Piloci białoruskich śmigłowców, które we wtorek 1 sierpnia wleciały w przestrzeń powietrzną Polski, zostali powitani na lotnisku wojskowym pod Mińskiem w Maczuliszczach przez siły bezpieczeństwa Aleksandra Łukaszenki – poinformowała grupa „Białoruski Hajun”, monitorująca ruch wojsk na Białorusi.
Jak informowaliśmy, przez 3 dni na przełomie lipca i sierpnia Aleksander Łukaszenka przebywał w rezydencji w Puszczy Białowieskiej, niespełna 7,5 km od granicy z Polską. Dyktator i jego świta byli ochroniani przez wojsko, towarzyszyły im śmigłowce wojskowe, które rzekomo w czasie patrolu miały wlecieć na terytorium naszego kraju przypadkowo.
Ale portal Onet, powołując się na własne źródła przekonuje, że przekroczenie polskiej granicy było „absolutnie świadomą prowokacją” ze strony władz w Mińsku. Jak wyjaśniono, granica polsko-białoruska w okolicy Białowieży przebiega w linii prostej i tylko w jednym miejscu dwukrotnie skręca. Kolejnym charakterystycznym punktem jest zapora, której również trudno nie dostrzec.
Onet pisze, że białoruscy piloci musieli sobie też zdawać sprawę z tego, że po ich stronie granicy nie ma tak zwartych zabudowań, jak w Białowieży. Jak wskazuje portal, wrogie helikoptery krążyły nad polskim terytorium, a nie jedynie przez chwilę przekroczyły granicę. Piloci mieli celowo latać w tej okolicy, aby zostać sfotografowanym. Wreszcie na koniec zatrzymali się w miejscu, gdzie niedawno znajdowały się polskie siły.
Tymczasem Ministerstwo Spraw Zagranicznych Białorusi idzie w zaparte i twierdzi, że nie doszło do naruszenia granicy.
„Białoruski Hajun” donosi, że śmigłowce Sił Powietrznych Białorusi Mi-8 i Mi-24, które 1 sierpnia wleciały do Polski podczas patrolowania granicy, zostały nazajutrz przerzucone z jednostki wojskowej we wsi Kamienieuki (pod granicą) na lotnisko Maczuliszcze pod Mińskiem, zaś na pilotów czekali funkcjonariusze służby bezpieczeństwa Łukaszdenki.
MON Łukaszenki w oficjalnych przekazach zaprzecza naruszeniu przestrzeni powietrznej Polski przez śmigłowce Sił Powietrznych Białorusi i kpi sobie z sytuacji.
W środę chargé d’affaires RP Marcin Wojciechowski został wezwany do MSZ.
Mińsk po raz kolejny poinformował, że przedstawione ambasadorowi RP „obiektywne dane kontrolne tras lotów” rzekomo nie potwierdzają „pochopnych” oświadczeń Warszawy o naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej.
Oficjalny Mińsk apeluje do Polski, by „nie zaogniała sytuacji i nie wykorzystywała jej do militaryzacji obszaru przygranicznego” oraz podkreślali potrzebę dialogu w celu deeskalacji „i tak już trudnej sytuacji w stosunkach dwustronnych”.
Ministerstwo Obrony RP potwierdziło naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez dwa śmigłowce białoruskie.
Polska twierdzi, że białoruskie śmigłowce wleciały na bardzo małej wysokości, co utrudniało ich wykrycie przez systemy radarowe.
W odpowiedzi na incydent minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak zarządził zwiększenie liczebności wojsk na granicy oraz rozmieszczenie dodatkowych sił i sprzętu, w tym śmigłowców bojowych.
ba na podst.onet.pl/twitter.com/Hajun_BY
1 komentarz
Garfield
3 sierpnia 2023 o 18:08Ale to Pan Błaszczak myśli, że co? Że miesiąc wcześniej ruski powiedzą, że będą nielegalnie przekraczać granicę? Czy oznajmią, że wlecą i proszą, żeby do nich nie strzelać?
A zakwaterować ich w Białowieży to bardziej będą strzegli naszych granic a nie swoich koryt.