Minister spraw zagranicznych Białorusi Władimir Makiej zaapelował do Unii Europejskiej o „odnowienie dialogu” między Mińskiem a Brukselą.
W liście z 6 kwietnia, wysłanym oficjalnie do Unii Europejskiej i do kilku ministrów spraw zagranicznych poszczegółnych państw UE, Makiej wezwał Brukselę do „odrzucenia oskarżeń i etykiet, podburzającej retoryki i jednostronnych środków ograniczających oraz ponownego przemyślenia paradygmatu przyszłych stosunków między Białorusią a UE”.
Według szefa MSZ RB, sankcje UE, które „rzekomo mają na celu zmianę zachowania Białorusi”, spowodują jedynie „mniej UE na Białorusi”. „Czy jest to w czyimś interesie w Europie?” – pyta białoruski minister spraw zagranicznych.
W swoim liście Makiej przypomina 30. rocznicę nawiązania stosunków dyplomatycznych między Białorusią a Unią Europejską oraz zauważa, że Białoruś i UE przechodziły przez różne okresy w swoich stosunkach. Ale udało im się wiele osiągnąć, zwłaszcza w latach 2016-2019: rozwijała się współpraca handlowa,, działały programy transgraniczne i nie tylko.
„Czy wszystkie te wspólne osiągnięcia to przeszłość?” – pyta Makiej. „Niefortunny ciąg wydarzeń, który miał miejsce od 2020 roku, sprowadził Białoruś i UE niemal z powrotem do epoki lodowcowej” – napisał, dodając, że na granicy między nami wyrósł nowy „Mur Berliński”.
Według Makieja, Białoruś od wielu lat była zaniepokojona, że region staje się nową beczką prochu w Europie, ale nikt się tym nie martwił, a teraz rzeczywistość jest „gorsza niż najdziksze koszmary”.
„Pozwólcie, że raz jeszcze wyjaśnię nasze stanowisko w sprawie gorącego konfliktu, który rozgrywa się na naszym progu” – pisze Makiej. – Kategorycznie odrzucamy wszelkie insynuacje, że Białoruś jest w jakiś sposób zaangażowana w działania wojenne na Ukrainie. Białoruś nie będzie zaangażowana w wojnę. Mamy dość wojen w naszej historii” – czytamy w liście, do którego dotarła nashaniva.com.
Tymczasem samozwańczy prezydent Aleksander Łukaszenka przyznał, że z terytorium Białorusi zostały wystrzelone na Ukrainę rakiety.
Jak przypomina, Svaboda, 16 lutego, na tydzień przed rosyjską inwazją na Ukrainę, Władimir Makiej niespodziewanie zwołał konferencję prasową, podczas której stwierdził, że „nikt nie zaatakuje Ukrainy”, że „po manewrach na Białorusi nie pozostaną żadne rosyjskie wojska i żaden sprzęt wojskowy” i zdementował wszelkie pogłoski o możliwym ataku Białorusi na Ukrainę. Albo wykonywał specjalną misję Moskwy, by wprowadzić w błąd ukraińskie przywództwo i sprawić, by atak w kierunku Kijowa był nieoczekiwany. Albo nie miał pojęcia, co się naprawdę dzieje, bo nie uznano za konieczne poinformowania go, że kraj, za którego politykę zagraniczną odpowiadał, rozpocznie agresję. W każdym razie rola, którą wypełnił, jest haniebna i upokarzająca. I ta konferencja prasowa w pewnym sensie pogrzebała resztki jego reputacji.
Taki pojednawczy list to kolejny dowód, że reżim coraz boleśniej odczuwa skutki sankcji za represje i pomaganie Rosji w wojnie z Ukrainą, a także sam nie wierzy we własne buńczuczne zapewnienia, że Białoruś poradzi sobie bez współpracy z Zachodem. Być może była to próba powstrzymania blokady transportowej nałożonej przez UE na Białoruś.
oprac. ba na podst. svaboda.org
5 komentarzy
robercik
15 kwietnia 2022 o 11:30No cóż głód do białoruSSkich d u p zajżał to i skomleć już zaczynają ! Nawet papier toaletowy jest tam reglamentowany taki to jest ruski mir !
Krzysztof
15 kwietnia 2022 o 14:40a rząd białorusi ma zezwolenie z roSSji na rozmowę z Brukselą
qwe
15 kwietnia 2022 o 15:34odwracanie kota ogonem, z bandytami sie nie negocjuje.
Rangun bot
15 kwietnia 2022 o 18:36Najpierw Haga dla kołchoźnika, potem odprawa orków do Mordoru i dopiero wtedy rozmowy
oszczep
15 kwietnia 2022 o 20:09Niech Białoruś i jej władze staną w tej wojnie po stronie Ukrainy, może władze zmyją z siebie to że sprowadziły na swój kraj i kraj sąsiedni zagrożenie moskiewskie.