„Świadomie bądź nieświadomie, zapominamy o deklarowanych wartościach, wierze i o obowiązkach z nich wynikających” – pisze Artur Deska w art. „Przyczyny polsko-ukraińskich sprzeczek i awantur”, opublikowanym w czerwcowym wydaniu „Kuriera Galicyjskiego”.
Podczas polsko-ukraińskich sporów traktujemy chrześcijaństwo jak sklepową półkę, z której można wybrać to, co się podoba. Miłość bliźniego, przebaczenie, źdźbło i belka… Z radością i satysfakcją rachujemy grzechy innych, swoich nie wyznając. Zaznaczam, że pisząc „my” mam na myśli zarówno Polaków, jak Ukraińców. Kiedy przeanalizuje się początki kolejnych polsko-ukraińskich „starć”, nie sposób nie zauważyć, że ich początek ma swe źródło w interesach politycznych pojedynczych ludzi i partii (o Moskwie nie wspominam). Od nas jednak, pojedynczych Polaków i Ukraińców zależy, czy chcemy zrozumieć co nas boli i dlaczego, i jeśli nawet nie uznamy wzajemnie swoich racji, to czy wykażemy się życzliwością, wyrozumiałością i szacunkiem.
Pisanie o polsko-ukraińskich stosunkach powoli staje się nudne. I to pomimo znacznej dynamiki ostatnich awantur, zadrażnień, oświadczeń, żądań, apeli, upamiętnień, protestów itd. Atmosfera jest gorąca, awantura niemal w apogeum, a ja uważam, że pisanie o tym jest nudne? Otóż, jeśli do tego, co się dzieje między Polską i Ukrainą podejść poważnie, zająć się rzeczową analizą przyczyn tych konfliktów i kryzysów, a nie rozpalaniem emocji, to niczego nowego się nie odkryje. Te same, wielokrotnie już opisane, wnioski. Dlatego to wszystko staje się nudne – tym bardziej, że, jak mi się wydaje, efekty mojej pisaniny są mizerne, gdyż obserwując to, co się dzieje, mam wrażenie, że nawet jeśli już ktoś te polsko-ukraińskie rozważania przeczytał – to najwyraźniej ma je w nosie.
Nie są to pretensje i urażona duma. Wcale nie roszczę sobie pretensji do pozycji mędrca, eksperta, kogoś nieomylnego, czyje myśli i teorie powinny być dla każdego obowiązujące. Jestem zwyczajnym człowiekiem, Polakiem od wielu lat mieszkającym na Ukrainie, chrześcijaninem i traktuję mą polskość i chrześcijaństwo bardzo poważnie. To właśnie, w połączeniu z ukraińskim doświadczeniem, pozwala mi (mam przynajmniej taką nadzieję) widzieć i oceniać wiele polsko-ukraińskich spraw spokojnie i z życzliwością. I tymi moimi ocenami pozwalam sobie dzielić się z Wami, Drodzy Przyjaciele. Nic więcej.
Kiedy jednak odkrywam, że kolejne wydarzenia, kolejne konflikty, mają ciągle te same korzenie, kiedy widzę, że po raz kolejny „następujemy na te same grabie” – to ogarnia mnie złość i zniechęcenie. Ileż bowiem razy można uprzedzać, pisać, udowadniać i przekonywać, że tak właśnie będzie? Że tak będzie, jeśli nie zrewidujemy podstaw polsko-ukraińskiego postrzegania świata? Celowo tak górnolotnie piszę – świata, bo mam na uwadze wszystko – przeszłość, teraźniejszość, przyszłość, lęki, marzenia, wiarę. Dlatego – obiecuję – piszę o tym po raz ostatni. Nie, to nie jest groźba ani szantaż. Zwyczajnie – nie chcę zanudzać.
Oświadczam więc, głoszę, przekonuję, że od wielu lat przyczyny polsko-ukraińskich sprzeczek i awantur są te same. Istnieją sobie w najlepsze i tylko niektórzy o nich mówią czy piszą, wielu natomiast używa ich do osiągnięcia przeróżnych korzyści. W momencie wybuchu kolejnej awantury, nawet ci, którzy pożar chcą gasić, koncentrują swą uwagę nie na jego przyczynach, lecz na objawach. To z kolei powoduje, że nawet, gdy jeden konflikt udaje się zlokalizować i uspokoić, za niedługi czas wybucha następny. Do tego w ostatnim czasie doszedł jeszcze wpływ, nacisk, inspiracja „trzeciej strony”, która po mistrzowsku manipuluje, prowokuje i zderza.
Otóż uważam, że początkiem każdego z tych konfliktów jesteśmy my sami. Jakkolwiek brzmi to przykro, świadomie bądź nieświadomie, zapominamy o deklarowanych wartościach, wierze i o obowiązkach z nich wynikających. Przykładowo – podczas polsko-ukraińskich sporów traktujemy chrześcijaństwo jak sklepową półkę, z której można wybrać to, co się podoba, a co nie pasuje – pominąć. Miłość bliźniego, przebaczenie, źdźbło i belka… Z radością i satysfakcją rachujemy grzechy innych, swoich nie wyznając. Chrześcijaństwo to jeszcze, czy już nie?
Zaznaczam, że pisząc „my” mam na myśli zarówno Polaków, jak i Ukraińców. Nie szukam matematycznej średniej i nie chcę być dobry dla wszystkich. Po prostu widzę od lat, jak zarówno moi rodacy i jak Ukraińcy w polsko-ukraińskich sporach grzeszą tym samym. Nie tylko tym zresztą…
Nie liczymy się z tym, że zarówno polskie, jak i ukraińskie rany bolą tak samo. Bijemy, nie zważając na ból i oburzamy się, gdy z naszym bólem się nie liczą. Iluż sytuacji byłem świadkiem, gdy Ukrainiec znieważał Polskę, a Polak Ukrainę. I co ciekawe, obydwaj czynili to w pełnym przekonaniu, że mają do tego moralne prawo, i obydwaj uważali, że obrażanie ich ojczyzny jest zbrodnią wołającą o pomstę do nieba. Tymczasem wystarczy wykazanie odrobiny empatii i szacunku dla człowieka, by obyło się bez znieważania, poniżania, ranienia. I wcale nie o poprawność polityczną mi tutaj chodzi.
W sporze nie szukamy prawdy – szukamy zwycięstwa. A co najgorsze, zazwyczaj zwycięstwo to nie ma być rycerskie i szlachetne, lecz ma oznaczać (co najmniej) poniżenie zwyciężonego. I jest to warte każdej ceny. Nie ma też znaczenia, ile to zwycięstwo przyniesie szkody. Dla „załatwienia” interesów osobistych, lokalnych, grupowych, lekko poświęcamy coś znacznie ważniejszego. Ważne jest „tu i teraz”, ważne jest „ja” – jutrzejszy dzień jest bez znaczenia. Egoizm, cynizm, głupota i krótkowzroczność święcą triumfy. Wiem, tak jest nie tylko w polsko-ukraińskich sprawach, ale właśnie takie podejście do rzeczywistości na polsko-ukraińskie sprawy ma wpływ niemały. Kiedy przeanalizuje się początki kolejnych polsko-ukraińskich „starć”, nie sposób nie zauważyć, że ich początek ma swe źródła w interesach politycznych pojedynczych ludzi i partii (o Moskwie nie wspominam). I tak jest po obu stronach naszej granicy.
Zupełnie niechrześcijański brak wzajemnej życzliwości i cierpliwości. Uważam, że większość polsko-ukraińskich konfliktów wynika z braku chęci wzajemnego zrozumienia. Nie chodzi mi o wzajemne przyznanie sobie racji (w wielu przypadkach to niemożliwe), ale o zrozumienie tego, dlaczego Polacy i Ukraińcy tak, a nie inaczej widzą świat. Dlaczego dla jednych jest bolesne jedno, a dla drugich drugie. Dlaczego różne sprawy są dla nas ważne. Od lat obserwuję, jak w polsko-ukraińskich kontaktach, nie tych wielkich i oficjalnych, ale tych zwyczajnych, codziennych, wygłaszane są monologi. Monologi wzajemnie się wykluczające. Ale to jeszcze nie najgorsze. Problem polega na tym, że każda ze stron tylko w swoje monologi się wsłuchuje.
Pragnę zwrócić uwagę wszystkich, że wartości deklarowane mają się ostatnio nijak do wartości wyznawanych. To wielki dramat. Miłość, uczciwość, prawda, szlachetność, cierpliwość, delikatność, współczucie, przyjaźń, lojalność – każdy zapytany odpowie: „ależ tak! to cały ja!”. Tyle tylko, że są to jedynie słowa, taka sobie poprawność polityczna na własny użytek. Któż bowiem, patrząc w lustro, nie chce zobaczyć pełnego szlachetności oblicza i oczu napełnionych miłością. Przynajmniej takim każdy chce się sobie wydawać. Ale nie w tym, jakimi siebie widzimy jest problem, tylko na ile nasze myśli i uczynki zgadzają się z wartościami ludzkimi, chrześcijańskimi, europejskimi wreszcie. Ze smutkiem muszę stwierdzić – zgadzają się rzadko.
I to właśnie przekłada się na większość polsko-ukraińskich spraw. Jak bowiem można szukać zrozumienia, jeśli i jedni, i drudzy karmią swe kompleksy, hołubią nienawiść, zatykają uszy, głośno krzyczą, zadają sobie rany, nie zważają na ból i wrażliwość drugiego, zarazem nieustannie nawzajem się obrażają? Jak można, nie rozumiejąc się wzajemnie, uniknąć przypadkowych uraz, nieporozumień konfliktów? Jak można być odpornym na różne prowokacje, gdy każdy, najmniejszy nawet incydent jest interpretowany skrajnie nieprzychylnie dla drugiej strony? Jak można poszukiwać przyjaźni, gdy króluje cynizm? Mógłbym tak długo jeszcze wyliczać.
I znów proszę o zwrócenie uwagi, że wszystko to, o czym piszę, nie jest problemem narodów, tylko poszczególnych ludzi. Naszym problemem! Bo to indywidualnie, od każdego z nas zależy czy w polsko-ukraińskich sprawach wykażemy się przywiązaniem do wartości uniwersalnych, czy raczej poświęcimy je, by osiągnąć bieżące korzyści. Różne – osobiste, polityczne, finansowe. Od nas, pojedynczych Polaków i Ukraińców zależy, czy zechcemy zrozumieć, co nas boli i dlaczego, i nawet jeśli wzajemnie nie uznamy swoich racji, to czy wykażemy się życzliwością, wyrozumiałością i szacunkiem. Od nas zależy, czy pokieruje nami miłość i przebaczenie, czy nienawiść i chęć zemsty. Od nas zależy, czy damy się oszukać i wykorzystać. No i na koniec – od nas zależy, czy pozwolimy ukraść sobie „złoty róg”…
Ot i napisałem kolejny moralitet. Wybaczcie Przyjaciele, ale nie potrafiłem się powstrzymać. Czas taki, sytuacja taka, potrzeba wielka.
Artur Deska, Kurier Galicyjski, 2017 r. Nr 11 (279) 13-29 czerwca 2017
20 komentarzy
Jarema
23 czerwca 2017 o 13:53Czy gest Poroszenki „wejścia do Europy przez Słowację” i żądania Wiatrowycza odbudowania pomnika ku czci UPA i ukarania winnych przelały czarę goryczy i nastąpi refleksja i początek zmian stanowiska polskich elit wobec Ukrainy? https://wpolityce.pl/polityka/345410-koniec-zludzen-czas-dokonac-zdecydowanej-reorientacji-w-naszej-polityce-wobec-ukrainy
prawy
23 czerwca 2017 o 14:10Tak.. tak, przecież są dwie strony tego czy ludobójca ma być wzorem a również, czy ludobójstwo jest w niektórych warunkach, zasadną a więc dopuszczalną metodą walki o … np. tzw. narodową niepodległość.
Takie jest chrześcijaństwo do którego odwołuje deklarujący się jako chrześcijanin autor.
Czy zasadnie ?
Tacy chrześcijanie jak on już byli, (bł. Chomyszyn o nich pisze)a nawet stawali przy ołtarzach i błogosławili.
Meg
23 czerwca 2017 o 14:13Artykuł o niczym …..
Wołyń1943
23 czerwca 2017 o 17:11Otóż to, szczyt nic nieznaczącego wodolejstwa. Autor powinien poszukać pracy w Hawanie, tam nadal panuje moda na pięciogodzinne ględzenie o niczym. Dawno nie czytałem takiego steku demagogicznego pustosłowia!
jurus
24 czerwca 2017 o 11:56Tak, to jest o niczym !
Paweł Bohdanowicz
23 czerwca 2017 o 14:32Dobry uspokajający artykuł.
—- POCZĄTEK CYTATU —-
Do tego w ostatnim czasie doszedł jeszcze wpływ, nacisk, inspiracja „trzeciej strony”, która po mistrzowsku manipuluje, prowokuje i zderza.
—– KONIEC CYTATU —–
Powiedziałbym, że nie „w ostatnim czasie”, ale od bardzo dawna. Co najmniej od 1942 roku mamy do czynienia z MISTRZOWSKIMI działaniami w zakresie dezinformacji, psychomanipulacji i cybernetyki społecznej. Toczy się walka, w której dysproporcja sił jest po prostu niewyobrażalna: z jednej strony setki prowokatorów, setki dziennikarzy, tysiące komentatorów i blogerów mających ogromne wsparcie, z drugiej garstka partyzantów, którzy „po godzinach” próbują trochę zmniejszyć szkody wyrządzone przez machinę manipulacji.
Jarema
23 czerwca 2017 o 16:58Pisze pan tylko o rosyjskiej, czy także banderowskiej propagandzie?
Paweł Bohdanowicz
24 czerwca 2017 o 07:29„Banderowców” na takie działania nie stać finansowo. Pieniądze mają oligarchowie i pieniądze ma Rosja. Niepodległościowcy, czy to polscy, czy to ukraińscy, pieniędzy nie mają. Niech Pan porówna siłę „mediów prawicowych” z siłą TVP+TVN+Polsat+Wyborcza… za rządów PO. Nawet dzisiaj jest znaczna przewaga TVN i całej reszty tego obozu nad obozem niepodległościowym, mimo przechwycenia TVP.
SyøTroll
23 czerwca 2017 o 22:42Panie Bohdanowicz, pierwsza strona to Ukraińcy, druga Rosjanie i „prorosyjscy”, a „trzecia” to ekstrema, która podobno jest śladowa, ale jakoś dziwnie wpływowa, dziwnie skuteczna w przemienianiu Ukraińców w ukropów. Niestety Ukraińcy są szczególnie na te oddziaływania podatni.
wnuk rezuna
24 czerwca 2017 o 01:35Stek bzdur i urojeń …
Tekst nie wiadomo do kogo kierowany. Niby do wszystkich czyli do nikogo. Wszyscy są winni, czyli nikt . Taka pseudointelektualna „krytyka wszystkiego”, tak żeby nikt się nie obraził, nikt nawet nie pomyślał że to jego dotyczy, obliczony na zbawienie świata przez kogo ??..ducha świętego ???, jest tak samo skuteczny jak biczowanie wody.
Jeżeli autor chce poprawy relacji z Ukraińcami to trzeba mieć odwagę jasno powiedzieć jakim kosztem ma to sie odbyć !!!
Czy już mamy się brać do odbudowy pomnika bandytów w Hruszowicach ???? i zakazać wyświetlania w Polsce i okoliczch „Wołynia” ????
Bez tego żadnej „poprawy” stosunków nie będzie, takie stawiąją ultimatum.
Tylko czy nam sa potrzebne te stosunki z tym moralnym , gospodarczym i militarnym …obornikiem.
Niech wyjda z tego gnoju,niech szlachetna europa pomoze , będzie sie opłacać, pomyslimy o stosunkach.
Nie ma żadnych konfliktów polsko-ukraińskich !!! i nigdy nie będzie !!!
Z prostego względu . Nie ma z kim , ani nie ma o co .
Są różnice poglądów w kwestiach historycznych !!!
One zapewne pozostaną NA ZAWSZE !!!!
Kto jeszcze tego nie zrozumiał , będzie musiał przywyknąć . I tyle . Nic więcej .
Wojny żadnej o to nie będzie. Będzie pogarda, niesmak,lekceważenie …a w razie potrzeby jeszcze Władek P.
Żadnej przyjażni, sojuszu, ani międzymorza z Ukrainą nie będzie . Elity ukraińskie, zaczadzone ideą imperialną sowiecko-banderowską, uważają swój kraj za uśpione mocarstwo, dla którego Polska jest raczej przeszkodą w zajęciu pozycji w Europie obok Niemiec i Francji .
Polskę lekceważą i nie są w stanie ukryć że jej nie szanują. Dowodzą tego reakcje i działania ich przedstawicieli MSZ czy IPN Wiatrowycza …. szokująco agresywne i nikczemne moralnie . Po prostu banderowskie . [OCENZUROWANO]
Militarnie są blisko zera, gospodarczo nawet za 20 lat nic nie zyskamy w relacjach z nimi, raczej stracimy .
Czas odłożyć na bok sentymenty, zwłaszcza ze Ukraińcy nic takiego wobec nas nie mają, i traktować ich w kategoriach bieżących zysków i strat. Z Włodkiem tez warto pogadać, nawet o niczym , tak żeby tryzubów troche utemperować .
Enej bandyta
23 czerwca 2017 o 14:54Polska od samego początku wolnej Ukrainy wspiera Ukraińców, jednak wiara w to, że oni to docenią i sami się rozliczą ze swoich czynów jest co najmniej naiwna. Niestety ale Ukraina idzie w stronę faszyzmu banderowskiego, to od nich zależy jaką drogą pójdą. Wydaje się, że Polska zrobiła już co mogła, teraz czas na reset w stosunkach.
jw23
23 czerwca 2017 o 16:381. To polskie wsparcie to takie bardziej symboliczne jest niż realne, więc nie przesadzajmy.
2. Skoro Polska opiera swoją politykę tylko na „wierze”, to takie są tego efekty.
SyøTroll
23 czerwca 2017 o 15:46Fakt, moralitet, jednakże wybaczenie nie oznacza sklerozy. Oznacza, że chcemy w stronie przeciwnej zobaczyć chrześcijanina i Europejczyka. Cóż jednak począć gdy realizacja „proeuropejskiej” Ukrainy nie przestaje do naszych wyobrażeń Europy. Dostosować wyobrażenie Europy do ukraińskich realiów czyli równać w dół ? Mam wrażenie że nie o to chodziło.
jw23
23 czerwca 2017 o 16:27Artykuł trafny i prawdziwy, ale brakuje mi w nim jeszcze paru spostrzeżeń:
1. Dążenie do prawdy
Dążenie do prawdy jest możliwe tylko wtedy, gdy obie strony tego chcą. O ile po polskiej stronie historycy są w miarę niezależni, o tyle nie da się tego powiedzieć o ukraińskiej stronie, gdzie w większości są upolitycznieni, a ustawa o UPA znacząco ogranicza ich możliwości w dociekaniu do prawdy.
2. Przebaczenie
Przebaczenie jest możliwe tylko wtedy, gdy sprawca okazuje skruchę. Jak my Polacy mamy przebaczyć, skoro inspiratorom mordów na Polakach wystawia się pomniki, ich imionami nazywa się ulice i zabrania się źle o nich mówić, a na dodatek domaga się dla nich pomników w naszym kraju? Co by powiedzieli Ukraińcy, gdybyśmy zaczęli stawiać pomniki organizatorom akcji Wisła, która nawet w połowie nie była tak krwawa jak zbrodnia wołyńska? Co powiedzieliby Żydzi, gdyby Niemcy zaczęli wystawiać pomniki Hitlerowcom?
Większość Polaków bardzo chciałaby przebaczyć i zamknąć ten temat, aby móc spokojnie budować przyszłość. Czy jest to jednak możliwe, gdy powstają kolejne pomniki chwały dla osób odpowiedzialnych za śmierć naszych rodaków?
Tak naprawdę to temat Wołynia miał marginalne znaczenie w polskiej świadomości, do czasu, aż nie zaczęły się pojawiać te pomniki. Gdyby nie one, to pewnie nie byłoby tego tematu
3. Media
Warto zadać sobie jaką rolę w tym wszystkim odgrywają media, jak przedstawiają polsko-ukraińskie relacje i z czyjej inspiracji (świadomie lub nie) one działają.
tagore
23 czerwca 2017 o 22:24Wygląda na to ,że autor tekstu nie zauważył istnienia Państwa ukraińskiego i tego ,że prowadzi ono wobec Polski konkretną politykę ,zarówno gospodarczą jak i
historyczną i społeczną.
saker
23 czerwca 2017 o 22:29…Dlatego – obiecuję – piszę o tym po raz ostatni…. przeczytałem ten artykuł i trzymam za słowo. …że pisze Pan o tym po raz ostatni.
krzysztof
24 czerwca 2017 o 00:02Człowieku czyś ty zmysły postradał czy cię Bóg opuścił???
Od powstań kozackich począwszy,a na drugiej wojnie
światowej – kończąc ??? Pogromy,mordy,rzezie,rabunek.
GDZIE BYŁA CERKIEW GREKO KATOLICKA I PRAWOSŁAWNA ???????
POTĘPILI,NIE POZWALALI MORDOWAĆ ??????
Związek Ukraińców w Polsce od początku swojego istnienia
opluwa-delikatnie mówiąc-Państwo Polskie.
Ile jeszcze ???????
Możesz szukać chłopie wszystkiego co tylko ci się
podoba,zadawaj pytania jakie tylko chcesz,idź na całość,
zafunduj „biednemu zagubionemu narodowi ” pomnik Himmlera,
to przecież niedościgniony wzór dla tej nacji, tylko błagam
nie żądaj, NIE ŻĄDAJ !!!!!!!!!!!!!!!!! ode mnie
współczucia, czy życzliwości dla tego czegoś,nazywający
siebie „narodem” Mam DOŚĆ oblewania mnie POMYJAMI za
pomoc, i finansowe wsparcie,mam DOŚĆ.
NA POHYBEL BANDEROWSKIEJ DZICZY !!! NA POHYBEL !!!!
Na ten kraj i ten naród wielu podnosiło rękę,
zapłacili straszliwą cenę.Mowa jest o miłosierdziu i wybaczeniu,oni nie proszą o wybaczenie,są pewni że to jest im nie potrzebne.
A ZA LUDOBÓJSTWO NA KRESACH,NIECH IM ZAPŁACI
JEZUS CHRYSTUS !!!!!!!! NIECH IM ZAPŁACI !!!!
Japa
24 czerwca 2017 o 10:18Facet pisze co czuje. To dobrze. Tyle, że gdybym ten artykuł przeczytał w latach 90-tych, to byłbym pełen nadziei. W roku 2000-cznym władzę przeją na Ukrainie Juszczenko. Jawny agent USraela i rozpoczął realizacje planu podziału Ukrainy. Już w 90-tych latacj śp. p. Zb. Brzeziński narysował mapę „nowej” Ukrainy, podzielonej na Państwo Lwowskie i resztę. Skoro, to było w gazetach, to znaczy, że USrael nie krył się ze swoim planem. Potem Oranżowa Rewolucja, a dalej Majdan. Tyle, że w tzw. miedzyczasie młode pokolenie poddane zostało indoktrynacji w duchy neobanderowskim. Tak jak w latach 90-tych procesy integracyjne działy się oddolnie, tak póżniej deintegracja została poddana instytucjonalnej formie. Komu jest potrzebne Państwo Lwowskie? W pierwszym rzędzie IV Rzeszy, króra USraelskimi łapami osiąga swoje cele. Po co? Dla szachowania Polski. Dla USraela Ukraina bez Krymu nie przedstawia żadnej wartości. Tak więc finansowanie zostanie przerwane. Rosja takoż nie ma interesu inwestować w Ukrainę jako całość. Jedynie ziemie na wschód od Żytomierza mogą być im przydatne, a ludność przychylna. Z tym, że wiele wody w Dnieprze popłynie zanim Rosja przygarnie , czule ten zdradziecki twór. Wielkim przegranym będzie Polska. Przepadnie kasa dana UPAińcom. Wróg stanie u wrót Polski , a Merkel bedzie ręce zacierać. Oj głupiutki ten nasz Kaczorek , głupiutki.
solozzo
24 czerwca 2017 o 19:18Wystarczy wejść na stronę „Kuriera Galicyjskiego” i trochę poczyta, żeby przestać traktować ten periodyk poważnie.
Jan
24 czerwca 2017 o 23:03Jak jest więcej komentarzy a artykuł długi to można przeczytać komentarze i już wiadomo czy warto czytać artykuł. Wynika z tego, że nie warto.