Po przegranej wyborach prezydenckich Poroszenko nie ukrywał, że zamierza wystartować w wyborach parlamentarnych, które jesienią odbędą się na Ukrainie. Okazuje się jednak, że kilka osób z jego otoczenie odradza mu taki krok. Jego zapleczem politycznych jest partia Blok Petra Poroszenki, ale część z jego cieszących się popularnością kolegów z partii zamierza kandydować do parlamentu na własną rękę. Przykładem choćby obecny premier Wołodymyr Hrojsman. Swoje plany polany polityczne przejawia także Witalij Kliczko, dotychczasowy sojusznik Poroszenki i lider założonej przez siebie partii Ukraiński Demokratyczny Alians na rzecz Reform.
– Ściany działają na człowieka. Kiedy Petro jest na Bankowej [ulica Bankowa, siedziba prezydencka – red.], nadal nie czuje, jak bardzo stracił. Nadal siedzi w pracy do nocy, nadymając policzki, odbywając bezsensowne spotkania, podpisując dekrety – mówi jeden z wysokich rangą urzędników z otoczenia Poroszenki.
Uważa się, że Poroszenko planuje zmobilizować ponad 24,45% wyborców, którzy zagłosowali na niego podczas drugiej tury wyborów prezydenckich. To pozwoliłoby mu wprowadzić do parlamentu dużą frakcję opozycyjną. Jednocześnie wciąż waha się, czy osobiście wystartować w wyborach parlamentarnych. Odradza mu to część jego otoczenia.
– Mówimy mu: Petro, bądź w dalszym ciągu wizjonerem, arbitrem – po co masz teraz siedzieć w ławie [poselskiej – red.] i uczestniczyć w głosowaniach? Przez pięć lat mówiłeś ludziom, jaki jesteś nieprzejednany, że Putin jest twoim wrogiem, walczyłeś o Tomos [autokefalię dla cerkwi ukraińskiej – red.]. A teraz co, uszło z ciebie powietrze? To wszystko jest niepoważne! – mówi z oburzeniem jeden z rozmówców, znający sytuację w otoczeniu Poroszenki.
Według przecieków, niewykluczone, że Poroszenko stanie na czele swojego odnowionego Bloku i będzie firmował jej listę wyborczą, ale w samych wyborach nie wystartuje. Jego wahanie wynika z faktu, że uważa mandat poselski za przepustkę do pozostania w czynnej polityce, i jako gwarancję na wypadek, gdyby nowej władzy zachciało się „ciągać go po sądach”. Póki co Poroszenko planuje przeprowadzić przegląd swojej partii i odnowić jej oblicze, w tym zmienić jej nazwę.
– Proponowano, aby przemianować ją na „Solidarność”, ale decyzji jeszcze nie podjęto. Być może partia przyjmie nazwę „Europejska Solidarność”, w skrócie ES [nawiązanie do skrótu UE – Unia Europejska, translit. Evropeyski Soyuz – red.], co będzie przypominać wyborcom, że Poroszenko to główny orędownik integracji Ukrainy z Europą – dodaje ów dobrze poinformowany.
Poroszenko chce także odmłodzić skład swojej partii. Na jej listach do wyborów ma się znaleźć więcej młodych działaczy, którzy w swoich okręgach wyborczych zdobyli popularność dzięki reformom przeprowadzonym po 2015 roku.
– Młode twarze w partii zmiesza się z uznanymi autorytetami. Na przykład, Poroszenko chciałby, aby na liście jego partii znaleźli się Refat Czubarow i Mustafa Dżemilew, działacz społeczny Ihor Kozłowski, oraz bohater Ukrainy Wołodymyr Żemczugow – wyjaśnia.
Poroszenko chce niejako odciąć się od swojego obecnego otoczenia politycznego, aby nie być kojarzonym z aferami i wątpliwościami, które narosły w końcowym okresie jego prezydentury. I tak jego bliscy współpracownicy Ihor Kononienko, Sierhiej Berezenko i Ołeksandr Granowski wystartują indywidualnie w wyborach parlamentarnych. Niewykluczone, że po wyborach dołączą do stworzonej przez Poroszenkę frakcji parlamentarnej.
Przypomnijmy, wybory parlamentarne na Ukrainie odbędą się 27 października br.
Opr. TB, https://www.pravda.com.ua
fot. http://solydarnist.org/
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!