Komunistyczny terrorysta, więzień, delegat Zgromadzenia Ludowego Zachodniej Białorusi, czerwony partyzant, twórca zalążków polskiego UB, sekretarz grodzieńskiego komitetu partii, przewodniczący Rady Najwyżwej BSSR… To wszystko jeden człowiek – Siergiej Prytycki.
Dzisiaj, nie zważąjąc na upadek komunistycznych ideałów, jest on postrzegany jako „prawdziwy komunista”, idealista, który tylko cudem nie ucierpiał w wyniku stalinowskich represji. Jednak właśnie z tym nazwiskiem jest związana kolektywizacja, represje wobec kościoła i brutalne prześladowania ludności Grodzieńszczyzny.
Życie Siergieja Prytyckiego, podobnie zresztą jak i życie setek tysięcy innych mieszkańców Kresów, było rozbite na dwie części. 17 września 1939 roku – ta data całkowicie odmieniła jego los. Jednak jeżeli dla przytłaczającej większości ten dzień był początkiem prześladowań i upokorzeń, to dla Prytyckiego był to początek życiowego triumfu. Przed 17 września był on przedstawicielem marginesu społecznego: niebezpiecznym wywrotowcem, kryminalistą, nosicielem wrogiej ideologii.
Po „wyzwoleniu” stał się owianym legendą bojownikiem o wolność Białorusinów, bohaterem narodowym.
Oficjalnie
Urodził się w biednej rodzinie. Od dziecka ciężko pracował. Za namową brata przystąpił do podziemnego Komsomołu. W 1934 roku studiował w tak zwanej Partyjnej Szkole KPZB, która mieściła się w Mińsku. Wrócił do Polski i prowadził dalszą działalność: szerzenie wśród chłopów propagandy komunistycznej, organizacja strajków i zamieszek. W marcu 1935 roku sekretarz Komsomołu Zachodniej Białorusi Jakub Strelczuk dobrowolnie poszedł na współpracę z policją. Na podstawie jego zeznań byli aresztowani czołowi działacze komunistyczni.
Komuniści wydali na Strelczuka wyrok śmierci. Wykonać polecenie partii podjął się 23-letni Siergiej Prytycki. 27 stycznia 1936 roku w Wileńskim Sądzie Okręgowym odbywało się kolejne posiedzenie w sprawie 17 studenckich działaczy lewicowych. Tego dnia miał zeznawać Jakub Strzelczuk. Prytycki przyszedł do sądu w uniformie członka polskiej organizacji patriotycznej „Związek Strzelecki”. Mając fałszywy dowód bez przeszkód wszedł na salę sądową.
Kiedy zjawił się zdrajca, Prytycki kilkakrotnie strzelił do niego. Strelczuk został ciężko ranny, ale przeżył. Prytycki próbował uciec, jednak został ranny i policja go zatrzymała. Sąd skazał go na karę śmierci. Sąd nad Prytyckim został wykorzystany przez komunistów do masowej propagandy. A więc, były ulotki, demonstrację, wiece, strajki… W wyniku międzynarodowej kompanii solidarności 26 lutego 1937 roku Sąd Apelacyjny w Wilnie uchylił wyrok w sprawie Prytyckiego.
Został skazany na dożywocie. Karę odbywał w więzieniu w Rawiczu. Na wolność wyszedł w wyniku rozpoczęcia II wojny światowej. Od razu ruszył na Wschód. Po „wyzwoleniu” Zachodniej Białorusi włączył się w budownictwo socjalizmu. Podczas wojny kierował ruchem partyzanckim. Po wojnie był na czele obwodu Grodzieńskiego. W wyniku prowokacji kierownika NKWD Białorusi Ławrentija Canawy omal nie został represjonowany.
Wchodził w skład czołówki komunistycznych dygnitarzy Białorusi. Zmarł w 1971 roku piastując stanowisko przewodniczącego Rady Najwyższej BSRR. Dla władzy radzieckiej Siergiej Prytycki był przede wszystkim symbolem. Człowiekiem, który w imieniu Zachodniej Białorusi w listopadzie 1939 roku na posiedzeniu Rady Najwyższej ZSRR w Moskwie oświadczył: „Drodzy towarzysze deputowani Rady Najwyższej ZSRR! Zgromadzenie Ludowe Zachodniej Białorusi zaufało nam. On nakazało nam, członkom Pełnomocnej Komisji w imieniu wszystkich ludzi pracy Zachodniej Białorusi prosić Radę Najwyższą ZSRR o przyjęcie Zachodniej Białorusi w skład Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich – do zjednoczonej, mocnej rodziny wielkich niezwyciężonych, braterskich narodów”.
Komunistyczny bohater, bojownik, człowiek honoru… Jako symbol nie mógł mieć żadnych plam i usterek w życiorysie. Jednak w czasach pierestrojki nie jeden symbol legł w gruzach.
Grzech KPZB
Siergiej Prytycki był członkiem Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi. W 1938 roku Komunistyczna Partia Polski i wchodzące w jej skład Komunistyczne Partie Zachodnie Białorusi i Zachodniej Ukrainy zostały rozwiązane decyzją Międzynarodówki Komunistycznej. Kierownictwo KPP, KPZB i KPZU były oskarżone o działalność agenturalną na rzecz państwa Polskiego. Większość liderów po wezwaniu do Moskwy była represjonowana.
Dlatego w ZSRR członków tych partii traktowano podejrzliwie. Po włączeniu Zachodniej Białorusi do ZSRR polscy komuniści szybko się przekonali, że są traktowani jako działacze drugiej kategorii. Według danych Białostockiego Obwodowego Komitetu KP(b)B na terytorium obwodu w 1940 roku znajdowało sie 1165 byłych członków tych partii. Tym czasem tylko 299 z nich znalazło pracę w organach władzy, 58 w organach milicji, 18 ulokowało się związkach zawodowych… Do 1 marca 1941 roku do KP(b)B przyjęto zaledwie 19 osób.
Wśród cieszących się zaufaniem u władzy radzieckiej był między innymi Siergiej Prytycki, który został mianowany zastepca, przewodniczącego Białostockiego Obwodowego Komitetu Wykonawczego. W okresie 1939-1956 Prytycki starał się nie wspominać o tym, że był członkiem KPZB. Na przykład w ankiecie uczestnika II Konferencji Partyjnej Grodzieńszczyzny Prytycki jako jedyny z delegatów pozostawia pustą rubrykę „czy byłeś członkiem w Komsomołu”.
Sprawa w tym, że należał do Komsomołu Zachodniej Białorusi, który w 1949 roku nadal był uważany za organizację będącą na usługach polskiej policji. Więc o tej karcie swej biografii wolał poprostu nie wspominać. W stosunku do swoich towarzyszy, którzy nie zdobyli zaufania NKWD, Prytycki był nadzwyczaj stanowczy. „Moja matka kiedyś przyjmowała go, drobnego, szeregowego wykonawcę, do partii. Jednak ona sama skończyła swoją partyjną karierę na kołchozowej farmie, a on doszedł do przewodniczącego Rady Najwyższej.
Dlatego, że w dni, kiedy uznawanie siebie za członka KPZB było niebezpiecznie, zachowywał się w nie najlepszy sposób. Słyszałam o tym od dziesiątków członków KPZB(…) Nikogo z byłych partyjnych towarzyszy z KPZB nie przyjmował, nikomu nie pomagał, nawet ręki nie podawał,” – piszę w swoich wspomnieniach Inna Karpiuk, wdowa po pisarzu Alekseju Karpiuku. Tylko kiedy KPP oraz KPZB zostały oczyszczone z zarzutów, Prytycki przypomniał sobie o swoich współtowarzyszach.
Nikołaj Mołoczko, członek Komsomołu Zachodniej Białorusi, który pod koniec lat 50-ch był przewodniczym Komitetu Wykonawczego i stykał się z Prytyckim podczas jego wizyt na Grodzieńszczyznę piszę we wspomnieniach, że zawsze jeżeli tylko była okazja Prytycki spotykał się z byłymi członkami KPZB. Jednak wtedy partia już zezwoliła na podobne zachowanie…
Canawa i represje
„Canawa – typowy przedstawiciel dyktatorskiego reżimu. Wynikiem jego przestępczej działalności było zniszczenie wielkiej ilości niewinnych ludzi, prześladowanie partyjnych i państwowych liderów. Prowokacje Canawy doświadczył Siergej Prytycki, który pracował w tym czasie jako pierwszy sekretarz Grodzieńskiego Obkomu KP(b)B. Ten stalinowski oprycznik chciał postawić znak zapytania co do jego politycznej stałości i wysokiej moralności” – stwierdza podręcznik „Zarys historii Białorusi”.
Podobny punkt widzenia przedstawiają i partyjni towarzysze Prytyckiego. „Canawa to wierny wspólnik Berii, jego ręce po łokcie unurzone są we krwi ludu(…) Gdybyśmy wszyscy razem nie stanęli w obronie powiedzmy Siergieja Prytyckiego, nie poszczęściłoby mu się. Prytyckiego Canawa po prostu nie lubił”, – zaznacza były pierwszy sekretarz KC KP(b)B Kirył Mazurow. Trochę inna wersję cudownego uratowania Prytyckiego przedstawia generał KGB Eduard Nordman: „Patoliczew zadzwonił do Stalina i opowiedział o awanturniczych planach Canawy. Stalin wysłuchał i powiedział:
„Prytyckiego musimy zachować”. Tego wystarczyło żeby nadużycia zostały powstrzymane”. Canawa, szef NKWD, został obarczony całkowitą odpowiedzialnością za represje stalinowskie na terenie Białorusi. Partyjni towarzysze z całych sił spychali całą odpowiedzialność za nadużycia na byłego kierownika służb specjalnych. W ten sposób oczyszczali siebie. Pierwszymi sekretarzami podczas urzędowania w mińskim NKWD Canawy byli Pantelejmon Ponomarenko, Nikołaj Gusarow i Nikołaj Patoliczew.
Właśnie oni zostali najbardziej nieprzejednanymi krytykami Canawy po jego upadku i aresztowaniu. Jest kilka relacji o nienawiści, jaką podobno żywił do Prytyckiego Canawa. Jednak to właśnie Ławrentij Canawa przyjechał w sierpniu 1948 roku do Grodna na Plenum Obwodowego Komitetu by osobicie przedstawić kandydaturę Prytyckiego na drugiego sekretarza i poprzeć go. Co się zaś tyczy udziału w represjach, sam Prytycki też ma nieczyste sumienie.
MAGAZYN dotarł do listu jaki Prytycki wysłał do sekretarza Komitetu Centralnego KP(b)B Michiała Zimianina. Sylwetka „W sprawie Wiesiełowa informuję o następującym: Kompromitujące materiały na Wiesiełowa otrzymywaliśmy z Działu MGB z jesieni 1948 roku. Ja tych materiałów nie widziałem, jednak dowiedziałem się o ich istnieniu z następujących faktów. Gdy przedstawiano do nagród partyjnych i radzieckich i innych pracowników z okazji 30-lecia BSRR, był przedstawiony i Wiesiełow do orderu Lenina.
Podczas posiedzenia biura obwodowego komitetu naczelnik obwodowego działu MGB towarzysz Frołow protestował przeciwko tej kandydaturze, mówiąc o istnieniu kompromitujących materiałów. W związku z oświadczeniem Frołowa decyzja o odznaczeniu Wiesiełowa orderem Lenina nie została podjęta. Towarzysz Kalinin powiedział wdety, że będąc w Mińsku on sprawdzi te materiały, a potem zostanie podjęta decyzją o ewentualnym odznaczeniu Wesełowa.
Piotr Zacharowicz Kalinin odjeżdżając na Plenum KC zabrał ze sobą dokumenty, dotyczące odznaczenia by przedstawić je w KC. Kiedy spotkałem towarzysza Kalinina na Plenum zapytałem go o to jaka decyzja została podjęta w stosunku do Wiesiełowa. On odpowiedział, że wszystko w porządku, że rozmawiał z Pokrowskim, Pokrowski mówi, że to najlepszy człowiek, wszystko co zostało podane przeciwko niemu to obelgi i kłamstwa.
Wracając z Plenum KC bardziej konkretnie zainteresowałem się, co przeciwko Wiesiełowi ma Frołow i zapoznawszy się z niektórymi informacjami, zadzwoniłem do Ignatjewa i poprosiłem go by zatrzymał odznaczenie dla Wiesiełowa. Tak się stało. Jednocześnie dałem zadanie dla towarzysza Margiełowa wysłać do archiwum partyjnego pracownika Obwodowego Komitetu Partii dla zbadania materiałów archiwalnych dotyczących Wiesiełowa. Towarzysz Margiełow 8 stycznia wysłał instruktora obkomu towarzysza Bodunowa do archiwum partyjnego KC w Mohylewie.
Towarzysz Margiełow zwrócił się do towarzysza Frołowa, i żeby ten wysłał do archiwum także i swego człowieka.(…) Więc rozpracowanie Wiesiełowa było prowadzone równolegle przez Obkom partii i dział MGB. Kiedy otrzymałem informacje z archiwum i przekonałem się, że mamy doczynienia z wyjątkowo ciemną osobą, a z innej strony wiedząc o tym, że Wiesiełow ma dużą popularność w naszym obwodzie, postanowiłem wziąć dalsze śledztwo i rozpracowanie Wiesiełowa po partyjnej linii pod swoją kontrolę.
Nie zważając na to że towarzysz Frołow i pewni sekretarze obkomu żądali szybszego rozpatrzenia sprawy Wiesiełowa, ono się przeciągało ze względu na to, że dla mnie, osobiście, pozostawał nie jasnym cały szereg pytań. Na przykład, z materiałów otrzymanych obkomem partii było niezrozumiałe kto, kiedy i na jakiej podstawie przywrócił Wiesiełowa do partii kiedy w 1936 roku był on wykluczony za udział w trockistowskiej opozycji (…)
Kiedy działalność przestępcza Wiesiełowa została w całości wykryta i już nie było żadnych wątpliwości, zatelefonowałem do was, Michaił Wasiljewicz, i zawiadomiłem o tym, że obkom partii ma zamiar wykluczyć z szeregów WKP(b) i aresztować Wiesiełowa. Odpowiedzieliście mi, że on jest nomenklaturowym pracownikiem KC KP(b)B, więc z decyzją o aresztowaniu trzeba powstrzymać się do podjęcia decyzji w tej sprawie przez KC.
Ale 4 marca przed rozpatrzeniem tego pytania na Biuro obkomu zadzwoniłem do was po raz drugi oraz zadzwoniłem do towarzysza Gusarowa i powiadomiłem, że obkom partii uważa, że trzeba nie tylko wykluczyć Wiesiełowa ale i aresztować, gdyż istnieje możliwość, że może on uciec. Wtedy od Was i od towarzysza Gusarowa otrzymałem sankcję na areszt.” Z treści listu wynika, że rola Prytyckiego w represjach, oraz jego bezpośredni udział w prześladowaniach pozostaję dużą niewiadomą. Odpowiedź na to pytanie szczelnie ukrywają archiwa KGB, wciąż niedostępne dla niezalecanych badaczy.
Kolektywizacja
„My tu, w obwodzie Grodzieńskim, w istocie tylko bawimy się z kułakiem… A kto kułak w dzisiejszych warunkach – to pomocnik nacjonalistycznych band, to jutrzejszy bandyta, to fanatyk wrogo nastawiony do władzy radzieckiej”, – oświadczył 1 kwietnia 1949 roku na naradzie przewodniczących sielsowietów nowo zatwierdzony sekretarz Obwodowego Komitetu Partii Siergiej Prytycki. W latach 1939-1941 na terytorium obwodu grodzieńskiego powstało 189 kołchozów.
W 1949 roku po 5 latach władzy radzieckiej na Grodzieńszczyźnie było zaledwie 105 kołchozów, które połączyły 4070 gospodarstw, co stanowiło zaledwie 3,8 proc. od ogólnej ilości gospodarstw wiejskich. Po roku działalności Prytyckiego na stanowisku pierwszego sekretarza obkomu liczba kołchozów zwiększyła się siedmiokrotnie i obejmowała ponad 30 proc. gospodarstw rolnych. Kolektywizacja pod kierownictwem Prytyckiego była bardzo brutalna.
„Kułak będzie próbował prześliznąć się do kołchozu, lecz nie po to, żeby tam uczciwie pracować. Kułacka ideologia będzie działać, on pójdzie do kołchozu by niszczyć go od wewnątrz. Wasza czujność powinna być wyjątkowo ostra i pryncypialna. My nie powinniśmy i nie mamy prawa wprowadzać kułaka do kołchozu. Niechaj was błaga, niech pełza przed wami na brzuchu, nie wierzcie mu że on się zmienił, że będzie dobrze pracował w kołchozie.
Dla kułaków droga do kołchozu powinna być zamknięta,” – oświadczał w 1949 roku na jednym z zebrań aktywu wiejskiego Prytycki. I chociaż, zgodnie ze stalinowską tradycją, krytykował ostro „lewackie przegięcie” – kiedy to siłą zmuszano ludzi do przejścia do kołchozu to na praktyce często bronił od odpowiedzialności nadgorliwych aktywistów wiejskich. W rejonie lidzkim w 1949 roku doszło do zabójstwa młodego chłopaka przez wysłaną agitgrupę, w skład której wchodzili kierownicy działów Lidskiego Rajkomu partii Fitłowskij, Kuznecow i Dziuba, kierownik działu Komitetu Wykonawczego Swiridow oraz pomocnik prokuratora Głuszkow.
Zazwyczaj, gdy zjawiali się we wsi aktywiści, wieśniacy poprostu uciekali. Jednak tym razem, nie dając za wygraną, komuniści zaczęli strzelać. Jedna osoba zginęła. Kiedy wsczęte zostało postępowanie sprawdzające, wyszły nowe wypadki użycia przemocy. Agitatorzy zmuszali ludzi, żeby padali przed nimi na kolana, oporni, w tym kobiety, byli bici. Pytanie o nadużycia było postawione na Biurze obkomu.
„Za polityczne błędy w kołchozowym budownictwie towarzysze Fitłowskij, Kuznecow, Dziuba, Swiridow, Głuszkow zasługują na zwolnienie z pracy, wyłączenie z partii oraz postawienie przed sądem. Jednak Biuro obkomu KP(b)B biorąc pod uwagę polityczną sytuację w rejonie lidzkim, postanowiło nie oddawać do organów sądowych wyczynów tych towarzyszy, dlatego, że proces szeregu komunistów piastujących ważne stanowiska potrzebowałby udziału w procesie sądowym wielkiej ilości wieśniaków, z których część jest wrogo nastawiona do władzy radzieckiej i kołchozów.
Podobne zdanie, podczas posiedzenia Biura obkomu, wyrazili prokurator obwodu towarzysz Kundowicz oraz jego zastępca towarzysz Szkreda”, – dokument tej treści podpisał własnoręcznie Siergiej Prytycki. Za swoje wyczyny pracę stracili Fitłowskij i Głuszkow. Kuzniecow, Dziuba i Swiridow dostali naganę.
K o l e k t y w i z a c j a była połączona z prześladowaniami kościoła i polskości, które według Prytyckiego stanowiły przeszkodę na drodze ideologicznego zwycięstwa komunizmu w walce o duszy miejscowej ludności. „Religijne otumanienie i religijne zabobony są połączone z polskim nacjonalizmem. I nieprzypadkowo, jeżeli my dziś organizujemy kołchoz, to następnego dnia zjawiają się ulotki napisane od ręki i z błędami ortograficznymi, następującej treści – drodzy Polacy, kto wierzy w Boga i wiarę katolicką, niszczcie kołchozy”, – mówił Prytycki.
Kat czy ofiara?
„Siergiej Prytycki to też ofiara… I przeciwko niemu KGB też szukało materiałów kompromitujących. Przecież to Białorusin, „zachodnik”, były członek KPZB! Dlatego na pewno się bał. I strach ten widać pozostał w nim na całe życie”, – podsumowuję Inna Karpiuk. Jednak to akurat nie za bardzo pasuję do osobowości Prytyckiego. „Wierzyłem w kolektywny intelekt partii”, – powiedział kiedyś Kirył Mazurow.
Na pewno, coś podobnego, mógł powiedzieć o sobie i Prytycki. Należał do tych, którzy nie mogli wyobrazić sobie życia poza partią. Wspólna choroba komunistów: zaślepienie marksistowską ideologią połączone ze strachem, przy czym nie tyle o własne życie ile strachem zostania heretykiem i pozostania na uboczu historii. Dla tego w imię partii szli na wszystko. „Żołnierz partii” – tak Siergiej Prytycki nazwał swój artykuł o Wierze Charużej, członkini Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi. To określenie jak najbardziej pasuje i do samego Prytyckiego.
Po śmierci Prytycki stał się obiektem kultu państwowego na Białorusi. W Polsce w rodzinnej wsi Harkawicze stworzono tak zwaną Izbę Pamięci «wybitnego działacza komunistycznego»
Andrzej Poczobut/Magazyn Polski na uchodźstwie/październik 2005
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!