
Ilustracja: AI
Rosja dostarczyła Korei Północnej broń masowego holowania.
Rosja zbudowała dla Korei Północnej niszczyciele, które nie mogą samodzielnie pływać, gdyż… nie mają silników! Na wszystkich nagraniach i zdjęciach widać, że muszą być ciągnięte przez holowniki – zauważa Wall Street Journal.
Opisując coraz bardziej zacieśniającą się współpracę militarną reżimów Putina i Kim Dzong Una dziennik zauważa, że objęła ona również marynarkę wojenną, choć w tej dziedzinie przebiega dość pechowo.
W tym roku w Korei Północnej zwodowano dwa zbudowane przez Rosjan niszczyciele klasy Choe Hyon, ale jeden z nich natychmiast po spuszczeniu na wodę przewrócił się na oczach obecnego na tej uroczystości Kim Dzong Una. Obecnie okręt już podniesiono i prawdopodobnie odholowano na naprawę do Rosji.
Natomiast drugi zbudowany z rosyjskim udziałem niszczyciel, zwodowany w kwietniu, jest wprawdzie uzbrojony po zęby, ale nie może samodzielnie pływać. Trudno, żeby było inaczej, skoro nie ma żadnych silników.
Eksperci wojskowego portalu Janes zauważyli, że otwory wentylacyjne przez które powinny być chłodzone silniki, są na głucho zaspawane metalowymi płytami, a jednostka jest zawsze ciągnięta przez holownik. Widać też, że okręt jest zanurzony znacznie poniżej linii wodnej. Wystaje z wody bo nie jest w środku obciążony.
Brak silników tłumaczy też, jakim cudem oba te okręty udało się zbudować w tak rekordowym tempie – w ciągu zaledwie 13 miesięcy, w czasie gdy w Chinach taką jednostkę buduje się minimum 18 miesięcy, w USA – 2 lata, a w Rosji – niekiedy nawet 11 lat.
Dla swojego koreańskiego przyjaciela Putin zrobił więc wprawdzie okręty błyskawicznie, tyle że są to… puste kadłuby, jedynie z zainstalowanym uzbrojeniem. Zresztą z silnikami i turbinami okrętowymi sama Rosja ma ogromne problemy po tym jak straciła możliwość sprowadzania ich z zakładów na Ukrainie, gdzie wcześniej je wytwarzano.
Z analizy zdjęć wynika, że koreańskie niszczyciele powstały na bazie rosyjskich fregat rakietowych typu Admirał Grigorowicz, proj. 11356M. Kształt kadłuba jest niemal identyczny, ale dłuższy o ok. 20 metrów, żeby na pokładzie zmieściło się więcej uzbrojenia. Widać też, że pierwszy raz na okręcie spoza rosyjskiej floty zamontowano tam system obrony powietrznej Pancir-M.
Mamy więc kolejny przykład rosyjskiej morskiej sztuki wojennej pod hasłem “Uzbrój i zatop”.
Zobacz także: Kilka minut i pół tony trotylu spada na Moskwę! Są już w zasięgu.
KAS
1 komentarz
Róża
26 czerwca 2025 o 20:28Wytopiony tłuszcz Kim Dzong Una z jego podgardla, to surowiec mydła.