Litewski politolog Laurynas Jonavičius (Instytut Stosunków Międzynarodowych): Od końca lutego Zachód prowadził operację „Alicja” w celu powstrzymania reżimu Łukaszenki przed włączeniem się do wojny na Ukrainie. Służyły temu telefoniczne rozmowy Macrona z Zełenskim i Łukaszenką. Teraz jednak białoruski dyktator przestał być potrzebny, więc prawdopodobieństwo ukraińskich ataków na obiekty wojskowe na Białorusi wzrosło. .
Jonavicius twierdzi, że dane, które zebrał i opublikował pochodzą ze źródeł francuskich, i należy je oceniać z ostrożnością.
Według informacji, operacja „Alicja” miała miejsce pod koniec lutego, „kiedy prezydent Emmanuel Macron prowadził ożywione rozmowy telefoniczne z Władimirem Putinem, z Łukaszenką i z Władimirem Zełenskim”.
Dyktatora przekonywano, że jeśli powstrzyma się od działań, ukraińskie rakiety nie zaczną spadać na rosyjskie bazy i zgrupowania na ałorusi, a on sam uzyska status „pośrednika” w rozmowach Moskwa-Kijów, co umocni jego „niezależną pozycję”.
Już wtedy było jasne, że wojska rosyjskie nie mogą szybko osiągnąć swoich celów na Ukrainie, poniosły znaczne straty, ale nadal pozostawały w pobliżu Kijowa.
„Pamiętamy, że pierwsze próby negocjacji miały miejsce w Puszczy Białowieskiej i innych miejscach na terytorium Białorusi. W ten sposób udało się uczynić z Białorusi platformę negocjacyjną i uzyskać argument tłumaczący, dlaczego Białoruś nie może być zaangażowana w działania militarne (zaangażowanie dałoby Ukraińcom powód do uderzenia w obiekty na terytorium Białorusi)” – napisał litewski politolog.
Rozmowy na Białorusi nie przyniosły żadnych rezultatów, poza doniesieniami o próbie otrucia niektórych uczestników. Poza tym istniała nadzieja, że podczas negocjacji w Mińsku zostanie wprowadzony „reżim spokoju” i Ukraina nie będzie mogła atakować ze swojego terytorium. Spokoju jednak nie było, więc Kijów postanowił przenieść negocjacje do Stambułu” – napisał Jonavicius.
„Oczywiście można śmiało powiedzieć, że Rosja nie była zainteresowana gwarancjami dla Mińska, więc celowo uniemożliwiła Łukaszence odzyskanie statusu przynajmniej częściowo neutralnego gracza” – zauważył politolog. – A fakt nalotów bombowych w Biełgorodzie (Rosja) pokazuje, że Ukraina jest „zdolna do przeniesienia działań wojennych na terytorium wroga”.
„Po tym, jak Ukraina wprost wskazała Białoruś jako agresora, wzrosło prawdopodobieństwo, że cele na terytorium Białorusi mogą stać się celami dla Ukraińców. Jeśli Ukraińcy przeprowadzą kontrofensywę (zwłaszcza na froncie północnym), bardziej realny stanie się atak na jednostki na terytorium Białorusi” – zauważa ekspert. Zdaniem Jonaviciusa, stawia to Mińsk w sytuacji nie do pozazdroszczenia.
Zdaniem Jonavičiusa, z jednej strony, prawdopodobieństwo uderzenia ukraińskiego motywuje Łukaszenkę do unikania bezpośredniego zaangażowania swoich wojsk w wojnę.
Profesor zauważa, że po inwazji Rosji na Ukrainę, Łukaszenka zaostrzył represje na Białorusi. Służby bezpieczeństwa włamują się do domów ludzi i grożą im więzieniem tylko za komentarze na Facebooku. Zmusza to Białorusinów do ucieczki z kraju.
oprac. ba za delfi.lt
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!