
Fot: PrtSc/@Potus
Decyzja Donalda Trumpa o wznowieniu dostaw broni dla Ukrainy nie oznacza trwałej zmiany jego polityki – ocenia prestiżowy The Economist. To raczej desperacka próba uniknięcia porażki Kijowa, która mogłaby ośmieszyć amerykańskiego prezydenta i zrujnować jego reputację na arenie międzynarodowej.
W pierwszych dniach lipca Trump zaskoczył sojuszników, wstrzymując amerykańską pomoc wojskową dla Ukrainy. Szok był ogromny – zarówno w Kijowie, jak i w Europie. Jednak już 7 lipca nastąpił niespodziewany zwrot – prezydent USA ogłosił, że Ukraina „musi się bronić”, a Pentagon potwierdził decyzję o przekazaniu dodatkowego uzbrojenia.
Wyślemy więcej broni. Musimy. Muszą być w stanie się bronić. Teraz są bardzo mocno atakowani — oświadczył prezydent USA.
W ciągu kilku godzin Pentagon potwierdził, że wyśle „dodatkową broń obronną”.
Według The Economist, oficjalne tłumaczenia Pentagonu – jakoby przerwa w dostawach wynikała z konieczności „przeglądu zapasów” – to w dużej mierze dezinformacja. Eksperci wskazują, że broń dla Ukrainy pochodzi głównie z bieżącej produkcji firm zbrojeniowych, a nie z magazynów wojskowych USA. Dla porównania: Izrael nawet podczas wojny z Iranem otrzymywał uzbrojenie bez żadnych przerw.
Co więcej, decyzja Trumpa o anulowaniu decyzji Pentagonu ma – zdaniem brytyjskiego tygodnika – charakter upokarzający dla wojska. Pokazuje też, jak nieprzewidywalny jest obecny prezydent: nawet jego najbliżsi współpracownicy nie są w stanie przewidzieć jego kolejnych ruchów.
Z drugiej strony, ten „zwrot” można uznać za akt zdrowego rozsądku – Ukraina znajduje się dziś pod najbardziej intensywnym ostrzałem od początku rosyjskiej inwazji, a całkowite odcięcie pomocy oznaczałoby pozwolenie Putinowi na bezkarne działania.
Jednak nie należy dawać się zwieść – Trump nie stał się nagle sojusznikiem Ukrainy. Jego decyzja to powrót do poprzedniego stanu, w którym pomoc zaplanowana jeszcze przez administrację Joe Bidena była stopniowo ograniczana. Trump nie zapowiedział nowych pakietów wsparcia. Wręcz przeciwnie – The Economist podkreśla, że w uchwalonym przez Kongres budżecie nie ma nowych środków dla Ukrainy. Nawet te skromne kwoty, które przewidziano w budżecie Pentagonu, mogą zostać jeszcze bardziej zredukowane w projekcie na rok 2026.
Mimo to Trump – jak sugeruje The Economist – zaczyna rozumieć, że rosyjski dyktator Władimir Putin zwyczajnie go wykorzystuje. Prezydent USA nie chce inwestować w zwycięstwo Ukrainy, ale jeszcze bardziej obawia się jej klęski, która pod jego rządami mogłaby się okazać większą katastrofą niż upadek Afganistanu w 2021 roku.
We wtorek 8 lipca, na spotkaniu swojego gabinetu w Białym Domu, prezydent USA powtórzył, że jest niezadowolony z prezydenta Rosji Władimira Putina i rozważa nałożenie dodatkowych sankcji na Rosję z powodu jej niechęci do zakończenia wojny na Ukrainie.
Według Trumpa Putin „powiedział nam wiele bzdur”.
Amerykański prezydent podkreślił, że Putin zachowuje się wobec niego „grzecznie”, ale w praktyce „nie ma to żadnego znaczenia”, ponieważ zbyt wiele osób wciąż umiera.
Zapytany, jak zareaguje na ostatnie działania Rosji, Trump powiedział, że może mieć „małą niespodziankę”. Dodał, że studiuje projekt ustawy o nowych sankcjach wobec Rosji, opracowany przez grupę senatorów. Według Trumpa przyjęcie tego dokumentu będzie zależało od jego opinii.
Prezydent po raz kolejny zwrócił uwagę na rolę Stanów Zjednoczonych w dostarczaniu broni Ukrainie, wyrażając opinię, że dzięki amerykańskiej broni Kijów nie przegrał wojny w ciągu 3-4 dni, jak wielu przewidywało.
ba na podst. charter97.org/economist.com
2 komentarzy
Polskie Imię
9 lipca 2025 o 13:22Amerykańska polityka jest fajna, ciekawa, coś się dzieje, a w ruskim parlamencie to albo głupcy głosują jednomyślnie, albo wypadają z okien.
Wielka Smuta
9 lipca 2025 o 13:35Fakt, ruski parlament nazwał się Dumą Państwową, zamiast Wstydem Państwowym. Kto jest nieprzekupny, nie żyje.