Jedna z najstarszych na Białorusi partia ma kłopoty. Sąd w Mińska nałożył na Konserwatywno-Chrześcijańską BNF Zianona Paźniaka wysoką grzywnę za uchylanie się od opłacenia usług milicji, podczas dorocznego marszu Pamięci „Dziady”, którego organizatorem jest partia Paźniaka.
Jak informuje Centrum Praw Człowieka Viasna, to pierwszy przypadek po nowelizacji kodeksu wykroczeń administracyjnych, gdy grzywną karana jest partia polityczna. Przypomnijmy, że zgodnie z nowym prawem, organizatorzy sami muszą zapłacić za pracę służb – tj. milicji, pogotowia ratunkowego, służb oczyszczania miasta.
Partia zorganizowała marsz na Kuropaty 3 listopada 2019 r., a także akcję pamięci w Łoszyckim Jarze 10 listopada. Obydwa wydarzenia otrzymały pozwolenie od władz Mińska. Podczas akcji nie doszło do żadnych incydentów, milicja nikogo nie aresztowała.
Wiceprzewodniczący Białoruskiego Frontu Ludowego Jurij Belenki powiedział w sądzie, że partia nie zawarła umowy z milicją, ponieważ nie potrzebuje ochrony i sama zapewniła porządek podczas akcji.
Jego zdaniem „sytuacja ta jest regulowana przez Kodeks cywilny, a działania partii nie stanowią przestępstwa administracyjnego”.
Takie argumenty nie przekonały sędzi Tatiany Motyl, która ukarała partię grzywnę (50 jednostek podstawowych 1350 rubli). Belenki zamierza się od niej odwołać.
Walentyn Stefanowicz, działacz na rzecz praw człowieka w CPC Viasna powiedział mediom, że partii Paźniaka grozi likwidacja.
Jak wyjaśnił, zgodnie z art. 32 ustawy o partiach politycznych, partia polityczna może zostać zlikwidowana decyzją Sądu Najwyższego za jednorazowe naruszenie prawa o imprezach masowych w sprawach przewidzianych aktami ustawodawczymi.
Co ciekawe, 9 grudnia ubiegłego roku Belenki został osobiście ukarany za ten sam marsz na Kuropaty grzywną w wysokości 765 byn. Dodajmy, ze odbywał się on za zgodą Komitetu Wykonawczego Obwodu Mińskiego. Polityk nie zapłacił za usługi milicji.
W ubiegłym roku organizatorzy koncertu w Mińsku organizowanego z okazji Dnia Wolności również odmówili opłaty milicji.
Wyjaśnili to faktem, że usługi były świadczone źle: nieznani sprawcy w cywilu porwali z placu, gdzie odbywała się impreza pod ochroną milicji, byłego przywódca Młodego Frontu Dmitrija Daszkiewicza i współprzewodniczącego Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji Witalija Rymaszewskiego. Umundurowani milicjanci odmówili podjęcia czynności.
Z powodu braku porozumienia w sprawie opłat za usługi milicyjne w zeszłym roku opozycja postanowiła nie organizować tradycyjnego „Czarnobylskiego Marszu”. Około 30 osób wzięło udział w akcji z własnej inicjatywy.
Później, z tego samego powodu, niezależne związki zawodowe porzuciły tradycyjne obchody 1 maja.
oprac. ba na podst. belaruspartisan.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!