Petro Proszenko wezwał wczoraj do zmiany trybu głosowania w Radzie Bezpieczeństwa. Jego zdaniem powinno zostać ograniczone prawo weta.
Ukraiński prezydent uczestniczy obecnie – podobnie, jak chociażby Andrzej Duda – na 71. sesji plenarnej ONZ-u w Nowym Jorku. I przekonuje do zmian.
Nieco historii
Organizacja Narodów Zjednoczonych została powołana w 1945 r. przez 50 członków założycieli – wśród nich znalazło się miejsce również dla okupowanej przez Sowietów Polski.
W założeniu miała to być organizacja międzynarodowa zrzeszająca wszystkie lub prawie wszystkie kraje świata po to, by – mówiąc oględnie – pilnować ładu na świecie, nie tylko w sensie militarnym.
ONZ miał nie popełnić błędu swojej poprzedniczki – Ligi Narodów, która stała się własną karykaturą, ponieważ ciągle ktoś organizację opuszczał: a to Niemcy, a to Włochy, a to Japonia. USA w ogóle się nie przyłączyły.
Uważano, że błędem było przyznanie każdemu państwu członkowskiemu jednego głosu. Austria na równi z ZSRS? Bez sensu. Po II wojnie światowej spróbowano zatem inaczej.
Jak to działa?
Dwoma najważniejszymi organami ONZ-u są Sekretariat i Rada Bezpieczeństwa. Szczególnie ważna jest ta ostatnia, ponieważ ma prawo wydawać sankcje na państwa członkowskie oraz wysyłać siły rozjemcze w rejon konfliktu.
Rada Bezpieczeństwa składa się z 15 członków: 5 stałych i 10 niestałych. Niestali – jak sama nazwa wskazuje – podlegają rotacji. Członkowie urzędujący w permanencji to USA, Rosja, Chiny, Anglia i Francja.
Jest to odzwierciedlenie – excusez-nous – zapleśniałego układu politycznego z roku 1945. Francja? A czymże dzisiaj jest Francja?
Decyzje w Radzie zapadają większością 3/5 głosów. Tak więc do przyjęcia rezolucji potrzeba 9 głosów na tak. Problem jednak polega na tym, że nie może nie zgodzić się żaden z członków stałych.
Innymi słowy: rezolucja może otrzymać 14 na 15 głosów. Ale jeśli wśród głosujących będzie, powiedzmy, niewiele znacząca dziś Francja, to sprawa z automatu upada.
Oczywiście szalenie trudno jest znaleźć taką sprawę, w której panować będzie konsensus między tak dobranymi członkami stałymi. Stąd nieskuteczność Rady Bezpieczeństwa przede wszystkim w czasie Zimnej Wojny.
Wówczas bowiem w zasadzie każdy konflikt był odpryskiem starcia Stany Zjednoczone – Związek Radziecki. Teraz jednak jest niewiele lepiej.
Sposób głosowania został obmyślany w ten sposób, by realizować de facto ideę koncertu mocarstw, znaną z czasów Kongresu Wiedeńskiego 1814-15, kiedy pięć państw decydowało o losach większości świata. Wtedy jednak nie istniał sprzeciw proceduralny.
Pomysł Poroszenki
Ukraiński prezydent przekonywał wczoraj, że Rada Bezpieczeństwa jest w tym momencie impotentem: nie udało się jej rozwiązać problemu syryjskiego, nie potrafi także nic zrobić w sprawie wojny w Donbasie.
W związku z tym należałoby ograniczyć prawo weta. Nie powinno ono obowiązywać w przypadku masowych zbrodni – takich, jakie miały ostatnio miejsce we Francji, Belgii, czy na Ukrainie – argumentował Poroszenko.
Pytanie jednak co w zamian? Na razie nie wiadomo. Dotychczas najsensowniejszym? pomysłem na reformę Rady Bezpieczeństwa był projekt wprowadzenia weta dubeltowego, co oznaczałoby, że przeciwko rezolucji musiałoby się opowiedzieć dwóch członków stałych.
Naszym zdaniem – co sugerowaliśmy już w tytule – do żadnej reformy jednak nie dojdzie. Jedne wyjście, to zmniejszyć liczbę członków ONZ. Ale wtedy otrzymujemy Ligę Narodów bis.
Kwadratura koła. Po prostu pewne rzeczy trzeba robić poza ONZ.
Zachęcamy do komentowania materiału na naszym oficjalnym fanpage’u:https://www.facebook.com/semperkresy/
Kresy24.pl
1 komentarz
cherrish
22 września 2016 o 08:29A z Ukrainy nie chciał zrobić stałego członka? Przecież jej się należy jak psu buda.