześniej Aleksander Łukaszenka powiedział, że kazał wywieźć Swietłanę Tichanowską na Litwę do dzieci, że z przedsiębiorstwa państwowego kazał jej wydać 15 tys. dolarów, a Swietłana dziękowała i płakała Aleksandrowi Łukaszence w szyję. Prawda to czy nie?
– Myślę, że to nieprawda. Szczerze mówiąc, nie było mnie na miejscu, więc nie wiem jak to wyglądało, ale to wszystko przypomina bredzenie szaleńca. I wszystko, co mówił wcześniej Łukaszenka, co mówił podczas tego przemówienia – to jakieś szaleństwo, które nim targa: zarówno o płaczu na jego szyi, jak i o tym, jak ją wywożono.
Ale sama Swietłana nie chce wspominać, co dokładnie wydarzyło się w Centralnej Komisji Wyborczej. I rozumiem ją, że jest jakiś aspekt psychologiczny lub jakiś strach przed mówieniem tego, ale myślę, że nadejdzie chwila, kiedy ona wszystko opowie i dowiemy się, co się stało, jak jej grożono, jak nią manipulowano, jak to się stało i kto ze strony Łukaszenki ją wywoził.
– Jak ocenia Pan wydarzenia na ulicach Białorusi?
– Po wczorajszych wydarzeniach postawiłem sobie następujący cel: nie wypowiadać się, dopóki nie zobaczymy reakcji sił bezpieczeństwa na ulicach. Gdyby było mniej zatrzymań, nie byłoby aresztowań i pobić, to znaczy, że faktycznie lody pękły i zaczyna się dialog. Ale widzimy zupełnie odwrotny obraz. Po wczorajszym spotkaniu (Łukaszenki z więźniami politycznymi) rozpoczęła się brutalna pacyfikacja protestó, a Białoruś dosłownie wróciła do 9 sierpnia z granatami hukowymi, ostrzałem protestujących i pobiciami. I nie zdziwiłbym się, gdyby było więcej tortur i przemocy. A może jest to część scenariusza, może doszło do jakiegoś porozumienia lub jakiejś dyskusji z Babaryko i jego ludźmi w więzieniu, a wszystkich protestujących radykałów będą rozpędzać. Albo nie dogadali się wczoraj. Wczoraj Łukaszenka chciał im coś powiedzieć, poprosić o coś – odmówili. I to jest ich zemsta za nieustępliwość. Dopóki prawnicy nie odwiedzą Babaryko i innych osób w więzieniach jutro lub pojutrze, nie możemy nic powiedzieć na pewno.
oprac. ba na podst. currenttime.tv
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!