Pilot rosyjskiego myśliwca, który o mały włos nie staranował nad Bałtykiem samolotu pasażerskiego linii SAS był kompletnie pijany – twierdzi „Eesti Ekspress” powołując się na przecieki z dowództwa rosyjskich wojsk lotniczych. „Szwedzkie służby, które podniosły alarm, palą za dużo marihuany” – szydzi rosyjski ambasador. Kto był pijany, a kto upalony?
Przypomnijmy, że według szwedzkich kontrolerów lotów, rosyjski samolot zwiadowczy Ił-20 był bliski zderzenia z samolotem pasażerskim SAS lecącym z Kopenhagi do Poznania. Katastrofie udało się zapobiec tylko dzięki szybkiej interwencji szwedzkich służb. Rosyjski myśliwiec leciał z wyłączonym transponderem, czyli urządzeniem, które umożliwia identyfikację i lokalizację maszyny w przestrzeni powietrznej, czym stwarzał dodatkowe zagrożenie.
Nie był to pierwszy taki incydent – do podobnego zdarzenia doszło w marcu br., kiedy rosyjski myśliwiec minął samolot SAS z Kopenhagi w odległości zaledwie 100 metrów.
Rosyjskie Ministerstwo Obrony zaprzeczyło tym doniesieniom. Według Rosjan, myśliwiec znajdował się 70 km od samolotu pasażerskiego i żadnego zagrożenia nie stwarzał. Stwarzać je miał natomiast znajdujący się znacznie bliżej samolot zwiadowczy NATO RC-135.
„Szwedzkie władze twierdziły już, że widziały obcą łódź podwodną na swoich wodach. A jej tam nie było. Teraz znowu twierdzą, że coś widzieli. Obawiam się, że Szwedzi palą zbyt dużo marihuany” – ironizuje ambasador Rosji w Kopenhadze Michaił Wanin.
Nieoficjalne przecieki z rosyjskiego dowództwa wskazują jednak na inną przyczynę: rosyjski pilot był kompletnie pijany – twierdzi „Eesti Ekspress”. Gazeta przypomina, że wśród rosyjskich pilotów – zarówno wojskowych jak cywilnych – jest to zjawisko częste, które w ostatnich latach spowodowało szereg katastrof lotniczych.
Wysokie stężenie alkoholu stwierdzono m.in. w krwi rosyjskiego pilota Boeinga-737, który we wrześniu 2008 r. roztrzaskał się w Permie. Z kolei w czerwcu 2011 r. pasażerski Tu-134 rosyjskiej kompanii „Rusair” rozbił się w czasie lądowania w wyniku błędnych danych podanych pilotowi przez kompletnie zalanego nawigatora – w jego krwi stwierdzono 0,81 promille alkoholu. Przypomnijmy, że w katastrofie tej zginęło 47 osób.
Z powodu pijanego pilota odwołano także w ostatniej chwili rejs pasażerski Błagowieszczensk-Moskwa. Również w 2009 r. na lotnisku w Moskwie pasażerowie Boeinga 767 odmówili lotu do Nowego Jorku z pilotem, który zataczał się i coś bełkotał. W odpowiedzi władze rosyjskiego „Aerofłotu” oświadczyły wtedy, że fakt, iż pilot był trochę nietrzeźwy „nie jest jakimś wielkim problemem”.
Pijani rosyjscy piloci sprawiają, że i tak napięta sytuacja militarna na niebie nad Bałtykiem staje się wielokrotnie bardziej niebezpieczna – podsumowuje estońska gazeta.
Kresy24.pl
4 komentarzy
gpm
19 grudnia 2014 o 16:07A jak trzeba być upalonym bądź nawalonym by poczciwą, czterosilnikową, latającą krowę zbudowaną na bazie IŁ-18 nazwać „myśliwcem”?
gpm
19 grudnia 2014 o 16:09Odwołuję, nie doczytałem, przepraszam.
qwerty
6 lutego 2016 o 17:53„w 2009 r. na lotnisku w Moskwie pasażerowie Boeinga 767 odmówili lotu do Nowego Jorku z pilotem, który zataczał się i coś bełkotał.” Nie stało sie nic… Przeciez zanim doszłoby do lądowania w NY to pilot by już przetrzeźwiał ..
qwerty
6 lutego 2016 o 17:55„Tu-134 rosyjskiej kompanii „Rusair” rozbił się w czasie lądowania w wyniku błędnych danych podanych pilotowi przez kompletnie zalanego nawigatora – w jego krwi stwierdzono 0,81 promille alkoholu.”…. Kto to napisał ? 0,81 promila to dla Rosjan tylko stan wskazujący na spożycie alkoholu…