Na Białorusi zawrzało po wywiadzie, jakiego udzielił Mychajło Podoliak, doradca szefa kancelarii prezydenta Zełenskiego białoruskiemu portalowi „Zerkalo”. Ukraiński polityk zarzucił emigracyjnej liderce białoruskiej opozycji Swietłanie Tichanowskiej pasywność i nieklarowne działania przeciwko udziałowi Białorusi w agresji rosyjskiej na Ukrainę.
Białoruski politolog Valery Karbalewicz wyjaśnia na łamach Svabody, że pretensji pod adresem białoruskiej wspólnoty demokratycznej jest sporo i to nie od wczoraj, a wywiad Podoliaka tylko to potwierdza. Ale białoruska opozycja też ma powody do rozczarowania.
Politolog przypomina wywiad prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego udzielony rosyjskim dziennikarzom 27 marca, a który wywołał gorącą dyskusję w białoruskich niezależnych mediach i sieciach społecznościowych.
Ukraiński przywódca powiedział, że jeśli w wyniku udanych negocjacji na białoruskim terytorium wojna się zakończy, to nie obchodzi go, czy Łukaszenka odzyska podmiotowość i znów poczuje się panem w domu.
Trudno się dziwić, że słowa przywódcy Ukrainy zabolały Białorusinów. Zarzucili ukraińskim politykom, że zbytnio kierują się logiką Realpolitik wobec Białorusi, i udzielają niewystarczającego poparcia dla białoruskich sił demokratycznych.
Politolog wskazuje, że od czasu protestów na Białorusi w 2020 roku do 24 lutego, czyli do wybuchu wojny, Kijów prowadził dość ostrożną politykę wobec Białorusi. Wprawdzie Ukraina nie uznała Łukaszenki jako prezydenta, udzieliła azylu białoruskim uchodźcom politycznym, nałożyła sankcje osobiste na urzędników odpowiedzialnych za represje i zamknęła swoją przestrzeń powietrzną dla Belavii. Nie przystąpiła za to do sankcji gospodarczych UE, kontynuowała aktywny handel z Białorusią. Co więcej, Wołodymyr Zełenski do tej pory nie spotkał się z Tichanowską. Nie chciał przecież rozgniewać Łukaszenki, by nie sprowokować go do udziału w potencjalnej rosyjskiej agresji.
Po 24 lutym wahadło oficjalnej polityki Kijowa wobec Białorusi przesunęło się zdecydowanie w przeciwnym kierunku. Ukraina zaczęła konfiskować mienie białoruskich podmiotów gospodarczych, depozyty bankowe Białorusinów w bankach ukraińskich i innych.
„Ponieważ wojna sprawia, że sytuacja jest czarno-biała, upraszcza wiele niuansów i odcieni. Politycy ukraińscy nie lubią teraz polityki i ceremonii. Należy przypomnieć, że Kijów dość bezceremonialnie krytykuje polityków i politykę państw zachodnich (np. Niemiec). Nic dziwnego, że teraz ukraińscy urzędnicy najmniej martwią się o to, jak wyglądają w oczach białoruskich demokratów”, pisze Karbalewicz.
Ekspert wskazuje też, że jeszcze do niedawna Łukaszenka był najpopularniejszym politykiem zagranicznym na Ukrainie (60 proc. poparcia). Terror, jaki wprowadził wobec swoich obywateli dyktator, Ukraińcom nie specjalnie przeszkadzał. Dopiero teraz przejrzeli na oczy, ale sondaże wskazują, że odwrócili się nie tylko od Łukaszenki, ale i narodu białoruskiego (tylko 22% Ukraińców ma pozytywny stosunek).
„Tak więc ukraińscy politycy śledzą nastroje społeczne. Taka jest logika funkcjonowania społeczeństwa demokratycznego”, konkluduje Karbalewicz.
oprac. ba za svaboda.org
1 komentarz
Adrian
15 czerwca 2022 o 12:23,,Ja was przepraszam panowie. Ja was bardzo przepraszam. To nie tak miało być”