W piątek, 24 stycznia na pokładzie samolotu Belavia lecącego z Mińska do Monachium miała miejsce operacja specjalna białoruskich służb. Ku zdziwieniu pasażerów, rejsowy samolot nieoczekiwanie zawrócił nad Wrocławiem i wylądował w Grodnie, gdzie na kilku pasażerów czekali pogranicznicy w towarzystwie funkcjonariuszy służb specjalnych.
Samolot należący do państwowego przewoźnika miał wylecieć z Mińska 24 stycznia o godz. 12.30, jednak z niewyjaśnionych przyczyn był opóźniony o około trzy godziny. Kiedy wreszcie wystartował, po 1,5 godzinie zawrócił przy podejściu do Wrocławia i wylądował o godzinie 17.39 na lotnisku w Grodnie.
Kwadrans przed wylądowaniem pilot zapowiedział, że muszą wylądować z powodu usterki technicznej, ale gdy tylko technicy potwierdzą, że jest ok, samolot zatankuje i będzie kontynuował rejs.
Ale przyszło im czekać prawie dwie godziny.
Pasażerowie dziwili się, dlaczego załoga nie decyduje się wylądować we Wrocławiu, skoro są usterki…” – mówił jeden z pasażerów.
Według portalu tut.by, z pokładu samolotu wyprowadzono od sześciu do ośmiu osób.
„Wszedł zamaskowany mężczyzna w mundurze i powiedział: Wyczytam teraz kilka nazwisk, weźmiecie swoje rzeczy i pójdziecie z nami. Wyczytał chyba sześć osób, ale tak naprawdę były to dwie rodziny”- powiedział jeden z pasażerów.
Jego zdaniem, o wyjście poproszono dwie pary, wszyscy byli w podobnym wieku – około 50 lat. Jedna z par leciała z dwiema dziewczynkami w wieku od 12 do 16 lat.
Według pasażera, po chwili podano jeszcze dwa nazwiska, pasażerowie ci zostali również poproszeni o opuszczenie pokładu samolotu.
„Weszliśmy do podstawionego autobusu, ale nigdzie nie odjechał, zamknęli drzwi i staliśmy tak. Tymczasem widzieliśmy, jak po samolocie chodził ten sam mężczyzna w masce i przeszukiwał go” – relacjonował pasażer.
Ani kapitan, ani personel pokładowy nie wyjaśnili pasażerom zaistniałej sytuacji.
Z lotniska w Grodnie samolot poleciał do Monachium o 19.26 czasu białoruskiego, wylądował – o 19.01 czasu lokalnego. W rezultacie opóźnienie wyniosło około ośmiu godzin.
Przy starcie pilot ogłosił, że „usterki” zostały naprawione, polecimy do Monachium, ale bez ludzi, których wysadzono.
Według kanału telegramowego Nexta, wyprowadzeni z pokładu mężczyźni to urzędnicy, jednym z nich jest były gubernator obwodu mohylewskiego Piotr Rudnik, drugi to dyrektor cukrowni w Horodzieju Michaił Krisztapowicz, członek Rady Republiki.
Linie lotnicze Belavia również nie skomentowały tego, co się stało.
ba
1 komentarz
Xxxx
28 stycznia 2020 o 16:15I jak się tu czuć bezpiecznie… Samolot z usterkami technicznymi z jednego końca Polski na drugi koniec leci.. Wrocław najbliżej, jest jeszcze Kraków.,Rzeszów,Radom,Modlin,Warszawa,,,czy polskim służbom nie zależy na życiu i zdrowiu Polaków?!?!?..