Petronela Adamcewicz (1872 -1967) z wioski Terebejno gm. Naliboki pow. Stołpce woj. Nowogródek.
Smutna historia życia Naliboczanki, której życie dotyczyło również mamy rodziny – Jadwigi Adamcewicz c. Konstantego i Marii „Soroczki” z d. Suprunowicz.
Adamcewicz Petronela pochodziła z wioski Terebejno, jako wdowa wyszła za mąż za wdowca z Nalibok Józefa Adamcewicz. Józef (Parcian) był wdowcem, żona i dzieci umarły na gruźlicę, miał tylko jednego syna Józefa, który ożenił się z piękną dziewczyną z innej wioski. Emilia była w ósmym miesiącu ciąży i, wszyscy z radością oczekiwali na potomka.
Po I wojnie światowej, po lasach było dużo niewypałów, więc ludzie to zbierali, wrzucali do jeziora, a kiedy wybuchało, mieli łatwy połów – ryby wypływały na wierzch. Pech chciał, że jeden nie wypalił, więc (Józef) przyniósł go do domu, i młotkiem majstrował na podwórzu. Skutek był tragiczny – Naliboki długo żyli tym wydarzeniem – jego rozerwało, a odłamki, które wpadły przez okno do mieszkania ranili Emilię w szyję. Emilia się wykrwawiła, i z nienarodzonym dzieciątkiem zmarła. Petroneli odłamek wyrwał kawałek pięty, która się bardzo długo goiła, doktor na żywca obcinał nie gojące się tkanki tej pięty. Ta tragedia pozbawiła ich potomka.
Mamy brat Antoni Adamcewicz był żonaty z Anną z d. Hołowczyc, miał już córkę i chciał odkupić od nich gospodarstwo. Bali się sprzedać, mówili, jak my sprzedamy, to w nocy ktoś może nam odebrać pieniądze. Skutek był taki, że usynowili go (Antoniego) – mieli to samo nazwisko – do śmierci za opiekę.
Petronela miała jedną córkę, która też zmarła – miała troje wnuczek. Zięć ożenił się drugi raz – za zasługi wojenne dostał ziemię. I za tą ziemię, został później zesłany na Sybir.
Petronela już nigdy ich nie zobaczyła. Jak partyzanci w 1943 r., palili wioskę, to zabudowania wujka Antoniego nie spalili – w ostatniej chwili drugi partyzant wyrwał łuczywo z ręki, mówiąc, „eto charoszy czaławiek”.
Mąż Petroneli Józef Adamcewicz (Parcian) zmarł w Nalibokach na gruźlicę, więc drugi raz owdowiała. Jak wymyli zmarłego męża przed włożeniem do trumny, to Petronela wymyła się w tej wodzie, i powiedziała, „a teraz ja będę długo żyła.
Jak Niemcy wywozili ludność na roboty, to chcieli zastrzelić Petronelę. Wujek prosił, żeby ją zostawili, że będzie się nią opiekował.
Po wojnie bardzo tęskniła za wnuczkami, patrząc w niebo mówiła, żebym wiedziała gdzie oni są, czy żyją, czy im jest dobrze. W latach sześćdziesiątych znalazły babcię, a właściwie odnalazła ich wnuczka, córka
Antoniego, Eugenia.
Zięć z wnuczkami z Syberii wyjechał do Kanady, napisały, że mają dobrze, wysłały paczuszkę, prosiły o zdjęcia. Swoje zdjęcie zięć wysłał nawet z dedykacją dla teściowej, a które mam w swoim posiadaniu.
Petronela po tych wiadomościach zaczęła tracić pamięć, twierdziła, że wnuczki ma tutaj. Była bardzo pracowita, pomagała w gospodarstwie. Utkwiły mi jej słowa, które mi powiedziała odmawiając różaniec. „Dzietki ja madlu sia, kap skarej pamierła, skolko mnie pamięć, ja żywu, żywu, i żywu, ja użo nie choczu żyć”.
Wówczas nie mogłam jej zrozumieć, dlaczego modli się o własną śmierć. Opowiadała mi, jak chodziła do pana młócić, to ubierała długie spodnie i buty, „kap ziarenek prynieści do domu”. Zbierała kłoski po polach.
Pokazywała mi tę piętę, to był taki suchy, czarny duży grzyb, nie pamiętam, żeby chorowała. Zmarła po prostu ze starości.
Pamiętam, że bardzo długo gotowała biały barszcz i szczaw. Utkwiła mi scena, jak jadła na kolację bułeczkę z mlekiem, zawsze miała jakiś zawiązany fartuch, i jak jadła, to wszystkie okruszki zebrała do buzi, ani jednej nie zostawiła na tym fartuchu.
Napisałam to, ABY OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA. Jedna z wielu historii życia Naliboczanki.
Wyjaśnienie:
Antoni Adamcewicz syn Konstantego i Marii był żonaty z Anną Adamcewicz (z domu Hołowczyc )- z zawodu była krawcową. Mieli córkę Eugenię, chcieli się wyprowadzić od rodziców by zamieszkać samodzielnie. Zaproponowali kupno tego gospodarstwa.
Adamcewicz Józef ( Parcian) i Petronela ( Parcianicha) bali się sprzedać. Mówili, że w nocy mogą ich okraść. Ponieważ Józef (Parcian) był dalekim kuzynem ojca Antoniego – Konstantego, postanowili, że usynowią Antoniego, syna Konstantego i Marii(Soroczki). I takim sposobem zamieszkali razem – Adamcewicz Antoni z żoną Anną z domu Hołowczyc.”
Maria Domian
3 komentarzy
Zbigniew Wołocznik
16 października 2015 o 23:44„Nasz Przyjaciel ” nr 18 z dnia 5.05.1929 r. opublikował notatkę pt. „Nieszczęśliwy wypadek z pociskiem”.
Mieszkaniec wsi Naliboki J. Adamowicz pracując w polu znalazł pocisk artyleryjski, który przyniósł do domu. Podczas oglądania nastąpiła eksplozja, wskutek której Adamowicz poszarpany odłamkami zmarł na miejscu, zaś żona jego Emilia, mimo iż była w tym momencie koło stodoły została raniona odłamkiem pocisku i po 10 minutach zmarła.
maria domian
18 października 2015 o 10:06Bardzo dziękuję za ten wpis oryginalny z czasopisma „Nasz Przyjaciel”. Dzięki temu wpisowi, który uwiarygodnia to tragiczne wydarzenie ,które zmieniło całkowicie życie tej rodziny,poznałam dokładną datę. Zginęła tragicznie młoda rodzina. Petronela Adamcewicz miała wówczas 57 lat.Do końca życia miała uszkodzoną piętę,(którą widziałam ) chodziła utykając .Często wspominała Józefa i Emilię , która była lubiana, miała urodzić potomka, którego rodzina oczekiwała, które umarło nienarodzone.
Dziękując pozdrawiam.
biala
30 sierpnia 2016 o 21:55Witam!
Jakie straszne przeżycia,przyszło znieść ludziom z Nalibok i okolicznych wsi.Moją babcię która mieszkała z dziadkiem w Terebejnie zamordowali w chwili aresztowania dziadka.Moja mama
szukała śladów swoich rodziców,po jej śmierci ja szukam nadal.
Wzruszam się przy każdej wzmiance na temat tamtych stron.
W mojej pamięci pozostała obraz płaczącej po cichu mamie,której los odebrał rodziców w wieku 14 lat